poniedziałek, 26 grudnia 2022

Po co nam Boże Narodzenie?

Dwa dni przed Wigilią odszedł nasz przyjaciel.
Zbyt wcześnie, nieoczekiwanie, nagle.
Pogrzeb będzie po świętach.
Nie mam wątpliwości, że Darek tego roku świętuje najpiękniej jak można – już u Boga. Był takim człowiekiem, który po prostu został zabrany do nieba... Choć tak bardzo byśmy chcieli, by był z nami, świętował Sylwestra i wspominał, jak widział mnie i Krzyśka idących na randkę, jak bawił się z kolejnymi naszymi dziećmi, jak pokazywał malutkiemu Gabrysiowi księżyc... Mam zachowane smsy od niego – niezbyt wiele, bo te ze starego telefonu się skasowały, ale jest między innymi ten z gratulacjami po narodzeniu Ani.
Ktoś, kto był obok tyle lat i nagle zniknął nam z oczu, choć jest nadal, gdzieś za kurtyną.
Właśnie to wydarzenie uświadomiło nam mocno, po co tak naprawdę świętujemy Boże Narodzenie. Te święta mogą być piękne, rodzinne, ciepłe. Ale to wszystko nic w porównaniu z nadzieją, jaką dają. Bo Bóg zechciał stać się jednym z nas i przyjąć nasze trudności i problemy, a potem umrzeć za nas. Żebyśmy mogli żyć z nim wiecznie, w niebie. Tam gdzie już żadnych zmartwień nie będzie i wszystkie łzy otrze Bóg osobiście. Tylko na to czekamy.
Wszystkiego dobrego podczas świętowania... pamiętajcie, że ono nie kończy się dziś i święta trwają. Pan Bóg chce, żebyśmy się cieszyli jego obecnością :)

poniedziałek, 19 grudnia 2022

Ostatni tydzień przed Wigilią...


Na początku chciałam podziękować tym, którzy zamówili takie kompleciki :) To naprawdę frajda pisać dedykacje i wysyłać szeleszczące paczuszki (nawet jeśli za każdym razem dostaję zawału, czy dobrze wpisałam dane adresata :D tak już mam).

Pogoda zadziwia nas bielą... i mrozem. Dziś po raz pierwszy od baaardzo dawna miałam wrażenie, że z zimna odpadną mi nogi :P I przez godzinę dochodziłam do siebie przy kuchennym kaloryferze. Ale widoki cudowne, szczególnie brzozy pokryte siatką migoczących w słońcu diamencików... A tuż obok wstęga rzeki skuta lodem.

Odliczamy powoli do Wigilii... Jeszcze w weekend zastanawiałam się, jak to możliwe, że już tak blisko. Ale teraz czekam... Jest nieco pod górkę i w niepewności, ale mam poczucie (raczej takie rozumowe niż emocjonalne, ale no), że Bóg jest obok nas w tych naszych wszystkich problemach.

Bardzo pomogła mi ewangelia z ostatniej niedzieli. Tyle napięć, wątpliwości... i taka opieka z nieba. Jak u nas :)

Kochani, nie wiem, czy będę pisać w najbliższym czasie. Już teraz życzę Wam pięknych świąt, takich pełnych radości mimo wszystko, nadziei która nie gaśnie i miłości nawet do tych, którzy nie są tacy, jak byśmy chcieli. Wtedy Bóg się narodzi.

Ściskam Was mocno!

Tusia (Rivulet)

Aha, dla chętnych: NAGRANIE z mojej rozmowy o książkach w Radiu Kraków.

czwartek, 15 grudnia 2022

Ważne ogłoszenie!

Kochani, jest sprawa!

Mam w domu kilka egzemplarzy książek i jeśli jesteście zainteresowani, mogę je wysłać z dedykacją :)

Cennik: 
 
"Niebieski dom" – 31 zł plus koszt wysyłki
"Morskie bałwany" – 31 zł plus koszt wysyłki
"Na końcu świata" – 33 zł plus koszt wysyłki
I promocja – trzy tomy 90 zł plus wysyłka 🔥
Jeśli chcecie sprawić radość dzieciom (i sobie), piszcie w komentarzach lub na maila (rivulet@poczta.onet.pl) ❤️
 
Tymczasem spływają do mnie kolejne podziękowania od różnych pomocników Mikołaja, których dzieci wciągnęła ta seria. Bardzo mi miło! Warto było zaciskać zęby i pisać mimo zmęczenia.

Mam nadzieję, że książki dotrą do wielu domów i sprawią radość dzieciakom. To najważniejsze!

A co u nas?

Po sezonie ospowym nadeszła pora na rotawirusa :P

Dzieci kłębią się w domu. A ja skończyłam pisać książkę. Tak żeby mieć odskocznię.

