Myślałam, że już tu nie zaglądnę przed wyjazdem, ale jednak... Mam chwilkę przerwy, właśnie wróciłam z długiego spaceru z dzieciakami, ale starsza trójka dokazuje jeszcze na podwórku, Sarę położyłam w łóżeczku i nastawiłam wodę na spaghetti (stado zażyczyło sobie dziś kuchnię włoską). Moment perfekcji, kiedy mogę usiąść na parę minut i nikt nic ode mnie nie chce :)
Łypię jednym okiem za okno, kontrolując działalność potomstwa. Dłubią coś w piachu.
Myślami jestem już w sobocie i zastanawiam się, co jeszcze kupić/wyprać/przygotować na wyjazd. Jejkuuuu, ale fajnie! Najpierw Warszawa, potem Malbork i Frombork, a na końcu domek nad morzem i ponad tydzień laby. Z dala od tłumów, sklepów, piszczących atrakcji dla dzieciaków - tylko my, sosnowy las i plaża. Uff.
Należy nam się :)
Chociaż nie czekając na ten wyjazd, tradycyjnie staram się odpocząć i złapać trochę życia już teraz. Wczoraj zostawiłam Krzyśka z czwórką ledwo wrócił do domu i myknęłam do miasta. Wróciłam późnym wieczorem. On mógł pobyć trochę bardziej intensywnie z dziećmi (kiedy jestem w domu, to i tak ze wszystkimi sprawami biegają do mnie). A ja mogłam się poczuć przez parę godzin jak bezdzietny singiel. Z książką w torebce, a nie kilkoma pieluchami i ciuszkami na zmianę. W jednej ręce miałam chipsy, w drugiej puszkę z latte, zamiast wózka i Elusinej łapki. Błogostan. Fajnie się poczuć czasem znowu jak TYLKO JA, nie jak JA-MAMA. W sumie patrząc z boku nikt by się nie domyślił, że jestem mamą czwórki dzieci (ostatnio usłyszałam od pediatry słynny tekst: "Wszystkie paaaniii? Nie wygląda pani na czwórkę"). W końcu jestem zadbana, zwinna, mam wszystkie zęby i nie chodzę po ulicy z butelką piwa w ręce :P
Dobrze być kobietą. Dziękuję Ci Boże za to, że po każdej ciąży nie odchudzając się i nie ćwicząc wracam do swojej wagi (jestem zbyt leniwa, żeby się zmobilizować i błogosławię moją przemianę materii)... Ciekawa rzecz, że swoje ciało trzydziestoparoletnie lubię o wiele bardziej, niż dwudziestoletnie. Może wtedy trochę lepiej wyglądałam (bez rozstępów i zmarszczek niektórych miejscach :P), ale teraz o wiele lepiej się czuję. Zadowolona i spełniona, nie przepraszająca za to, że żyję. Gdybym miała sobie wybrać, jak ma wyglądać moje ciało po zmartwychwstaniu - takie może być ;)
Wracając do mojego wypadu... Potem dobrze było zatęsknić i wrócić. Bo choć fajnie poczuć się czasem sobą, w samotności, to jeszcze lepiej mieć do kogo wracać. Jechałam pociągiem wpatrując się w mrok za oknem i już wyobrażałam sobie śpiące buzie dzieci, które miałam zobaczyć już niedługo. I Krzyśka, który oczywiście czekał.
Czytam sobie teraz "Projekt Matka" Małgorzaty Łukowiak. Świetny styl, książka wciąga, ale już po pierwszych stronach zonk - jak można nie chcieć mieć dzieci? Nie żebym przed ośmiu laty była przepełniona instynktem macierzyńskim. Raczej lękiem, do wózków też nie zaglądałam i nie gruchałam na widok niemowląt. Ale jednak było oczywiste, że po ślubie - chcę (chcemy! zresztą sami potem stwierdziliśmy, że bez dzieci było nam strasznie nudno przez te 10 miesięcy, od ślubu do urodzenia Gabrysia :P tyyyle wolnego czasu, ileż można...). Że to kolejny krok ku dojrzałości. Oczywiście rozumiem, że ktoś może mieć inne strachy, inną historię, po prostu z mojego punktu widzenia zamykanie się na życie to pozbawianie się czegoś ważnego. Ten lęk przed pierwszym, drugim, kolejnym dzieckiem, zawsze jakoś odczuwalny - potem znika i okazuje się, że odgradzał od czegoś pięknego. Zabawne, że teraz nie odczuwam żadnego strachu przed piątym dzieckiem. Pewnie, mam nadzieję jeszcze trochę sobie odsapnąć, ale... wreszcie jest zgoda. Spokój. Chyba się czegoś nauczyłam.
Choć nauczyłam się też tego, że nic nie jest pewne... i to piąte, nieistniejące jeszcze dziecko - dopiero może mi dać szkołę i pokazać, że nic nie wiem :)
A na razie... na razie muszę kończyć, bo spaghetti gotowe. Sara się obudziła (ostatnio 15 minut drzemki to maks i do wieczora wytrzymuje bez przerwy), pozostali wrócili do domu. Budują razem coś z klocków. Czas wrócić do zajęć pokładowych.
Życzcie nam dobrej pogody na wyjeździe i pomódlcie się o bezpieczną drogę dla nas ;) Buziaki!
"Jedziemy na wakacje!" :)) |