poniedziałek, 28 marca 2011

Śladem krokusów.

Jak widać na obrazku obok, Gabryś znowu się ozębił :) Właśnie śpi - od wczoraj w sumie robi głównie to, widocznie ozębianie jest czynnością wykańczającą mały organizm. A ja dzięki temu mam trochę spokoju. Jak śpi znaczy, bo jak nie, to jest marudny i wszystko gryzie. Poluje głównie na moje prawe kolano, które jawi mu się jako gryzak idealny. Także pisze do Was Rivulet nieco ogryziona. Cóż, może zaczynam się nawracać, skoro da się mnie gryźć? :D

Za oknem pogoda piękna. I wiatr wieje, czuję to znowu, bo w kominie aż huczy. Wczoraj była prawdziwa niedziela, taka jaką pamiętam z dzieciństwa. Ciepła, leniwa, wybraliśmy się na długi spacer w trójkę. Gabryś go przespał, Wilkołak w milczeniu upajał spokojem, a ja niuchałam na bazie, krokusy i pierwiosnki. Dopiero w zeszłym tygodniu cieszyły mnie przebiśniegi, a tu już cała reszta też wyszła spod ziemi. Uwielbiam tą porę roku :D Teraz tylko czekać na drzewa, aż się zazielenią.

Słucham Antoniny Krzysztoń "Wołanie", pożyczonej od Ren i jakoś mi pasuje do tego czasu.
http://www.youtube.com/watch?v=xF6vYANZU1Y&feature=related
Ta piosenka sprawia, że widzę siebie do początku, swoje strachy i niepewność. I tym jaśniej to, jak Bóg mnie zawsze ratował i prowadził, nawet wtedy, kiedy tego zupełnie nie rozumiałam. To, że cały czas jestem tą samą Tusią, którą On trzyma za rękę. Ech uspokajające to :)

A teraz piosenka, którą zadedykowała nam na swoim blogu Alnilam :D (dzięki :*)

If tomorrow is Judgement Day (sing mommy)
And I'm standin' on the front line
And the Lord ask me what I did with my life
I will say I spent it with you

If I wake up in World War III
I see destruction and poverty
And I feel like I want to go home
It's okay if you're comin' with me

Cause your love is my love
and my love is your love
It would take an eternity to break us
And the chains of Amistad couldn't hold us

If I lose my fame and fortune (really don't matter)
And I'm homeless on the street
And I'm sleepin' in Grand Central Station
It's okay if you're sleepin' with me

As the years they pass us by
we stay young through each other's eyes
And no matter how old we get
It's okay as long as I got you babe

If I should die this very day
Don't cry, cause on earth we wasn't meant to stay
And no matter what people say
I'll be waiting for you after the Judgement Day

Whitney Houston, My love is your love

Tak więc kwiecień już za pasem, Pascha coraz bliżej, a u nas wiatr, piosenki i krokusy. Wreszcie przyszła wiosna :) I jest jakby bliżej Nieba...

czwartek, 24 marca 2011

A u nas wieje wiatr.

Powoli mijają pierwsze cieplejsze dni. Za oknem słońce przebija przez chmury. I wiatr gwiżdże w kominie. Gabryś wreszcie na chwilę usnął, bo od rana był na nogach.

Co nowego? Wczoraj ciężki wieczór, który potem odchorowałam. Zawsze zapominam, jak reaguje na stresujące sytuacje, póki nie ląduję w toalecie :P W sumie dalej dziwnie się czuję i jestem zmęczona. Nie było łatwo, ani miło, ale Bóg chyba chce mnie też uwolnić od tego idola, jakim chyba powoli stała się moja wspólnota. Trochę mi przykro, ale z drugiej strony mam wrażenie, że to dla mnie dobre. Jakoś od początku się wkręcałam tam, w pewnym momencie to co się tam działo, było dla mnie najważniejsze. I to, kim tam jestem. Wczoraj chyba po raz pierwszy poczułam, że nikim. Cóż, kolejna figa przecięta. W pewnym sensie czuję się uwolniona. Zawsze trzymała mnie tu ta wspólnota i to moje wyobrażenie, że beze mnie nie dałaby sobie rady. Teraz gdyby okazało się, że powinnam wyjechać - to zaczęłabym się pakować. Nawet na koniec świata. Oczywiście, gdyby to było dobre.

