piątek, 24 lutego 2023

Czułość i uważność, czyli przemyślenia o Wielkim Poście.

Najpierw takie zdjęcie ze spaceru :) Robione przez kratkę ogrodzenia, ale jest. Od kilku dni znów robimy dłuższe wyprawy. Po zimowej zaspie zamyślenia – jaka ulga! Ptaki śpiewają jak szalone, w ogrodzie wybijają już z ziemi hiacynty i tulipany, pod moim świerkiem kołyszą się nieliczne przebiśniegi (niektóre cebulki zostały chyba wykopane przez dzieci...) i wypuszczają czuprynki krokusy. Idzie nowe...

W ramach tego nowego postanowiłam zmienić kolor włosów, bo siwego było już za dużo. No dobra, zmiana nie jest spektakularna, bo ja jednak dobrze czuję się w brązie. Ale jest ciemniejszy, taki czekoladowy, refleksy ma jak poprzednio, no i NIE MA BIELI. Muahaha! Kolorowałam szamponem, bo na razie boję się farby ;)

A poza tym co... Mimochodem jakoś weszliśmy w Wielki Post. Piszę "mimochodem", bo nawet nie udało mi się być na Popielcu. Tak wyszło, nie moja wina, bo ja Popielec i w ogóle chodzenie na mszę bardzo lubię i tu nie ma "a bo mi się nie chciało".

Za to w czwartek rano pięknie mi się ułożyły czytania w brewiarzu. No, 23 był, więc i moje ukochane czytanie o świętym Polikarpie, przy którym zawsze się wzruszam. A ewangelia mi się otworzyła o uczcie w Betanii. Dlatego poczułam się jak wśród starych znajomych i właśnie w takim klimacie zaczęłam ten czas.

Ostatnie wydarzenia pokazały, że nasze życie tu jest tylko na chwilę. Ani się obejrzymy, a będziemy już tam, w komplecie. Więc dobrze jest się tam zadomawiać już teraz. To trochę jak planowanie podróży – zawsze czytam, szukam ciekawostek, zakochuję się... a potem jadę i jestem jak u siebie.

Dlatego w tytule napisałam: czułość. Bo wkroczenie w Wielki Post to nie rozpoczęcie umartwień i smutnego czasu. Raczej stanięcie w progu domu i zaglądanie do środka, by zachwycić się jego zapachem i widokiem. Niebo jest tak blisko. Wielki Post – czas bycia przy. Bo że Bóg jest cały czas przy mnie, to wiem. Ale teraz ja mogę być bardziej przy Jezusie – tak jak w Adwencie byłam bardziej przy jego mamie, Elżbiecie, Józefie i Zachariaszu. Dobry czas.

I uważność. Bo w codzienności Pan Bóg zrzuca mi na ziemię różne zdarzenia i ludzi, jak skarby. Mogę ich nie zauważyć i minąć, a mogę się zachwycić. To już zależy od mojego otwartego (lub zamkniętego) oka.

Oby – mimo przeciwności – to był dla nas piękny czas. Pascha się zbliża!

piątek, 17 lutego 2023

Cisza.

Cisza tu...

Na początku spowodowana feriami i nawałem domowych zajęć.

Ale potem, gdy już miałam coś napisać, wydarzyło się coś niespodziewanego. Odszedł ktoś z naszego otoczenia, niewiele starszy ode mnie, mąż i ojciec trójki dzieci.

Tak szczerze to mojej nieustannej świadomości tego, jak kruche jest życie, złamało mnie to. Może przez to, że dopiero co żegnaliśmy Darka i jeszcze tamto wspomnienie boli, a tu już nowe.

Jest jednak nadzieja, ta największa – że i tak wszyscy spotkamy się w niebie. Co do tego nie mam wątpliwości. Tylko nie lubię rozstań, przerażają mnie.

I zawsze odżywa we mnie jakiś pierwotny lęk, taki odziedziczony... po prababci, która żoną była krótko, a samotną mamą bardzo długo. Mąż zginął w obozie zamordowany przez Niemców. Ten lęk przed samotnością i tęsknotą za kimś jest we mnie bardzo mocny.

Niemniej... dwa dni temu Ela wróciła ze szkoły. Chodzi do klasy z córeczką tego znajomego, który zmarł. I powiedziała coś takiego: "A. mówi, że jej tatuś spełnił wreszcie swoje największe marzenie! Jest w niebie!".

