niedziela, 27 grudnia 2020

Święta Rodzina.

Dziś święto Świętej Rodziny. Pięknie się złożyło, że tak tuż po Bożym Narodzeniu, jakby trzeci dzień świąt. I poruszające czytania dla mnie, bo akurat i przywołana historia Sary i Abrahama, no i kolejna opowieść z początku ewangelii Łukasza, o Annie i Symeonie w świątyni patrzących na małego Jezusa. To jedne z tych "moich" fragmentów w Biblii, które jakoś dotykają mnie zawsze tak do głębi. W sumie obie o czekaniu i doczekaniu się... O zachowaniu nadziei do końca, choćby się po drodze wątpiło. I o miłości, która sprawia, że nawet na starość jesteśmy pełni życia i widzimy w drugim człowieku więcej - o ile jesteśmy jej pełni.

To wszystko jakoś bardzo się sprawdza w codziennym życiu, zwłaszcza w rodzinie. Trzeba dużo siły, żeby zachować nadzieję, wstać po raz kolejny tego samego dnia i nie dać się zwątpieniu. I otwartości na drugiego człowieka, który jest tak inny, nawet jeśli najbliższy.

Nasze dni są jak górska rzeka, a my jak kamyki na jej dnie. Nurt czasem boli, ale łagodzi nasze ostre krawędzie... Trwanie razem mimo wszystko, to  zgoda na utratę swojego pierwotnego kształtu, by nie ranić drugiego. Krok za krokiem, rezygnowanie z siebie.

Czasem swój pierwotny kształt traci się dosłownie, jak ja teraz ;) Przeglądam stare świąteczne wpisy... W tym momencie szczególnie poruszają mnie te ciążowe... Że tu święta, a tu albo mdłości właśnie słabną (przy Gabrysiu i Sarze), albo maluch się rusza (Ela i Rafałek), albo myślami już jestem przy porodzie, bo kopniaki bardzo silne (Michaś, no i teraz też tak już mam...). Zawsze to też duże pocieszenie, te czytania o narodzeniu... Najlepiej utkwiły mi w pamięci sny podczas pierwszych świąt w ciąży, gdy budziłam się z ufnością i nowym przekonaniem, że będzie dobrze, mimo wątpliwości... No i te inne święta, tuż po trudnych badaniach, gdy tak bałam się o Elę, że urodzi się chora - też wtedy się czułam, jak Maria na osiołku, daleko od wygody i komfortu.

Nie wiem jak to jest, ale tym razem właśnie od Wigilii nasz maluch zaczął się ruszać niezwykle mocno, jakby sam tańczył na cześć Pana Jezusa, naśladując małego Jana Chrzciciela. I tak przez całe święta... W związku z tym głową jestem już w marcu (oby do niego dotrwać!) i parę razy dziennie się zastanawiam, jak to będzie tym razem... Z jednej strony obawa, a z drugiej chęć, żeby być już po tej radosnej stronie :)  w której można się wpatrywać w twarz swojego dziecka, a nie tylko ją sobie wyobrażać.

A teraz... Świętujemy dalej :)

9 komentarzy:

  1. Moja siostra jest juz jedna noga na porodowce (termin na polowe stycznia) i to naprawde wyjatkowe przezyc Boze Narodzenie, turlajac sie w ciazy. :) Mnie dane bylo tylko z Bi, ale do maja byl jeszcze kawal czasu, wiec moj brzuch wygladal jak wzdecie. ;) A za drugim razem, w Boze Narodzenie mialam juz na rekach 2-tygodniowego Nika i szczerze, to nic z tamtych Swiat nie pamietam. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech się maleństwo dobrze chowa (na razie w brzuchu), a Wasza rodzina niech się zanurza w Bożych błogosławieństwach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedyna wigilia, jaką urządzałam we własnym domu (bo my zawsze rodzinnie, teraz to tam gdzie najwięcej miejsca, tylko raz było u nas) to właśnie przed marcowym porodem (z lekkimi obawami, bo ten szósty miesiąc był u mnie zawsze niepojący). Niech Wasze Maleństwo doczeka bez problemu i niech jego tańce nie będą dla Ciebie zbyt dokuczliwe ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nie wiem jak to jest, ale tym razem właśnie od Wigilii nasz maluch zaczął się ruszać niezwykle mocno, jakby sam tańczył na cześć Pana Jezusa, naśladując małego Jana Chrzciciela." pomyślałam o tym samym... dokładnie o tym samym.. tak jakby też chciał wyrazić swoją radość <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie piszesz...60 lat temu, w wigilię, pijany motocyklista potrącił moją Mamę. Urodziłam się 15 lutego, duża, zdrowa i pogodna. A groźny wypadek miał miejsce przed figurką Matki Bożej Odporyszowskiej z pobliskiego sanktuarium...

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię to święto :)
    Dobrej, radosnej oktawy :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie o tych górach :)
    Miłego świętowania!

    OdpowiedzUsuń
  8. Szybciutko zleci do marca ;) A u Was zawsze w Święta jest oczekiwanie! Ja z Michaliną robiłam test ciążowy w Wigilię, także była ogromna radość :) Z Gabrysiem już było widać brzuszek podczas Świąt. Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń