poniedziałek, 22 lipca 2024

Upały...

... trwają w Krakowie. Ratujemy się wodą w różnych ilościach, lodami w ilościach iście nieprzyzwoitych, no i napojami – niekoniecznie zdrowymi :P W końcu są wakacje.

Jej, jak lubię ten luz... Wstajemy kiedy chcemy, na śniadanie jemy to, na co mamy ochotę i nikt nas nie goni. Jeśli chcemy, możemy jechać nad wodę (odkryliśmy Bagry – za moich czasów to był brudny zakątek, a teraz znajdują się tam zadbane plaże, no i klimat jest taki, jak lubimy. Wakacyjny vibe. Wieczorami gramy w planszówki, oglądamy filmy. Będziemy za tym tęsknić cały rok, więc korzystamy.

No i odliczamy do wyjazdu. Wyszukuję ciekawe miejsca warte odwiedzenia, pola namiotowe (ktoś może coś poleci??? Suwałki i Podlasie!!), przeglądam trasy... Planujemy razem i już nie możemy się doczekać. W tych rodzinnych wyjazdach jest coś, co daje siłę. I wiemy z Krzyśkiem, że nie odpoczniemy tak, jak osoby bezdzietne ;), ale za to zdobędziemy coś zupełnie innego, bardzo cennego. Takie wyprawy łączą.

A ja ofkors nie mam czasu za bardzo, by robić zdjęcia, bo tyle się dzieje. Nawet zrobienie sobie uczciwej sesji z nowymi książkami było wyzwaniem.

Wiem, że seria o niebieskim domu się czyta – jedni już dawno skończyli "Lato włóczykijów" i jęczą o kolejną część ;), inni dopiero poznają poprzednie książki. Każda recenzja, zdjęcie, relacja, to dla mnie wielka radość :) I wiecie, pisze się kolejna książka dla młodszych. Nie wiem, kiedy się wyda, ale mam nadzieję, że nie trzeba będzie długo czekać.

Poprawia się też kolejna historia dla dorosłych. Szczerze – siedzę i się śmieję, bo już zapomniałam, jakie tam były obłędne dialogi :) I jak trudne sprawy przeplatały się z lekkimi, a całość była ciepła i rodzinna – w ten typowy dla mnie, nieco niestandardowy sposób.

I bardzo Wam dziękuję za piękne przyjęcie "Imienia dla Róży"! W ogóle bardzo się cieszę, że ta książka powstała i się ukazała. Zadziorna główna bohaterka jest jedną z moich ukochanych literackich postaci i to dla mnie zaszczyt, że mogłam ją stworzyć osobiście ;) Serio, nie lubię się chwalić, ale jestem z niej dumna :D

 A to jedna z recenzji na lubimyczytac.pl:

"Co to jest za powieść! Nie dajcie się zwieść różowej okładce i delikatnym magnoliom! Główna bohaterka jest harda i mocna duchem, nosi glany, pije piwo (choć chwilowo nie może),prowadzi sklep hydrauliczny, wychowuje czterech synów, w kilku słowach potrafi usadzić nadgorliwą teściową... Ale nagle staje na kruchym lodzie... albo raczej pod murem, wobec którego jej siła może okazać się zbyt słaba... Co to za sprawa i jak się potoczy jej dalsze życie? Ta powieść zapewni Wam rollercoaster emocji. Czyta się wyjątkowo przyjemnie. Napisana jest lekkim, momentami poetyckim stylem, można z niej wyłowić mnóstwo cytatów - perełek, choć o rzeczach ważnych mówi dosadnie, bez owijania w bawełnę i prosto między oczy. Ponadto poznamy Kraków nie zatłoczonym szlakiem turysty, nie od strony bogatych knajp i królewskich zabytków (choć o nich też będzie mowa),lecz oczami mieszkańca, klimatycznymi, cichymi uliczkami, w porze jesienno-zimowej. Naprawdę mocno polecam."

(fot. Moje Czytanie – Marzena)

wtorek, 9 lipca 2024

Kaszuby...

Uff, wreszcie w domu! Po czterech szalonych dniach w podróży znów jestem w Krakowie i próbuję ułożyć sobie w głowie ostatnie wydarzenia.