Jednocześnie wczoraj nastąpił przełom u Gabrysia - odruch wymiotny wreszcie zaczął zanikać i po raz pierwszy zjedliśmy obiad razem. Małemu bardzo posmakował rosół z makaronem. W dodatku wtrynił jajko na twardo i obiad ze słoiczka taki dla większych dzieci, na który do tej pory nawet nie chciał popatrzeć. Ulżyło mi, bo się zamartwiałam, jak to będzie. Teraz możemy urozmaicić menu ;) Są też duże postępy jeśli chodzi o przemieszczanie się i akrobacje na stojąco. Nauczył się też siadać z pozycji stojącej (do tej pory po prostu spadał :P). W ogóle zaczęłam uważać na szafki, wszystkie przedmioty, którymi mógły sobie zrobić krzywdę, a które do tej pory było dlań niedostępne - generalnie wyobraźnie co chwilę podsuwa mi obrazy, co MOGŁOBY się stać. Matki są jak kierowcy - muszą myśleć za dwoje...

Poza tym po dniu świętego Patryka (w zeszłym tygodniu był), zaczęłam czytać różne teksty o świętych na Wyspach (zwłaszcza w Irlandii i Szkocji ;)) i tym, jak się tak kształtowało chrześcijaństwo. Bo w sumie to do tej pory jakoś nie miałam o tym pojęcia, a sam Patryk kojarzył mi się z zielonym piwem i koniczynkami. Raz na jakiś czas dobrze jest poczytać o tym i poznać nowe postaci świętych - zauważyłam to już wcześniej. W ogóle strasznie mnie to ciekawi i umacnia, kiedy czytam o tych historiach, które prowadził Bóg. A Patryk w jego ręku dokonał naprawdę cudów tam, gdzie wydawało się że pogaństwo się nie da :P Uwielbiam kulturę celtycką, ale bez Boga to ona jest pusta (pisałam już jakiś czas temu to samo o kulturze indiańskiej). Urzekające są celtyckie modlitwy, łączące tęsknotę za Bogiem z zachwytem przyrodą i światem. Wyrosłe z życia codziennego, a nie oderwane. No i samo chrześcijaństwo bez tej kultury też byłoby uboższe - to zawsze działa w dwie strony. Bóg też nas potrzebuje. I przypomina mi się tu Karol, który zawsze potrafił uszanować i zachwycić się zwyczajami danego narodu, jednocześnie głosząc ewangelię. Dobrze będzie zobaczyć go w Rzymie... Bo nie wątpię, że się z nim tam spotkam i poczuję jego obecnośc tak mocno, jak wtedy w kwietniu 2005...

Tak więc czas nastał znowu mocny i dotarło do mnie wreszcie, że jest Wielki Post.

wtorek, 22 marca 2011

Jak pieczęć na sercu...

Wieczór. Mały już śpi. Znowu czekam z obiadem na Wilkołaka, który wróci dopiero po 21 z pracy. Czekam i słucham Rubika na youtube :D

Zmęczona jestem, wstaliśmy przed 6 rano, żeby pojechać razem w sprawie paszportu dla małego. W końcu Rzym już za miesiąc :) Zrobiliśmy zdjęcie i złożyliśmy wniosek. Mały będzie mógł jeździć po świecie za jakieś 3 tygodnie.

Wiosna kalendarzowa już nastała. My wreszcie w miarę wyleczeni, mam nadzieję, że tak już się utrzyma. I że słoneczko nas wkrótce wygrzeje :) Ech jak dobrze, znowu powiew wolności po tej zimowej zaspie zamyślenia.

