Widzicie? Ja stoję :) A jeszcze rok temu byłem schowany w brzuchu mamy i cała rodzina się zastanawiała, jak wyglądam.
Raczkuję sobie po domu, staję przy krzesłach i skrzynkach, zaliczam od czasu do czasu guzy na głowie. Słyszę, jak dużo osób się zastanawia, jaki był ten miniony rok. Ja i moja mama uważamy, że był wspaniały.
Bo się urodziłem pewnego lutowego dnia, na przedwiośniu. Bo byłem chrzczony na Wielkanoc. Rosłem sobie, uśmiechałem się do rodziców i rodzeństwa. W lipcu byłem w górach i moczyłem stópki w rzece. Potem pojechałem z rodziną na Kaszuby (do Jerzyka, Gisi i Reginki :)) i nad morze. Nauczyłem się siedzieć na plaży, patrząc na morskie fale. A później przyszła jesień, a ja rosłem coraz bardziej, przypominając grubiutkiego Kubusia Puchatka. Trochę sobie pełzałem, ale tylko wtedy, gdy w pobliżu widziałem coś ciekawego. W grudniu udało mi się wreszcie załapać, o co chodzi z tym raczkowaniem. I na Wigilię raczkowałem już na całego - u dziadków, a potem w naszym domu. A teraz lubię, gdy mama trzyma mnie za ręce, a ja wstaję i próbuję chodzić.
Całkiem nieźle jak na 10 miesięcy, prawda?
A teraz czekam niecierpliwie na miesiąc luty. Wszyscy mi mówią, że będę miał wtedy pierwszy tort urodzinowy i świeczki. I że w tym roku to ja zacznę naszą urodzinową kolejkę. Będzie się działo! Trzymajcie za mnie kciuki ;)
W dodatku mój najstarszy braciszek skończy w tym roku 10 lat i pójdzie do Pierwszej Komunii. Rodzice są tym bardzo przejęci. To będzie kolejny ważny rok w życiu naszej rodziny, tak czuję.
***