Zawiało mnie. Ból jakby mi ktoś gwoździe w głowę powbijał. Krzysiek musiał wziąć wczoraj wolne, żeby się zająć dziećmi. Ja spałam prawie cały dzień, żeby nie czuć... Kto to widział taką wietrzną pogodę w lecie hę? Mam nadzieję, że jeszcze zdążę się wygrzać w słońcu. I zacząć wakacje...
Dziś siedzę w domu sama z Elą. Boli trochę mniej. Chłopaki pojechali samoloty oglądać na Pikniku Lotniczym. Powinnam być zadowolona z ciszy, ale... No smutno mi jakoś bez nich ;) Pewnie, chwila oddechu jest cenna, ale mogliby już wrócić.
Oglądałam wczoraj fotki z Rustykalnego Domu. Ładne, nawet bardzo... No dobra, śliczne i napatrzyć się nie mogłam :) Tylko złapałam się na myśleniu, co w ciągu paru minut zrobiliby moi chłopcy z tymi cudeńkami. Jak ten porządek szybko zmieniłby się w hmm naszą codzienność. I szczerze? Chyba wolę ten nasz bałagan i szczerbate sprzęty. Może nie jest tak ślicznie, ale za to jest jakiś ruch, życie. I naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy przepraszają za bałagan mając tylko kilka okruszków na podłodze.
Myślałam dawniej, że nie ma piękniejszego widoku niż światło przebijające zieloność liści. Ale jest - dziecięce oczy, wpatrzone w twoje... Od rana do wieczora, gdzieś pomiędzy robieniem tysiąca rzeczy, łapię te spojrzenia - niebieskie, brązowe i szare. I wszystko na moment jaśnieje.
Dla pamięci zapisuję pierwsze zdanie Rafałka. Uwaga: "Zje mame... ja!". Plus jego szczęki zbliżające się do mojego kolana. W końcu najlepsza zabawa to próba zjedzenia kogoś ;) Żeby nie było wątpliwości, skąd te zapędy kanibala - jak Gabryś coś teraz zbroi, to mu mówię, że zaraz zrobię z niego zupę. Na wzmiankę o "zupie pępkowej" i "zupie pupowej" zwykle muszę go zbierać z podłogi, tak rechocze. A potem zajmuje się czymś innym i przez chwilę nie dokucza bratu, ani nie psuje niczego.
A teraz, jako że wakacji nie mogę zacząć spacerem... Zacznę muzyką :)