Poza tym to... Zakochałam się. Zawrócił mi w głowie. A w dodatku jest żonaty...

Jest znany jako Wilkołak, a jego żona to niejaka Rivulet :P

I kto dostał zawału hę? :D

Miałam mocny weekend w domu, nie wiem co odwaliło Bogu i Krzyśkowi, ale robili wszystko, żeby mnie uszczęśliwić. Czuję się, jakby mnie ktoś przywrócił do życia po ostatnim stresującym tygodniu. Już się nie boję, że jestem dla nich rozczarowaniem. A takie lęki nachodzą mnie raz na jakiś czas - Zły wie, jak nas zastraszyć. Na szczęście pomoc przychodzi z Góry. Zawsze.

Well, na dowód że naprawdę słucham Rubika, zamieszczam piosenkę:
www.youtube.com/watch?v=ywLlbnIjbgY&NR=1&feature=fvwp
Właśnie słyszałam ją po raz pierwszy i mnie wzruszyła :) I poryczałam się przy scenie, gdzie starsza para spotyka się na moście. Ech. Pozwól nam razem dożyć starości. Tak za Sarą i Tobiaszem powtórzę. Tak powtarzam każdego dnia.

http://www.youtube.com/watch?v=3WWwuA6twKI - a tego słuchałam, kiedy zakochałam się w Krzyśku. I już zawsze kojarzy mi się z naszą pierwszą wspólną wiosną :) I z tym zdziwieniem, kiedy usłyszałam, że jestem piękna. Chyba jeden z największych przełomów w życiu kobiety, która tak długo nie uzyskała potwierdzenia na swoje podstawowe pytanie - ani od taty, ani żadnego innego faceta. Tak długo, że bała się już pytać. Bała się, że jest brzydka i nikt jej nigdy nie pokocha.

Później okazało się, że najbardziej kocha ją Bóg i to on jej zesłał kogoś, kto by to powiedział. Z mocą.

A jak Bóg coś daje, to od razu z górnej półki :)

I tym sposobem przy "Psalmie dla Ciebie" mocniej bije mi serce.

Cóż, jak widać posiadanie dzieci bynajmniej nie oznacza upadku romantyczności w związku. Zwłaszcza kiedy jest to małżeństwo czarownicy i włochatej bestii. Idę umyć włosy.

czwartek, 17 marca 2011

Kiedy wyjdzie słońce i rozgoni ciemne chmury...

Jakoś ta wiosna nie chce przyjść... A tak bardzo już jest potrzebna.

Jesteśmy z małym na antybiotykach - przeziębienie nie dość, że przejść nie chciało, to się jeszcze przepoczwarzyło w coś męczącego. Na szczęście nie dostaliśmy zapalenia płuc, więc nie jest najgorzej.

Mam nadzieję, że przetrwamy ten czas i w końcu wybędziemy na długi spacer. I będzie ciepło i słonecznie, a ja pokażę Gabrysiowi kwiaty, bazie, ptaszki, żuczki i co tam jeszcze wylezie :)

Apropos wyłażenia i stworzonek - przez ostatnie dwa tygodnie mieszkały u mnie w kuchni w słoiku trzy małe myszy. Ich mama chyba zginęła, w każym razie wpełzły mi do kuchni w poszukiwaniu pożywienia. A były tak małe, że zupełnie nie uciekały, tylko się toczyły powoli. Takie puchate szare kulki. Wyłapałam je, odkarmiłam i w niedzielę zostały wypuszczone - podrosły już na tyle, że mogą sobie same dac radę. W każdym razie pewne rzeczy się nie zmieniają. Pamiętam, jak w podstawówce jeszcze dziadek ochrzcił mnie: "panna z myszą". Bo wiecznie jakieś gryzonie miałam po kieszeniach... Cóż, chyba mi to zostało.

Tak poza tym, to patrzę dziś do paszczęki Gabrysia, a tam co? Piąty ząbek już się przebił. Czekamy na niego od pewnego czasu, a on tak po cichutku :P Ergo obrazek po lewej zmodyfikowany.

