poniedziałek, 30 maja 2022

Po wypadzie w zielone. I po Dniu Mamy. I w ogóle ;)

 

Niedziela w Ojcowie... Dobrze było przypomnieć sobie, gdzie mi najlepiej. I jak dobrze jest, kiedy idzie się szlakiem między drzewami, a obok szumi strumień...

No i chociaż czasem zazdrościłam samotnie idącym parom, to jednak dobrze było iść razem z naszą gromadą. Nawet gdy marudzili ;)

Rozmawiałam wczoraj z Krzyśkiem trochę, układając sobie w głowie to, co się dzieje ostatnio.

Bo tak, fajnie że udało się wydać książki (już dwie), fajnie było zyskać nowe doświadczenia typu wywiad czy audycja w radiu (nie chwaliłam się, ale można było mnie posłuchać w Strefie Rodzica w Polskim Radiu w zeszłą środę - nie wiem, czy gdzieś jest nagranie, nie sprawdzałam :P zresztą rozmawiając z panią Puścikowską o moich książkach myślami byłam... w szpitalu, gdzie Rafał miał zakładany gips na skręconej ręce).

Ale to całe zamieszanie pokazuje mi wyraźnie, że...

Ja po prostu lubię pisać. Tak, jak czuję. I będę to robić, po swojemu.

Muszę pamiętać, po co to robię. Że najpierw jest radość z podróżowania i to ona jest najważniejsza, a potem dopiero pisanie. Może się powtarzam, ale naprawdę łatwo jest stracić serce i pod pozorem rozsądku zacząć robić rzeczy, których się nie chce.

I cóż, zobaczyłam dość jaskrawo, że bycie mamą to o wiele cięższa i bardziej wartościowa praca, niż ta moja pisanina (to by było na tyle, jeśli chodzi o komentarze niektórych, że "wreszcie jestem spełniona zawodowo"). Dobrze móc to dostrzec i docenić to, co nie doceniane. Bez promocji, autografów, bez możliwości napisania zakończenia, po prostu - z dnia na dzień, po cichu. Najpiękniejsze dzieło ever.

I trudne.

Bo w zeszłym tygodniu kręcącym się wokół Dnia Mamy dużo się działo i emocje były. Przedstawienia, serduszka, laurki.

Ale były też dwie wyprawy do szpitala, w tym jedna zakończona gipsem na ręce Rafała.

Były nieprzespane noce. Muszę w końcu odstawić Anię od piersi i wreszcie przespać więcej niż pięć urywanych godzin.

Było sporo kłótni i uciszania krzyków. I w ogóle, bałagan. Ale nawet mój tata (!) stwierdził ostatnio, że porządek będę mieć, gdy już będę na tym babciowym etapie życia. Na razie chodzi zupełnie o coś innego.

Whatever, mam jeszcze dwie imprezy urodzinowe do ogarnięcia. I pierwsze w życiu spotkanie autorskie. I muszę przyznać szczerze, że stresuje mnie to wszystko, choć jest dobre i na pewno potem będę za wszystko wdzięczna.

Jak już to całe zamieszanie się skończy, musimy gdzieś wyjechać i wyciszyć się na totalu. No i znaleźć choć jeden dzień, by zostawić dzieci z opiekunką i być tylko we dwoje. Zdecydowanie zbyt długo nie byliśmy na randce. Marzy mi się randka na Turbaczu ;) I powrót do źródeł.

poniedziałek, 23 maja 2022

Przed Dniem Mamy i premierą "Morskich bałwanów" :)

Hej hej!

Zacznę od dobrej wiadomości – "Morskie bałwany" będą dostępne w księgarniach już w ten piątek! Także ten, zachęcam do kupowania i rozsyłania informacji wśród znajomych ;)

Jak w ogóle podoba Wam się "Niebieski dom"? Kto już czytał?

Jeśli przypadł Wam do gustu i macie wolną chwilkę, możecie skrobnąć dobre słowo lub dać gwiazdki na przykład na stronie Bonito czy innej księgarni. Będzie mi bardzo miło :) I z góry dziękuję ;))

Co poza tym... Też czekacie na Dzień Mamy? U mnie przedstawienie w przedszkolu już jutro, a z kolei Elka prawie obgryza paznokcie, bo gdzieś ma schowany prezent, ale chce dać dopiero w czwartek :D Ciekawe czy wytrzyma...

Poza tym w środę przewinie się przez nasz dom tłum dziewczynek, zaległe urodziny najstarszej panienki. Będzie się działo!

A już za tydzień w najfajniejszej szkole w Krakowie:

Poza tym cała masa wycieczek i spotkań, o których trzeba pamiętać. Ale to dobrze. Tak za tym tęskniliśmy w czasie pandemii... Dzieci wreszcie się doczekały wyjazdów z klasami i pikników z przyjaciółmi. Uff...

I tak mija maj... Nie do uwierzenia, już prawie finisz. A mógłby trwać i trwać...

poniedziałek, 16 maja 2022

Morskie bałwany. Tęsknota za morzem i odpoczynkiem.

Oj, jak już tęsknię za wakacjami...

Nie ma dla mnie lepszego czasu niż lato, upały i włóczęga z naszym stadem. W tym roku kurs na północ, więc okładka z drugiej części mojej serii jest jak najbardziej na czasie. W ogóle ładne te obrazki na okładkach :)

Tymczasem...

