poniedziałek, 27 listopada 2023

Królewna.

Wczoraj były moje urodziny.

Trzydzieste ósme.

I raczej nie należałyby do najbardziej udanych, bo ktoś bardzo się postarał, żebym czuła się źle...

Ale z drugiej strony nie mogę przymykać oczu na prezenty...

Na obecność Krzyśka i dzieci.

Na prezent i życzenia od rodziców, brata, babci...

Na dar prosto z Kaszub i najbardziej trafne życzenia ever.

Na piękne chwile tylko z Panem Bogiem w Czernej podczas krótszego niż bym chciała wyjazdu, ale za to bardzo owocnego.

No i na to, że urodziny wypadały w niedzielę Chrystusa Króla. To mnie jakoś szczególnie ujęło, że On chce być królem w moim życiu, jakkolwiek badziewnie bym się nie czuła.

W tych wszystkich mrocznych momentach chciałabym pamiętać o tym, który przenosi na skrzydłach orlich... i tym, w którego grzywie można zanurzyć twarz.

Także ten. Dziękuję za moje życie.

poniedziałek, 20 listopada 2023

Nie dość dobra.

W ostatnim czasie najczęstszym doświadczeniem, jakie miałam, było podcinanie skrzydeł. I padające z różnych stron słowa, że jestem nie dość dobra. Że powinnam się bardziej postarać, dawać z siebie jeszcze więcej. Mieć idealny dom, idealny pomysł na wychowanie dzieci, takie tam...

To trochę tak działa, że w końcu mówisz sobie: okej, może to prawda? Może powinnam dawać z siebie jeszcze więcej? Choć znalazło się i parę mądrych osób, które stopowały i tłumaczyły, że to wystarczy, żebym nie przesadzała... że i tak jestem cały czas dla dzieci, dla rodziny, a po godzinach nocami jeszcze piszę książki, żeby dawać też coś dobrego innym ludziom.

Nagromadzenie wszystkiego było w weekend. Mąż zachorował, więc zajęłam się wszystkim 24h na dobę, na kilka etatów. Bo jedno dziecko się szykowało na zieloną szkołę, inne na wycieczkę, jeszcze inne... no, wiadomo. Trzeba ugotować, poczytać, pograć w planszówki (na te czynności akurat nie narzekam, nie lubię tylko sprzątania ;)).

No i dziś sama wstałam z gorączką i bólem gardła. O piątej rano, by godzinę później zawieźć dziecko pod szkołę, bo mieli zbiórkę przed wycieczką. Jak trzeba, to trzeba, ale to już były ostatnie podrygi mojego nastawionego na dawanie z siebie na maksa organizmu.

Oczywiście nie ma mowy o L4, gdy się jest mamą, ale jednak postanowiłam zwolnić. Niech sobie ludzie mówią swoje, trzeba zadbać o siebie. Mieć czas na odpoczynek, zostawić zmywarkę do załadowania komuś innemu, rozdysponować obowiązki.

Rozmawialiśmy dziś z mężem o komentarzu Wojciecha Jędrzejewskiego OP do niedzielnego czytania. Bardzo ciekawy, szczególnie że ten fragment budzi wiele mieszanych uczuć u kobiet. Sama powiedziałam w pewnym momencie coś w stylu: "No bo weź, jaka normalna kobieta cały czas pracuje, stara się o rodzinę, nawet w nocy?". A Krzysiek popatrzył dziwnie i stwierdził: "No ty".

Okej, nie zawsze (na szczęście), ale rzeczywiście często... I tak sobie myślę – jak trudno jest powiedzieć o sobie samej, że jest się dzielną. I w sam raz. Wystarczająco dobrą.

I nie dać się nabrać na te głupie syczące gadki, które wmawiają, że musi być idealnie – kosztem własnego zdrowia i odpoczynku...

środa, 15 listopada 2023

Wyrwij murom zęby krat... Wersja domowa :P

Listopadowy dzień. Zwykły. 

Rano kawa, chwila pisania książki, bo maluchy śpią.

Potem śniadanie, podczytywanie "Kuzynek" Pilipiuka z dedykacją autora zdobytą na tegorocznych Targach.

Modlitwa jutrznią, która powinna być od razu z samego rana, ale bycie mamą małych dzieci nie pozwala na spokojny rytm.

Myśli krążą między zmywarką i pralką, między obiadem a książkowymi planami. Jutro ma być nagranie w plenerze do telewizyjnego programu "Ziarno" – o mojej zimowej książce. Za dwa tygodnie spotkanie w Macierzance. W międzyczasie tyle innych domowych i szkolnych spraw, o których tu nie będę pisać.

