wtorek, 2 lipca 2024

Wakacje i normalność.

Zaczął się lipiec, a ja dopiero dochodzę do siebie. Trochę mi żal... Pierwszy raz od wielu lat ominęła mnie cała końcówka czerwca – koniec roku szkolnego, pożegnania, pikniki rodzinne, wianki. Było za to leżenie w łóżku i łykanie leków. Brr.

Nie pisałam nic o urodzinach dzieci, ani o świadectwach, ani naszych wakacyjnych planach... A tak naprawdę tym żyjemy. Pierwsza połowa czerwca to urodziny najstarszego (już czternaste!) i Sary (ósme!). Koniec roku szkolnego oznacza tym razem, że już od września najstarszy zacznie ósmą klasę (!), a najmłodsza zacznie przygodę z przedszkolem. Dziwnie mi z tym. Z jednej strony jestem mega dumna, a z drugiej celebruję te momenty, gdy JESZCZE jesteśmy w domu w komplecie. Bo niby zostało sporo czasu do wyfrunięcia starszaków z gniazda, ale jednak... Patrząc na dzieciaki widzę najlepiej, że lata mijają szybko. I niby jest łatwiej, ale już czegoś szkoda.

Dlatego choć pierwszy tydzień wakacji był trudny (jak zawsze, gdy nagle rozkład dnia gwałtownie się zmienia), to dobrze było pobyć razem. Zwłaszcza że trwało to krótko. Teraz starsza czwórka szaleje z dziadkami w górach, a już wkrótce czekają nas kolejne wyjazdy i wyzwania. Na przykład ja mam wolny od rodziny weekend i jadę sama na Kaszuby. Będę na Targach Książki w Kościerzynie.

Zobaczę Darię, morze, Trójmiasto i to wszystko, za czym tęsknię. Szkoda tylko, że sama. Znaczy bardzo fajnie, że jadę, ale no. Do naszego rodzinnego wypadu musimy jeszcze poczekać – do sierpnia. Kierunek w tym roku: Podlasie, Suwałki, wschodni kawałek Mazur. Będzie ciekawie :)

W sierpniu będziemy też świętować piętnastą rocznicę ślubu... Jakoś tak dużo :) Ale nie na tyle, żeby się nasycić czy znudzić :) I obyśmy się nigdy nie znudzili.

Tak sobie myślę patrząc na nas coraz starszych, na coraz większe dzieci, na nasz zmieniający się dom i nową biblioteczkę zrobioną przez Krzyśka (z honorowym miejscem na moje książki)... Że fajnie jest. Wiele spraw jest trudnych, zdrowie nie zawsze dopisuje, a z dziećmi zawsze jest pełno wyzwań, ale no. To jest życie. Praca, książki, te wszystkie "oficjalne" sprawy, które musimy ogarniać – to tylko dodatek. Życie jest w tym bulgoczącym codziennym chaosie pełnym rąk i twarzy.

I to takie doświadczenie, o którym można przeczytać tu:

Bo fajnie się tym dzielić. Tak przy okazji. Gdzieś w przerwie między robieniem naleśników i graniem w planszówkę ze stadem.

Obyśmy pozostali wolni i dzicy, tacy właśnie jak teraz. Nieinstagramowi. Normalni.

I Wam też tego życzę!

3 komentarze:

  1. Lubię Kaszuby i bardzo doceniam kaszubską pieczołowitość w pielęgnowaniu języka, strojów i tradycji. Niech Ci tam będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe wakacyjne plany! Koniecznie zajrzyjcie do Suwalskiego Parku Krajobrazowego - to naprawdę jedno z najbardziej niezwykłych (według nas oczywiście) miejsc w Polsce. Także z tego powodu, że nadal dość puste, mniej turystów niż na Mazurach czy Kaszubach. Dobrych wrażeń!
    mama trójeczki

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne kaszubskie krajobrazy. My też dopiero w sierpniu gdzieś razem pojedziemy. Na razie siedzimy w Krakowie, a ja leczę przeziębienie. Załatwiłam się wentylatorem jak było upalnie. Serdeczności dla Ciebie i rodziny

    OdpowiedzUsuń