Było pięknie! Podróżując przez całą Polskę zdałam sobie sprawę, że dla mnie to jeden z największych plusów bycia pisarką. Uwielbiam włóczęgę i teraz znów mogę to robić częściej. Bo mam powód :) A przy dzieciach nie jest łatwo wyrwać się z domu. Na szczęście dzielny mąż wspiera!
Były targi w Kościerzynie i mnóstwo dobrych spotkań z czytelnikami i innymi autorkami. Dziękuję szczególnie Daria Kaszubowska - autorka – za gościnę i szalone przygody :)
Dzień później szalałyśmy z Darią na kolejnej kaszubskiej imprezie.
I wiecie co?
To naprawdę skandal, że Kraków i Kaszuby są tak daleko :D Ja chcę więcej!
Do ùzdrzeniô! 🖤💛

wtorek, 2 lipca 2024

Wakacje i normalność.

Zaczął się lipiec, a ja dopiero dochodzę do siebie. Trochę mi żal... Pierwszy raz od wielu lat ominęła mnie cała końcówka czerwca – koniec roku szkolnego, pożegnania, pikniki rodzinne, wianki. Było za to leżenie w łóżku i łykanie leków. Brr.

Nie pisałam nic o urodzinach dzieci, ani o świadectwach, ani naszych wakacyjnych planach... A tak naprawdę tym żyjemy. Pierwsza połowa czerwca to urodziny najstarszego (już czternaste!) i Sary (ósme!). Koniec roku szkolnego oznacza tym razem, że już od września najstarszy zacznie ósmą klasę (!), a najmłodsza zacznie przygodę z przedszkolem. Dziwnie mi z tym. Z jednej strony jestem mega dumna, a z drugiej celebruję te momenty, gdy JESZCZE jesteśmy w domu w komplecie. Bo niby zostało sporo czasu do wyfrunięcia starszaków z gniazda, ale jednak... Patrząc na dzieciaki widzę najlepiej, że lata mijają szybko. I niby jest łatwiej, ale już czegoś szkoda.

Dlatego choć pierwszy tydzień wakacji był trudny (jak zawsze, gdy nagle rozkład dnia gwałtownie się zmienia), to dobrze było pobyć razem. Zwłaszcza że trwało to krótko. Teraz starsza czwórka szaleje z dziadkami w górach, a już wkrótce czekają nas kolejne wyjazdy i wyzwania. Na przykład ja mam wolny od rodziny weekend i jadę sama na Kaszuby. Będę na Targach Książki w Kościerzynie.

Zobaczę Darię, morze, Trójmiasto i to wszystko, za czym tęsknię. Szkoda tylko, że sama. Znaczy bardzo fajnie, że jadę, ale no. Do naszego rodzinnego wypadu musimy jeszcze poczekać – do sierpnia. Kierunek w tym roku: Podlasie, Suwałki, wschodni kawałek Mazur. Będzie ciekawie :)

W sierpniu będziemy też świętować piętnastą rocznicę ślubu... Jakoś tak dużo :) Ale nie na tyle, żeby się nasycić czy znudzić :) I obyśmy się nigdy nie znudzili.

Tak sobie myślę patrząc na nas coraz starszych, na coraz większe dzieci, na nasz zmieniający się dom i nową biblioteczkę zrobioną przez Krzyśka (z honorowym miejscem na moje książki)... Że fajnie jest. Wiele spraw jest trudnych, zdrowie nie zawsze dopisuje, a z dziećmi zawsze jest pełno wyzwań, ale no. To jest życie. Praca, książki, te wszystkie "oficjalne" sprawy, które musimy ogarniać – to tylko dodatek. Życie jest w tym bulgoczącym codziennym chaosie pełnym rąk i twarzy.

I to takie doświadczenie, o którym można przeczytać tu:

Bo fajnie się tym dzielić. Tak przy okazji. Gdzieś w przerwie między robieniem naleśników i graniem w planszówkę ze stadem.

Obyśmy pozostali wolni i dzicy, tacy właśnie jak teraz. Nieinstagramowi. Normalni.

