Ziiiiimno... Jeszcze tydzień temu gotowaliśmy się w krótkich rękawkach, a teraz bez zimowej kurtki i czapki rano można zamarznąć. Rozumiem, że przyszła jesień, a za jesienią lubi dreptać zima, ale jednak trochę to zbyt gwałtowne, jak dla mnie. Zmiany...
Z dzieciaczkiem wszystko ok, rośnie obywatel. Wczoraj podglądałam go na usg i słuchałam bijącego serduszka. Mały buziak. Machał rączką. Teraz trochę mniej się o niego boję, bo od czasu do czasu czuję już jego podrygiwania. Delikatnie, ale są. W sumie to nawet wolę tak delikatnie, jak sobie przypomnę, jaki mocny potrafi być kopniak w żebra od środka... No, wszystko przede mną :P Znam tą drogę już aż za dobrze, w tym momencie odpoczywam po paśmie mdłości (dałam radę po raz piąty, hahaha!) i zbieram siły na etap wieloryba, drętwiejących nóg i bolącego kręgosłupa. Ciekawe, że dawanie życia boli nie tylko w momencie porodu, ale też długo przed, a jeszcze dłużej po Hm, po to się w zasadzie chyba nie kończy? Nie wiem, może kiedyś się dowiem. Może jak dociągnę do 90-tych urodzin, to zamieszczę tu stosowny dopisek :P
W sobotę imieniny chłopaków (może w przyszłym roku będą tego dnia potrójne? zobaczymy :)). Mamy parę pomysłów na świętowanie. A w ramach prezentu dla obu chłopaków - książki. To się u nas sprawdza najlepiej, może nie licząc klocków Lego. Gabryś czyta już chyba szybciej ode mnie (serio, a ja czytam bardzo szybko, także ten...), a Rafał właśnie się uczy, więc przyda mu się. Kupiłam trzecią i czwartą część przygód rodzinki z ośmiorgiem dzieci, z serii "8+2" Anne-Cath. Vestly. W wakacje wciągnęły nas dwie pierwsze (Aniu, wielkie dzięki! ;)), zwłaszcza w "Domku w lesie" zaczytywaliśmy się podczas pobytu w górach, bo było jak o nas. Naprawdę świetna seria, przypomina mi stylem trochę książki Astrid Lindgren lub "Narnię" Lewisa (tyle że to nie fantastyka), także zaiste nasze klimaty. Baaardzo polecam!
No, wiadomo, co będziemy czytać od soboty :) Póki co na tapecie mamy drugą część "Solilandii" Beaty Kołodziej - też świetna książka dla dzieci, opowiadająca o wielickich skrzatach. Jak skończymy, to pożyczymy z biblioteki kolejną, bo warto :) Jak już mam czytać na głos, to coś, co samej mi się podoba :P A nie da się ukryć, zaczęliśmy ostry sezon czytelniczy. W wakacje to jakoś mimo wszystko było tyle rzeczy do zrobienia, tyle planów od rana do wieczora, że czasem na książkę brakowało czasu - tylko te kilka chwil przed spaniem. Teraz po powrocie dzieci do domu i odrobieniu zadań nie ma raczej mowy o wyjściu na podwórko, niestety. Więc siadamy i czytamy, czytamy... Aż w końcu mama chrypi jak stary gramofon :P Ale czytam póki jest to potrzebne, pewnie za jakiś czas (choć póki co jest to odległa przyszłość) każdy będzie się zaszywał w pokoju w własną książką i czytał sam. Pewnie wtedy będzie mi takich momentów brakowało. Chociaż... może wtedy będziemy sobie nawzajem czytać zabawne fragmenty i polecać nowinki. Oby :)
A Wy zachwyciliście się ostatnio jakąś książką? :)