I potem nagle krachhh, najmłodsza przewraca się na buzię. Krew leci, ząb się kiwa.

Takie atrakcje tylko w domu pełnym dzieci. Mimo wszystko robi mi się ciepło, bo żadne z dzieciaków nie zaliczało urazów zębowych. Ale zawsze musi być ten pierwszy raz, no nie? Czasem trzeba czekać do szóstego dziecka :P

Takie tam... Młoda już nieco lepiej, choć co się wypłakała dziś, to jej. Jeść za bardzo nie może, a jedynka w opuchniętym dziąśle niezbyt stabilnie wygląda. Hura...

Michał, który ją popchnął, nagle bardzo miły i co chwilę stara się jej uprzyjemniać dzień. Może mu to zostanie dłużej niż do wieczora...

A ja marzę o takim spokojnym byciem i pisaniem, jak ze zdjęć umieszczanych czasem przez innych pisarzy. Laptopik, stolik, kawka, kwiatek w tle. A nie krew, pot i łzy xD

Pociesza mnie tylko diagnoza Szustaka w książce o walce Dawida z Goliatem. Dopóki walczył, wygrywał. Klęska przyszła w nicnierobieniu w pałacu, z dala od bitwy.

Cóż, nicnierobienie mi na razie nie grozi. Może dzięki temu wszystko będzie bardziej wartościowe...

Na koniec polecam Wam jeszcze rodzinne opowieści inspirowane takimi właśnie wydarzeniami. TUTAJ :) 

I przemiłą rozmowę w Radiu Warszawa. O TUTAJ. Warto posłuchać, bo o samych wartościowych rzeczach. Już w tą sobotę o 13.10 będzie można posłuchać drugiej części. O świętym Józefie między innymi.

środa, 8 listopada 2023

Warto.

Do górskich książek dokupiłam sobie chustę i kubek :)
Wrzucam recenzję, która ucieszyła mnie jak żadna inna. Jest wiele powodów, dla których piszę te książki, ale jednym z nich jest pragnienie podzielenia się pewnym dobrem z ludźmi, którzy go nie doświadczyli. Dlatego opisuję dom pełen dzieci, dlatego pokazuję, że naprawdę są rzeczy straszniejsze niż wieczny bałagan i karuzela obowiązków. No i dlatego piszę o Bogu i Kościele tłumacząc pewne sprawy – bo dla wielu osób to trochę fantasy, a łatwo oburzać się na coś, czego się nie rozumie. Nie chcę nikogo do niczego przekonywać, a jedynie pokazać mój skrawek normalności, której nie zamieniłabym na nic innego! Kiedyś ktoś też podzielił się ze mną takim obrazkiem i to zmieniło wszystko – na lepsze.
 
Tak pisze @po_prostu_anna:
 
"Sama historia jest ciepła jak ogień w kominku. Pachnąca cynamonem i piernikami, pełna opiekuńczych gestów i cierpliwości. Nie brakuje zabawnych historyjek z życia codziennego, oraz codziennych problemów.
Między tym wszystkim ukryty jest jednak przekaz. Autorka zwraca naszą uwagę na to, że warto się zatrzymać, spędzić czas z bliskimi i nawet w gorszych momentach poszukać iskierki dobra.
W moim odczuciu najważniejszym przekazem jest jednak to, jak zmieniliśmy postrzeganie świąt. Komercja, prezenty, pośpiech, napięta atmosfera i ogólna potrzeba pokazania się zepchnęły w dal to, co tak naprawdę jest w tym wszystkim ważne.
Gdzieś w drodze po uginające się od potraw stoły, kolejne kolorowe prezenty i choinki wielu z nam zapomina, iż jest to święto kościelne i najważniejsza powinna być wiara.
fot. @mojezachwycenia
Rodzina Pawła prowadzi nas przez cały adwent, do świat i sylwestra pokazując, że zbyt często skupiamy się nie na tym co trzeba, że bez prezentów w wigilię też może być cudownie, a uginające się od potraw stoły nie są kluczem do sukcesu.
Miłość, wsparcie i chęć bezinteresownej pomocy - to najlepsze podarki jakie możemy okazać innym.
Nie jestem osobą wierzącą. Ta książka nie przekonuje jednak do wiary, ale ukazuje bardzo ważne jej elementy i świetnie tłumaczy wiele spraw z tego grudniowego okresu."
 
I w takich momentach człowiek wie, że warto było pisać :)
Więc piszę dalej... Wiosną ukażą się kolejne części serii o rodzinie z niebieskiego domu, będzie też następna powieść dla dorosłych. A aktualnie na prośbę czytelników pracuję nad kontynuacją "Skrzydeł Hani". Niech dobro idzie w świat...

fot. @po_prostu_anna