sobota, 26 stycznia 2013

Ogród w śniegu i chłopaki.

Taką zimę lubię - śnieżną. Kiedy brak światła jest rekompensowany przez jasność nocy. Zalegający wszędzie jasny puch, który odbija światło latarni, tworząc barwną łunę za oknem. Białe kłaczki, spokojnie spływające z góry, nie spiesząc się, lecąc bez celu. Sam ten widok działa na mnie kojąco. Najbardziej jednak rozbroiło mnie ostatnie zimowe dzieło, kiedy po deszczowym dniu nagle ściął mróz. Wszystko pokryte grubą warstwą lodu. Drzewa, latarnie, dachy, chodniki. I to przysypane rano świeżym śniegiem. Wiem, dla idących do pracy - dramat. Ale ja nie mogłam się napatrzeć. Ten widok towarzyszy mi od paru dni, bo lód się nie roztopił. Za oknem najpiękniej prezentują się skute lodem choinki i krzak forsycji, który mógłby spokojnie zagrać w "Narni" czy innej "Pięknej i Bestii", tak bajkowo wygląda.

Oczywiście korzystamy z chłopakami na całego  Na szczęście są zdrowi, więc prawie każdego dnia siedzimy w naszym ogródku przynajmniej godzinę. Rafałek zasypia momentalnie w wózku. a my z Gabrysiem szalejemy. Mamy wielką górę śniegu, utworzoną przez Krzyśka. I na nią się wspinamy  podziwiamy widoki i przejeżdżające blisko pociągi, staczamy z niej (to Gabryś :P). Próbowaliśmy lepić bałwana, ale jak na razie śnieg był zbyt sypki. Może jeszcze się uda. Za to rzucamy się śnieżkami, zrywamy lodowe listki i patyczki z krzewów. Słuchamy ciszy, przerywanej tylko wrzaskiem gawronów i szumem jadących pociągów. No pięknie jest. Dzięki dzieciom odkryłam na nowo uroki zimy :) Już nie ma mowy o zimowej depresji. Czasu też na nią nie ma, tak nawiasem mówiąc.

Ano nie ma, bo chłopaki zajmują coraz więcej... miejsca. Gabryś może nie robi już tak widocznych  postępów, jak malutkie dziecko, ale widać, jak chłonie wiedzę o świecie. Z jaką pasją ogląda bajki, słucha czytanych książek, przygląda się wszystkiemu na spacerach. I analizuje. I pyta " a dlaczego???". Z Gabrysiem teraz się rozmawia, pokazuje i tłumaczy. A jego buzia nieraz aż się rumieni z emocji. Bo samochodzik płakał na bajce, bo zadzwoniła babcia i rozmawiała z Gabrysiem, bo kotek przebiegł za oknem i trzeba go pogłaskać...  I tak dalej :)

Rafałek coraz bardziej odkrywa swój świat - czyli znajduje i przeszukuje wszystkie zakamarki domu. Musiałam już zrobić kilka porządków, bo nauczył się otwierać szafki i szuflady. Te, w których do tej pory były chowane rzeczy nie przeznaczone dla niego ;) Wspina się na wszystko coraz szybciej, wszędzie dociera błyskawicznie na swoich czterech łapkach i tylko patrzeć, jak zacznie śmigać na dwóch... W dodatku apetyt mu dopisuje i zaczął nam aktywnie towarzyszyć w naszych posiłkach. Teraz zjada je razem z nami, a kaszki i dania dla dzieci stały się tylko dodatkiem (co bardzo ratuje i raduje nasz portfel ^^). Najbardziej lubi pomidorową z makaronem lub ryżem. I różne rodzaje makaronów, jakie często serwuję na obiad, z różnymi dodatkami. Ostatnio na przykład próbował pesto. No i bardzo lubi owoce i warzywa, ku mojej uldze, tak jak jego brat. Także nie muszę go przekonywać do zdrowego jedzenia. Mięskiem też nie pogardzi :) Gorzej, bo tak bardzo polubił wsadzanie sobie czegoś do buzi, że każdy paproch z podłogi też błyskawicznie wkłada do paszczy. Wolę nie myśleć, co udało mu się zjeść za moimi plecami :P

I tak to u nas w domku z dwójką małych rycerzy. A ja jestem jakaś spokojna ostatnio, mimo chronicznego zmęczenia. O, Rafałek się obudził właśnie i się do mnie uśmiecha. Czas kończyć. Pozdrawiam wszystkich ciepło :)

Netu dalej brak, ale mam nadzieję, że Krzysiek coś z tym zrobi w końcu ;)

niedziela, 13 stycznia 2013

W nowym roku :)

Chwilowo znowu nie mamy neta. Hihi dobrze od niego czasem odpocząć ^^ Piszę od teściów.

Mieliśmy piękne, ciepłe święta w doborowym towarzystwie. No i odpoczęliśmy z Krzyśkiem. Prawie tydzień razem, no, to jak wakacje! Uff, złapaliśmy oddech..

Nowy Rok przeżyłam wisząc nad kiblem, bo się strułam :P Nie miałam nawet siły dowlec się do okna i popatrzyć na ognie sztuczne.

Ale poza tym zaczęłam rok 2013 z jakąś nową energią. Tamten rok był piękny, ale bardzo trudny dla mnie. Ciąża, narodziny małego, potem szpital, kłopoty z rodzicami i teściami. Dobrze, że można zacząć od nowa. Mam nadzieję, że szybko nadejdzie piękna wiosna i kolejne lato, tym razem bardziej mobilne i pełne gór :)

Co jeszcze u nas... Byliśmy na "Hobbicie" i strasznie mi się podobał!!! Ech, zwłaszcza ten kawałek w Shire i Rivendell, aż świeczki stawały w oczach. Chyba nigdy się z tego nie wyleczę :D Najbardziej tąpnął mnie fragment, kiedy Gandalf mówi, że wziął ze sobą Bilba, bo dodaje mu odwagi (Bilbo Gandalfowi). I ten, kiedy mówi, że zło najbardziej nienawidzi prostych rzeczy, codziennych małych dobrych uczynków i zmagania, a nie wykalkulowanej mądrości. Ech, kto jak kto, ale Gandalf to jak coś powie... Oczywiście serduszko mi szybciej zabiło na widok Froda, stara miłość nie rdzewieje :P I co z tego, że Wilkołak siedział obok ;)

Tyle mojej recenzji... Poza tym Rafałkowi wykluł się wreszcie pierwszy ząbek. Z hukiem, bo malutki dostał gorączki 39 stopni na cały dzień. Ale już po wszystkim. Teraz czekamy na kolejne ząbki i pierwsze słowa. Bo jak do tej pory, słyszeliśmy tylko intensywne blublublu. Gabryś w jego wieku mógł poszczycić się już pięknym kasownikiem z przodu i bardziej zróżnicowanym słownictwem. Za to Sasulek górowałby nad nim sprawnością ruchową, skubaniec próbuje już chodzić. Staje przy wszystkim, umie podnieść coś z podłogi i znów się wyprostować, parę razy stał nie trzymając się niczego. Rosną nam dzielne chłopaki, aż miło patrzeć :)