I znowu jest 25 lutego, a ja znowu czekam... Mam wrażenie, że nasz Numer Sześć się objawi jeszcze przed urodzinami Rafcia. Ale kto go tam wie...
Tymczasem Michaś wrócił ze spaceru, na którym znów obserwował z zaciekawieniem kaczki, kury i inne takie :P Pomógł mi ogarnąć obiad, wyciągając makaron oraz kładąc talerze na stole. Po czasie milczenia teraz nawija cały czas, tyle że po swojemu. Inna sprawa że uczy się błyskawicznie, więc normalne zdania pewnie pojawią się szybko. Czyli jak Ela i Rafał - gadanko na dwa latka, a nie na roczek jak Gabryś i Sara. Ciekawe, do kogo będzie podobna następna sztuka... To ostatnie chwile bycia zagadką :) Potem - odkrywanie...
Wypadałoby zrobić torcik i imprezę, ale okoliczności mało sprzyjające z różnych względów - pewnie przesuniemy to na marzec. To ten wiek, kiedy dziecku jest jeszcze wszystko jedno i nie trzeba się spinać :) Bo starsi to już mnie męczą o swoje urodziny. O dziwo najbardziej naciskają ci z czerwca :P Tak jakbym mogła wiedzieć, co będzie w czerwcu...
Może to dlatego, że oni pamiętają czasy sprzed pandemii, gdy dało się coś zaplanować. A teraz co? Obiecany Rafałkowi z okazji dziewiątych urodzin wypad na sushi do restauracji, taki tylko z rodzicami - zawieszony do odwołania... Komunia w maju? Może będzie... Zeszłoroczna Gabrysia się udała. Ale nie ma już nic pewnego.
Na szczęście pogoda zrobiła nam prezent. Na urodziny Michała tradycyjnie możemy podziwiać w ogródkach przebiśniegi :)
Sto lat, Michałku!
zdjęcie zrobił Gabryś :) |