A ja czytam sobie "Winnetou", żeby poprawić sobie humor. I zakochuję się w tej książce na nowo. Zapomniałam jakoś, ile w niej dobrego i teraz jest jak miód na moje nerwy :) Ech, chyba nigdy nie wyleczę się z Winnetou, tak jak nie wyleczę się z Froda. Stara miłość nie rdzewieje ;) Powiedziałam, howgh!

Cóż rzec jeszcze... Czekamy. A jako że czekamy, to dedykuję szanownym czytelnikom piosenkę Maleo (a raczej jej słowa):

Nadchodzi dzień kiedy wyjdą na jaw
wszystkie kłamstwa, ukryte zbrodnie
to morze bałwochwalstwa
Skąd tyle zdrady, głupoty i ciemności
Czy tak jak my chcesz stanąć w obronie
swojej wolności..

Tak, to my czekamy na znak z góry
Kiedy wyjdzie słońce i rozgoni ciemne chmury
I ja wiem tylu czeka też kiedy na spragnioną ziemię spadnie życiodajny deszcz.

Osamotnieni ale nie powstrzymani
tak często wyszydzani ale niepokonani.
Modlitwa to walka, to amunicja duszy,
tylko miłość Jezusa może każde serce skruszyć

Będę składał dzięki
lecz nie składał nigdy broni.
Wybieraj czy powiesz Bogu tak,
czy mamonie się pokłonisz.
Powiedz mi czy walczysz modlitwą,
czy pistoletem w dłoni
Zdecyduj czy zatracisz się w iluzji
czy dasz prawdzie się wyzwolić.

Tak, to my czekamy na znak z góry
Kiedy wyjdzie słońce i rozgoni ciemne chmury
I ja wiem tylu czeka też kiedy na spragnioną ziemię spadnie życiodajny deszcz.

Well, nic dodać, nic ująć. Pozdrawiam moich białych braci

pomykająca po preriach Rivulet

środa, 9 marca 2011

Po Dniu Kobiet przemyśleń słów kilka.

Czasem trudno jest być księżniczką. Uwierzyć, że nią jestem w głębi. Nie dać się wężowi, który kłamie i chce mnie zniszczyć. Kąsa zmarznięte stopy. Mówi, że jestem brudną służącą. Że nie zasługuję na miłość i nie warto się o mnie starać. Zamiast haftować w swej wieży, siedzę z synkiem, który znowu jest chory. Miast robić ściegi, wycieram zasmarkany nos. Czasem płaczę w ciemne noce i czuję się bardziej samotna, niż zanim wyszłam za mąż. Patrząc na swoje serce, widzę, jak drży. Jak boi się o to, co je oswoiło. W snach ciągle walczę i uciekam. Stają mi przed oczami obrazy, których nie powinnam nigdy zobaczyć. Niekiedy odzywa się najstarszy lęk i wstyd - że urodziłam się dziewczynką. I zimny dreszcz na myśl, że stanę się jak moja mama. Boże, jak wiele masz do sklejania. Ty jeden wiesz, jak mnie przytulić naprawdę...

piątek, 4 marca 2011

Dobry piątek.

Wszystkiego najlepszego dla mojego dziewięciomiesięcznego szkraba i dla Wilkołaka, który ma dziś urodziny !!! :D

A Gabryś już staje przy naszym łóżku i w swoim łóżeczku ha! (właśnie stoi przy mnie). I zaczyna szamać sam chrupki, chleb, jabłka i banany, takie w dużych kawałkach. Wprawdzie biedaczek ma odruch wymiotny dalej, ale lekarka stwierdziła ostatnio, że to może zanikać nawet do roku. Grunt, że próbujemy :) A małemu się spodobało przeżuwanie bananów i jabłek.

Wieczorem jedziemy do Suchej Beskidzkiej. Sasasa.

http://www.youtube.com/watch?v=JT9s3tdMozo - piosenka na dobry weekend.

Namarie!