Dobrze wrócić do siebie i naładować akumulatory. Akumulatory wiary najlepiej ładuje się między Turbaczem a Giewontem :)
Jeszcze będzie moja powieść o Podhalu, i to pewnie niejedna. Tylko czasu mi trzeba...
Piszę nocami, bo jednak bycie z dziećmi i mężem ważniejsze od pisania nawet najlepszych książek. Ale powolutku do celu. Z Panem Bogiem wszystko się uda i wszystko będzie dobrze. On ma większe zasięgi niż najlepsi celebryci :D Z nim nie zginę.
Dlatego zamiast się gorączkować, idę zaraz uwalić się na poduchach i poczytać książkę obok męża. Nic mi nie ucieknie.
Śleboda zagościła w sercu i jeszcze posiedzi. Za dwa tygodnie mamy powtórkę :)