Aha, i miałam nagranie w naszym Radiu Kraków (taki szczegół, zapomniałabym). Dam znać, kiedy będzie można odsłuchać wywiadu. Było bardzo sympatycznie, a z tym radiem mam naprawdę dobre wspomnienia. I kiedyś marzyłam, że sobie je pozwiedzam. Udało się, w dodatku prawdopodobnie jeszcze nie raz tam wrócę ;)

sobota, 10 grudnia 2022

Niebieskie cygara i białe wino.

Zima weszła na całego śniegiem i zimnem. Królik myszkuje po całym domu szukając pierwszego miejsca w prywatnym rankingu na najbardziej ciepłą i przytulną kryjówkę.

W kuchni światełka tworzą atmosferę. Co prawda nasz zagracony domek nijak się nie ma do skandynawskiego hygge, ale zawsze można zaczerpnąć to, co nam się podoba i zadziała... Miękkie podusie i kocyki prawdopodobnie zostałyby przerobione na pociski w wielkiej bitwie, a i to jest najmniej drastyczna wersja wydarzeń.

Poza tym – cynamon, goździki. Do kawy, do herbaty, do grzańca. Nie karmię, nie jestem w ciąży, to korzystam :P Coś mi się czasem od życia należy ;) Aktualnie mam w lodówce białe wino z Izraela, które kupiłam na wieść o otwarciu procesu beatyfikacyjnego Carmen Hernandez. To tak w temacie specyficznych świętych. Gdyby nie Carmen... W każdym razie mam za co pić. Mam nadzieję, że ona tam w niebie pali swoje niebieskie cygaro i pomaga. A mnie zostają do czytania jej "Dzienniki", które pomagają tak jak "Beskidzkie rekolekcje" Wandy Półtawskiej.  Bardziej niż inne uduchowione teksty. Bo we mnie ta sama ciemność i to samo cierpienie, choć z czasem – dzięki Bogu – zaczęły słodko smakować.

Skończyłam pisać książkę, robię poprawki nocami. Mam nadzieję, że wyjdzie i pomoże. Ja piszę fabularnie, ale to i forma autoterapii i dla innych może być jakaś pomoc. Niby powieść obyczajowa, ale jednak coś więcej.

Za nami dobry tydzień, bo te widełki między Mikołajem a Niepokalanym Poczęciem to dla mnie (i nie tylko) czas bliżej nieba. Udało się być i na nabożeństwie do świętego Mikołaja (część modlitw po ukraińsku i poczułam się trochę jak w cerkwi) i poprosić Miriam i Józefa o pomoc we wszystkich kryzysach. Na odpowiedź Józefa, mojego prywatnego szefa od marketingu, długo nie musiałam czekać. Dobrze móc liczyć na męskie wsparcie :)

I tyle wystarczy. Po grudach do szopki.

piątek, 2 grudnia 2022

Ciemne dni.

Jak widać na załączonym obrazku, pierworodny nadal realizuje swoją cukierniczą pasję. A korzystamy na tym wszyscy, chociaż ja ze zgrozą stwierdzam, że po miesiącu siedzenia w domu z chorującymi dziećmi jakoś tak wyrosłam z własnych spodni :P Mam nadzieję, że na wiosnę spalę, bo teraz zimową porą to aż się chce jeść i pić dobre rzeczy na rozgrzewkę...

Maluchy powoli wychodzą z ospy, aczkolwiek ten tydzień ostro dał nam w kość... Jestem zmęczona i mam ochotę wyjechać gdzieś daleko. Nic nie mówić, nic nie pisać, tylko grzać się w słoneczku i dochodzić do siebie. Tiaaa, marzenie.

Dziś wieczorem po raz pierwszy od wielu dni poszłam z Michałem na spacer... Tylko do sklepu, ale i tak atrakcja. Płynnie przeszedł z przeziębienia do ospy, więc długo był uziemiony w domu :/ Fajnie było zobaczyć sklepową choinkę, świąteczne ozdoby na półkach,a w drodze powrotnej nawet wirujące płatki śniegu.

Ania jeszcze cała w strupkach i osłabiona, choć już dochodzi do siebie. Rzuca swoje spojrzenia, uśmiecha się po Aniowemu (jakby ironicznie) i potrafi wygrywać pojedynki na nie-mruganie. Rośnie mała bestia. A tak niewinnie wygląda z tymi swoimi jasnymi oczkami i blond czuprynką...

Pozostałe dzieci marzą już tylko o:

1. Mikołajkach.

2. Świętach.

3. Feriach zimowych.

Wszyscy są zmęczeni przekopywaniem się przez ciemne dni. Dobrze, że już grudzień. Adwent. Jest na co czekać...

Jemy, czytamy, zapalamy światełka . I odliczamy z brewiarzem.