środa, 2 grudnia 2020

Zima :)

W pierwszą niedzielę adwentu jesień spakowała się i cicho odeszła. Obudziliśmy się w innym, jasnym świecie. Szybko zjedliśmy śniadanie i poszliśmy lepić bałwany, póki śnieg się nie stopił. Na pobliskiej łączce powstała cała bałwanowa kolekcja tudzież dwie liczne bałwanie rodziny :D Były też bitwy na śnieżki. A w naszym ogródku powstał klasyczny Olaf z marchewkowym nosem. Udało mi się znaleźć w lodówce odpowiedni kształt :P

Poranki zimne i oszronione. Dziś znowu biało, tym razem od mrozu, wszystko pokryte białymi igiełkami. Było trochę po siódmej, gdy szłam rano wąskimi uliczkami, nucąc sobie pod nosem zasłyszaną wcześniej w radiu piosenkę. W ogrodach zmarznięte róże całe w bieli. Podobnie ostatnie wymięte astry, chryzantemy, ogniki. Po jesieni zostały tylko wspomnienia. I kopczyk brązowych liści pod naszą magnolią.

Już w niedzielę Mikołaj przyjdzie... Nadal cieszę się na ten dzień jak dziecko.

A poza tym zaczął się adwent. Szczerze mówiąc mam nadzieję, że będzie to czas przytulenia. Cisza, wyrzeczenia, pytania - to wszystko już było. Jakoś nie potrzebuję po tym roku nauk, rekolekcji, niczego poza bliskością. I obietnicą, że będzie dobrze i że jesteśmy w dobrych rękach.

Niech będzie biało i ciepło w sercu już teraz... Przygotuj nas do radości i ufności.

Takie widoki podobają mi się bardziej, niż jesienne bogactwo kolorów.

13 komentarzy:

  1. Zerkam, a tu dwa świeżutkie wpisy! Mnie się Andrzejki właściwie głównie z laniem wosku kojarzą ;p Zawsze w szkole była z tej okazji zabawa, wróżenie z butów, z papierowych serduszek, z wosku właśnie. Lubiłam to. Potem, gdy zaczęłam bardziej intensywnie zgłębiać wiarę katolicką, zaczęłam sceptycznie patrzeć na wróżby, nawet te w formie zabawy. I dotąd mam stosunek ambiwalentny. Choć kusi mnie, by jednak pokazać dzieciom te wróży, to element było-nie-było naszych ludowych korzeni. Mój teść to Andrzej. I andrzejki, odkąd poznałam Marcina, to zazwyczaj była impreza u teścia, huczniejsza niż jego urodziny w styczniu.

    Też mam szczęście do "Józefów" - choć nigdy nie myślałam o nich w tej kategorii, tą nazwą. A jednak - jaka to ładna nazwa! Zdecydowanie "Józefem" jest mój tata. I mój mąż także. Bardziej on "Józefem" niż ja "Maryją", niestety.

    U nas też biało! Bardziej to szron dziś niż śnieg, a raczej, jak to dzieci określiły, taki "śniegoszron", ale jest biało, przyjemnie! I minus cztery stopnie, aż dech otwiera. Dzieci szalały na podwórku, wrócili dopiero teraz, gdy zaczęło się robić ciemno. Teraz szaleją w domu. Ja za chwilę zajmę się hamburgerami na obiad. Jestem podziębiona - spóźniony koronawirus czy zwykłe przeziębienie? Taki tam kaszelek i ból pleców, a jednak jestem niespokojna. Przecież Marcin już od miesiąca zdrowy, więc raczej to nie po nim. Żeby ta pandemia już sobie poszła.

    I też czekam na mikołąjki, choć u nas mikołajki zazwyczaj skromniutkie, ale ten klimat lubię. No I Reginka po raz pierwszy będzie miała mikołajki w przedszkolu, tak poza domem. U Was dziewczynki też chodzą do przedszkola, prawda? Dobrze, że choć tym najmniejszym dzieciom pozwolono żyć w miarę normalnie.

    Uściski!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówki, literówki: "zapiera dech", a nie "otwiera", "te wróżby", a nie "te wróży", i pewnie jeszcze coś tam się znajdzie. Przepraszam, po prostu za moimi plecami trwa wojna na poduszki, a wszyscy wygłodzeni zabawą, szczególnie na podwórku, jęczą od czasu do czasu, że "głooodni!", to nie ułatwia skupienia się na pisaniu ;p

      Usuń
    2. Ja andrzejkowe wróżby lubiłam, jako klimatyczną zabawę w szkole :) ale od czasu odejścia dziadka jednak kojarzy mi się ten dzień tylko z nim, że miałby imieniny.
      Literówkami się nie przejmuj, u mnie też są błędy, ale tu się pisze na szybko i nie sprawdzając ;D
      U nas Mikołajki zwykle z pompą ;) za to pod choinkę raczej nic nie dajemy. Taki zwyczaj.
      Zdrowiej mi tam!
      A z Maryją też mam tyle wspólnego, co kozia d... z trąbą :P niestety.

      Usuń
  2. U nas też pierwsza świadoma radość ze śniegu za nami:)
    Zapowiadają jednak halny wiec nie tylko powieje ale i śnieg zabierze...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha a u nas tylko śnieg z deszczem, topiący się przy dotknięciu ziemi.
    Bałwanów zatem nieco zazdroszczę.
    Wizja Adwentu jako czasu przytulenia bardzo do mnie przemawia - na razie jednak rozpoczęliśmy w rodzinie (tej odrobinę dalszej) od odejścia do wieczności i czekania na pogrzeb do końca kwarantanny żony zmarłego... I ufamy, że ona nie zachoruje drastycznie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Śnieg! Pięknie, wyślijcie trochę do nas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już resztki zostały, ale cośmy użyli, to nasze! :D

      Usuń
  5. Śnieg ma w sobie to coś, że nawet w dorosłym wyzwala dziecko. Nasz bałwan z nosem z pietruszki, bo marchewka była w złym rozmiarze. I stoi do niedzieli do dziś. Nieco pochylony, ale daje radę.
    Niech ten Adwetn będzie taki najlepszy dla Waszej Rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas też Adwent zaczął się śniegiem :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. Podzielcie sie tym sniegiem. :) U nas 10 stopni, a jutro ma byc 11 i deszcz. Wszedzie domy blyskaja swiatelkami, ale przy takiej pogodzie, atmosfera raczej Wielkanocna niz Bozonarodzeniowa. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas była namiastka śniegu ale to zawsze coś :) Oby w Święta spacł:)

    OdpowiedzUsuń