Czas pędzi, zrobił się październik. Coraz bardziej żółto za oknem. Szybko mija dzień za dniem, więc jest nadzieja, że przemkniemy przez jesienno-zimowy czas bezboleśnie. To jest dobre przy dzieciach - że nie ma się czasu, żeby popaść w depresyjne myśli, patrząc na szybko zapadający zmrok. Czy to wiosna, czy jesień - jest wesoło.
My dalej bez sprawnego komputera, więc odpisuję na komentarze tu :) Dziękuję za polecane książki. "Bliznę po ważce" muszę w końcu kupić i przeczytać, bo bardzo lubię styl autorki, a przy serii "Blask Corredo" zawsze odpoczywam. Kaszubko, "Mamoko" znamy oczywiście, jest świetne! :)
Co do badań prenatalnych - za trzy tygodnie mam umówione usg "połówkowe", to megadokładne, także ten... Może podejrzymy, kto tam mieszka w środku. I mam nadzieję, że wyniki będą ok, bo przy dziewczynkach po tym usg miałam dużo nerwów. Wprawdzie potem wszystko dobrze się skończyło, ale jednak... Nie lubię się użerać z lekarzami, którzy teraz powszechnie reagują na jakiś niepokojący ich widok nieprzyjemnymi minami i sugestiami, że w razie czego można coś z tym jeszcze zrobić. Niech spadają na bambus i sami coś ze sobą zrobią. Dobrze że lekarka, która prowadzi moją ciążę nie ma takich pomysłów. Tyle że nie ma też dobrego sprzętu i sama wysyła pacjentki na usg do innych gabinetów. Ale mimo to jestem z niej zadowolona i nie zamieniłabym na inną :)
Póki co cieszę się coraz wyraźniejszymi ruchami malucha. I myślę o wiośnie, która przyniesie kolejne zmiany w naszym życiu. Jak zwykle w ciąży, cały ten czas oczekiwania wydaje mi się jakiś nierealny. Jakby życie poza życiem. Pewnie, będzie jesień, święta (i fajnie!), nowy rok, ale ja w głowie cały czas jestem już na przełomie lutego i marca - nie mogę przestać o tym myśleć. Pomaga widok czterech buzi - one też kiedyś były wspaniałą tajemnicą czekającą na odkrycie, a teraz są obok, rosną, uśmiechają się. Cierpliwości i odwagi... To już piąty miesiąc, prawie połowa... Wytrzymaj, maluszku, pracuj tam nad sobą spokojnie. Wszyscy już za tobą tęsknią.
A co u starszaków... Sara przyswaja nowe słowa w zadziwiającym tempie i jak na swój wiek mówi bardzo dużo i poprawnie W zasadzie spokojnie mogłabym ją już puścić do grupy maluchów, bo dużo śpiewa, rysuje i chętnie przebywa z innymi dziećmi, ale chcę ją jeszcze potrzymać w domu - co ja bym tu robiła sama?!. Długonoga Ela śmiga co rano w nowym płaszczyku do przedszkola, gdzie cieszy się nowymi koleżankami (kilka osób doszło we wrześniu, a nasze dziewczę oczywiście starało się nimi zaopiekować i ułatwić adaptację). Rafał jest zachwycony treningami piłki nożnej i tym, że w zerówce są zadania domowe (no tak, bo może się poczuć już prawie jak poważny uczeń szkoły ;) w końcu już za rok dołączy do brata). A Gabryś, jak to Gabryś, spina się i próbuje wszystko robić perfekcyjnie (jak nauczyć dzieciaka luzu? to chyba problem z większością pierworodnych), boi się niepowodzeń - ale cieszy go szkoła i jest dobry w tym, co robi. Generalnie chłopcy nie raz zadziwiają kreatywnością.
To plus braku telewizora w domu - wystarczy zostawić dzieciaki obłożone książkami, ze stertą bloków rysunkowych, kredek, a do tego nożyczkami i klejem... A potem patrzeć (najlepiej z drugiego pokoju, żeby nie rozpraszać), jak powstają niezwykłe dzieła, tym ciekawsze, że pozbawione wpływu dorosłych. Rysunki, komiksy, księgi, modele (i to jakie!), gry, figurki... Ewentualnie można dać im grę planszową albo szachy i też się wycofać - wieczór mija niepostrzeżenie, bez narzekania na nudę... Za to ile jest zrzędzenia, że już trzeba kłaść się spać, a tu jeszcze tyle ciekawych rzeczy do zrobienia :P
Oczywiście zimna, deszczowa pogoda robi swoje - pierwsze przeziębienia już za nami. Chwilowo mam w domu kaszlącego Gabrysia. Właśnie razem z Sarą wyjęli z lodówki kawałki plastra miodu (prezent od znajomych) i wysysają miód z wosku. Hmmm... chyba do nich dołączę :)