Gdzieś ostatnio przeczytałam, że końcówka adwentu jest trudna, bo ma się tyle na głowie, że ciężko czuć radość.
To ja chyba jakaś dziwna jestem, bo mimo zmęczenia cieszę się bardzo...
A czy uda nam się zrealizować nasze plany porządkowo-kulinarno-niewiadomojakie, to już naprawdę sprawa drugorzędna.
Cieszą mnie czytania adwentowe, zwłaszcza ewangelia... Tu Miriam czekająca, tu Gabriel fruwający między rodzinami, tu Elżbieta nie zważająca na konwenanse, czy malutki Jan Chrzciciel skaczący sobie w brzuchu mamy.
Cieszą okazje do okazywania wdzięczności i dzielenia się radością, mimo trudności. Ten moment, kiedy Miriam biegnie w góry, żeby pobyć ze swoją krewną, to chyba najlepszy model tego, co w tym czasie powinno się robić - biec do drugiej osoby. Nawet w czasie covidowym się da.
To, co my sobie wkładamy na głowę, te wszystkie obowiązki i wizje, że święta powinny być takie i takie, chałupa ma błyszczeć, na stole ma być pierdyliard dań itede... Ja nie wiem, skąd się w ludziach biorą takie pomysły i taka chęć zepsucia sobie tego czasu frustracją oraz zmęczeniem. Serio, to chyba jakiś przepis dla dorosłych, jak uczynić ze świąt najbardziej upierdliwą, stresującą imprezę wszechświata. A my mamy być jak dzieci i gapić się z ufnością na malucha w żłobie, choćby wszystko wokół się waliło.
Bo ten maluch to już dawno nie jest maluch i teraz przychodzi, żeby nas podtrzymać <3 Fajnie, że w ferworze walki pościerałam kurze na półkach w kuchni, ale on i tak widzi chlew w moim sercu. I do tego chlewu przychodzi, znowu.
Takie tam myśli, tuż przed.
Nie mogę się doczekać tego świętowania po drugiej stronie, kiedy nikomu genialnemu inaczej nie przyjdzie już do głowy, żeby bąknąć: "i po świętach" :P
Też chciałam tak zatytułować: "Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta..." :D I dzieciom nieustannie tłumaczę, że czas świąteczny dopiero się zacznie, jeszcze będziemy świętować i radować się aż do lutego, teraz mamy dopiero czas przedświąteczny :) Dlatego akurat cieszę się, że z choinką czekamy do Wigilii - taki symbol, że oto w ten dzień zaczynamy świętowanie - a nie w pierwszą niedzielę Adwentu, nawet jeśli już od pierwszej niedzieli Adwentu czekamy, wspomagając się światełkami, ozdóbkami, pierniczkami, christmas songami ;p
OdpowiedzUsuńMy też czekamy z choinką :) Pomijając fakt, że gdybym ją ustawiła na początku adwentu, to do świąt dotrwałby jakiś wysuszony strzęp :P Ale jest coś pięknego w ubieraniu choinki właśnie w Wigilijny poranek, z dziećmi :) A potem gotowanie i mieszanie się zapachów świątecznego jedzenia i świeżutkiej choineczki. Mmmm uwielbiam <3
UsuńJuż bliziutko :D Zaraz zapuszczam odpowiednią muzę i idę ogarniać chałupę. Ostatnie lekcje trwają, a potem zaczynamy ferie!!!
U nas też zawsze się ubierało dopiero dzień przed Wigilią albo w samą Wigilię. A w niebie zamiast "święta święta i po świętach" mówią pewnie "Święty, Święty, Święty" ;)
UsuńPiękna... wzruszyłam się <3
OdpowiedzUsuńU mnie choinka dzisiaj stanęła a jutro ją ubieramy :)