Dzieci chorują. Kolejna nocka nieprzespana, to ostatnio standard.

Nie ogarniam końcoworocznej rzeczywistości szkolno-przedszkolnej.

Taki słodki akcent – w najnowszym"Gościu Niedzielnym" tekst o mnie i moich książkach <3

2 czerwca będę mieć pierwsze spotkanie autorskie. Na szczęście w gronie swojaków, ale stresik i tak jest.

Mam zamiar wreszcie się przełamać i zacząć robić prawko – w czerwcu (jak już ma się dziać, to na całego!).

Krzysiek jest dzielny i stał się domowym cieślą. Czy jest coś, czego nie potrafi?

Dzieje się zdecydowanie zbyt dużo. Ale ciągle mam w pamięci swoją prośbę sprzed dwóch lat, by świat się zatrzymał. To było w lutym 2020 i zostałam wysłuchana aż za bardzo, więc teraz nie narzekam.

Jak dajemy radę? Nie dajemy, ale Pan Bóg radzi sobie całkiem nieźle ;) Nawet z takimi pogiętymi narzędziami jak my.

wtorek, 10 maja 2022

Walka.

 

Kolejne majowe dni mijają...

Raz jest upalnie i burzowo, raz chłodno i wietrznie. Jak u nas.

Zepsute auto tkwi u mechanika.

Uszkodzona zmywarka nie domywa naczyń.

Kaszląca Ania przez kilka nocy z rzędu nie dawała mi spać.

Próbuję ogarnąć chaos, myjąc po raz enty podłogę, gdzie Michał rozlał kakao.

I ustalić termin zaległych urodzin Eli, nie jest łatwo, ale jej obiecałam.

A jednocześnie...

Kwitną bzy, ich zapach unosi się nad uliczkami naszej podmiejskiej wsi.

Niebo bywa tak intensywnie niebieskie, a trawy rosną ku niemu jak szalone. Gęsta zieleń przypomina o wakacjach.

Zdarzają się każdego dnia małe drobne cuda, które uświadamiają nam, że nie jesteśmy sami.

Wbrew wszystkiemu piszę powolutku swoją książkę o czasie Wielkanocy. Nie jest łatwo i komuś chyba się to bardzo nie podoba, a we mnie samej tyle wątpliwości. Więc tym bardziej zaciskam zęby i w nocy – rozdział za rozdziałem.

Tylko dzięki temu, że On zmartwychwstał – żyjemy, zwyciężamy mimo przeciwności.

czwartek, 5 maja 2022

Tajemnica.

 

Niech choćby czasem maj nam trwa tyle co stycznie trzy lub dwa...


Chyba nigdy nie znudzi mi się maj. Nagle po szarościach marca i początku kwietnia wszystko wybuchło. Nie do uwierzenia – to miesiąc temu byliśmy na wyjeździe w Czernej i było pełno śniegu, jak w Narnii?

W ogrodzie zaraz zakwitnie bez ciemnym fioletem. Tulipany niektóre przekwitły, inne dopiero się rozwijają... Cały miesiąc pracowały piękne żółte puchate kielichy, żeby w jedno popołudnie zostać zadeptane przez Michała. Zdążyłam tylko rano zrobić im zdjęcie... Witamy w naszym krzywym domu, gdzie wszystko działa trochę dziwnie.

Kalendarz zapisany po brzegi. Spotkania z nauczycielami, zajęcia dzieci, wyjazdy, przedstawienie w przedszkolu, zielona szkoła. W głowie mi huczy, a tu jeszcze książka. Trochę szkoda, że w maju zawsze taka przedwakacyjna nerwówka i nie można go kontemplować na spokojnie. Nawet ten piękny miodowy zapach kojarzy mi się z żołądkiem ściśniętym z nerwów przed końcem roku szkolnego/akademickiego.

Do kawy czytam chociaż stronę "Beskidzkich rekolekcji", żeby nie dać się zwariować. W tym całym zamieszaniu czuję coraz wyraźniej, że potrzebuję zostać sobą, na swojej cichej ścieżce. I że Pan Bóg też mnie taką potrzebuje.

(Chociaż wczoraj piękny prezent, spotkanie z panią Agatą Puścikowską i rozmowa o pisaniu, o książce. Dobrze było ją poznać.)

Co mam zrobić, zrobię, ale potem – w ciszę i zielone. Fajnie było spełnić marzenie o wydaniu książki, ale muszę pamiętać, po co ją napisałam – dla przyjemności, swojej i innych. Więc bez spiny, oby do prawdziwych wakacji i odpoczynku. Potrzebujemy go już jak deszczu.

Beskidzkie Rekolekcje, wpis Wandy Półtawskiej z 18 maja 1984 (jeszcze nie było mnie na świecie! urodziny JPII i rozmyślania o dniu jego narodzin):

Matka Twoja nie mogła wiedzieć, na jaki Cię rodzi los. On wiedział – widział mnie tu [w górach] dziś, choć jeszcze mnie nie było.

Idę w ten piękny las, chwaląc Boga, a zarazem nie rozumiejąc. Tajemnica bytu – dlaczego tak?

(...)

Jakże piękny jest Boży plan wobec człowieka. Jakże śmiesznie karzełkowate są te "ruchy wyzwoleńcze kobiet". Przecież chodzi o to, żeby pojąć tę właśnie tajemnicę: Sacrum ciała kobiety.