I Wam też tego życzę!

niedziela, 23 czerwca 2024

Gorączka czerwcowych nocy :P

Tia, brzmi romantycznie, a prawda jest taka, że od dwóch tygodni leżę i nie mam siły na nic. No doprawiłam się... Gorączka, zatoki zapchane, ból gardła, utrata głosu, takie tam... Dostałam wreszcie antybiotyk i baaardzo bym chciała, żeby wreszcie postawiło mnie to na nogi. Bo tu kurcze wakacje się zaczęły, a ja nie mam siły na nic i dostaję zadyszki nawet po wyprawie do łazienki :P

W sumie nie powinno mnie to dziwić – tak przypuszczałam, że zimowo-wiosenne problemy się odbiją prędzej czy później i dadzą znać jakąś chorobą. Starałam się dać radę i być silna, ale no. Nie dałam rady ;) Może muszę swoje odchorować, żeby się uwolnić od traumy?

Bardzo liczę na to, że tego lata odpoczniemy i naładujemy akumulatory, żeby wejść w kolejny sezon z nowymi siłami. I poczuciem, że możemy żyć tak jak chcemy, odważnie i na całego.

Tymczasem doszła do mnie paczka z książkami... Pewnie ucieszę się nią bardziej, gdy już dojdę do siebie, ale wrzucam fotę ku pamięci:

Piękna powieść o szalonej mamie wielodzietnej mającej w domu pięciu mężczyzn i oczekującej na narodziny córeczki. A w niej:

dużo humoru, czasem ciętej ironii, kilka mocnych sylwetek kobiet (w tym jedna wredna teściowa ;)), kot-przybłęda, Kraków widziany oczami kogoś, kto mieszka w nim od dziecka, Karol Wojtyła przemykający się dębnickimi uliczkami we wspomnieniach, Wisława Szymborska robiąca zakupy w nietypowym sklepie hydraulicznym, szum wiślanych fal tuż pod Wawelem... I oczywiście tęsknota za górami :)

Premiera w lipcu, ale polecam już teraz :) Gdyby ktoś chciał egzemplarz z autografem, piszcie w komentarzach lub łapcie mnie na messengerze.

Jeśli nie umrę od kaszlu, to prawdopodobnie odpiszę :P

Wszystkiego dobrego na progu lata!

środa, 12 czerwca 2024

Zapach miodu w bukowych pniach...

Zapraszam na wędrówkę śladami naszej ekipy... Gdzie "Skrzydła Hani" spotykają się z "Na końcu świata" i na żywo uzyskują zupełnie nowy wymiar...

Sercu bliski Beskid Niski i Pogórze. I poczucie, że wróciłam do siebie 🙂 Okej, to samo mam między innymi w kochanym Beskidzie Wyspowym, na Podhalu i na Kaszubach, ale tutaj coś woła mnie szczególnie. Są różne piękne końce świata, ale ten jest najbardziej mój. Pewnie dlatego, że taki dziki. Nie lubię uporządkowanych miejsc 🙂
Nocowaliśmy blisko miejsca, gdzie rozgrywa się akcja "Skrzydeł Hani". Piłam wodę, która pachniała jak podczas wakacji w dzieciństwie, patrzyłam na ten sam las, choć z drugiej strony góry. Dzieci wspinały się na drzewa tak podobne do tych, na których sama zdzierałam kolana i łydki.
Widzieliśmy miejsca opisane w "Na końcu świata". Wysowa, Kwiatoń, Klimkówka, Gorlice, Biecz z daleka... Muszę przyznać, że co chwilę łapałam się na myśli: "A mogłam to opisać! No, teraz bym to dodała! Ojej, jaka szkoda, że wtedy tego nie wiedziałam!".
Tak to jest 🙂 Nie da się napisać wszystkiego. A jak już się napisze, to lepiej do tego nie wracać. I pisać dalej, próbować ująć w słowa to, czego poprzednio zabrakło. Książki są dla czytelników. Ciągłe poszukiwanie dla autorów. I przyjmowanie do wiadomości, że choćby nie wiem jak się starało, to nie uniknie się błędów. Ja, choć piszę o drogich mi stronach, cały czas się uczę. Zwiedzam, dużo czytam... i jeszcze tyle nie wiem!
Najważniejsze, żeby powieść poruszyła serce. I (w przypadku moich) skłoniła do ruszenia w podróż. Po kraju, ale także w głąb siebie ❤

@domkiharklowa dziękujemy za gościnę! ❤️❤️❤️