 Oby i o nas dało się tak powiedzieć!

piątek, 3 lutego 2023

"Namaluj mi anioła". I połowa ferii.

Kochani, mam jakąś awarię i komputer blokuje możliwość zalogowania się podczas pisania komentarzy. Znam się na tym jak kura na pieprzu i jeszcze nie wiem, jak to naprawić. Dlatego nie odpisuję na komentarze i nie odzywam się na Waszych blogach, choć czytam. Wybaczcie...

Tymczasem pierwszy tydzień ferii za nami.

Byliśmy w kinie na "Kocie w butach" – oj bardzo nam się podobał. Biorąc pod uwagę jakość filmów dla dzieci w ostatnim czasie, naprawdę przyjemnie mnie zaskoczył. Mądrym przesłaniem zwłaszcza.

Starszaki biały zajęcia w jednym z krakowskich muzeów. Tak żeby się nie nudzili. A pierworodny jedzie na zimowisko w góry już za kilka dni.

Poza tym dni mijają powoli... Choć to określenie słabo oddaje to, co się u nas dzieje.

To nie jest tak, że sobie odpoczywamy, czytamy książki leżąc i pachnąc na pięknej sofie czy oglądamy filmy familijne zajadając zdrowe przekąski :P

Owszem, oglądamy te filmy i czytamy sporo, ale w innych okolicznościach. Nie wiem, kto robi ostatnio większy bałagan – maluchy, starszaki, czy królik xD

I ja w tym wszystkim trochę mam kryzys i uciekam do pisania. Chociaż jedna rzecz, która nie znika tuż po tym, gdy kończę nad nią pracować.

No i czytam. Między innymi nadganiam powieści z eSPe. Ostatnio skończyłam "Namaluj mi anioła" Małgosi Lis. I bardzo polecam.

Wrzucam recenzję, którą napisałam na instagramie :)

Sięgając po najnowszą książkę Małgorzaty Lis "Namaluj mi anioła" zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Będzie anielsko – czyli jak? Sielsko? Sentymentalnie? A może wręcz przeciwnie i na kartach powieści będzie się można trochę dokształcić w zakresie angelologii?

Wzięłam do ręki pięknie wydaną (moim zdaniem to jedna z najbardziej zachęcających okładek i tytułów w całej serii) książkę i... przepadałam ❤️

Historia jest nieoczywista. Wreszcie czytałam powieść obyczajową, w której nie byłam w stanie po pierwszym rozdziale domyślić się zakończenia 🤣 I już za te splątane wątki należą się duże brawa.

Postaci aniołów odgrywają ważną rolę, ale właśnie w taki sposób, jak lubię – niejako schodziły z obrazów i mieszały w życiu bohaterów, pokazując, że są żywymi istotami. W tym momencie muszę wspomnieć, że i w mojej rodzinie archaniołowie zajmują szczególne miejsce, będąc patronami trzech naszych synów. W związku z tym kojarzą mi się z konkretnymi wydarzeniami i ratowaniem chłopaków w sytuacjach bardzo groźnych. Z samym życiem, a nie tylko z ikonami (których w domu mamy sporo) czy fragmentami Pisma Świętego. Może dlatego tak dobrze odnalazłam się w tej opowieści, bo było życiowo, normalnie, a sacrum ściśle łączyło się z profanum, bez sztucznych podziałów.

Warto sięgnąć po tą książkę także dla uroczej chatki na Podlasiu należącej do pewnego malarza... Więcej nie zdradzę, ale tym wątkiem byłam naprawdę zauroczona.

Jedyne, co mi troszkę zgrzytało – i w zasadzie dotyczy to większości powieści obyczajowych, których bohaterkami są kobiety po trzydziestce – to momentami niedojrzałe zachowania bohaterów, od których oczekiwałabym na przykład większej niezależności od rodziców.

Ale pomijając to, "Namaluj mi anioła" Małgorzaty Lis mogę uznać spokojnie za jej najlepszą książkę i polecić – bardzo piękna, kojąca opowieść. Taka przywracająca nadzieję i pokazująca, że to, co trudne, może okazać się początkiem czegoś dobrego
❤️