Gorrrąco!!! Dziś i jutro ma być nawet do 40 odczuwalnych stopni. No nie wiem, czy będzie (jest) aż tak ciepło, ale... no lubię to :) Cały rok czekałam na ten skwar, na niechęć do lubianej zwykle ciepłej herbaty i obiadu, na nie kończącą się chętkę na lody i mrożoną kawę. Chwilo, trwaj :)
Chłopaki tydzień siedzą u dziadków na wsi. Mogę w tym czasie nacieszyć się dziewczynkami i Miśkiem, puszczać bajki tylko dla dziewczynek bez konieczności negocjacji ("Ale my chcemy Lego Star Wars albo Harry Potter!!!"). A w dużym pokoju potykać się tylko o Lego Duplo, a nie Lego City :P Takie tam...
Ale tęsknię za nimi :)
A za tydzień, jak dobrze pójdzie, wybywamy w góry. Niestety bez Krzyśka... Znowu ekipa w osłabionym składzie. Ale wolę użerać się z nimi sama w rzece/lesie/na polach i zastanawiać, czy idziemy właśnie na lody, czy do źródełka, niż siedzieć tu w rozpalonym Krakowie.
Wspólny wypad dopiero w sierpniu... Ale nie mogę się doczekać. Dwa tygodnie tylko dla nas :) I wytęskniony Bałtyk <3 Śni mi się po nocach...
Po co jeździć za granicę, skoro mamy tu takie cuda, jak Beskidy i Morze Bałtyckie ;) To kwestia gustu zapewne, ale ja od dziecka wolałam nasze klimaty. I tak mi zostało.
Także ten, mniej nas tu będzie w najbliższym czasie. Detoks od netu dobrze nam zrobi.
Skuszona notką u Ervishy zamówiłam nam piątą i szóstą część serii "8+2". Dzieci uwielbiają, ja też. Będziemy sobie czytać w letnie wieczory. Tak jak rok temu :) A ja pewnie będę pożerać kolejne części "Zwiadowców" (na zmianę z Gabrysiem) i "Zaginionej floty" (razem z Krzyśkiem). Co my byśmy zrobili bez książek?!
Kończę, ktoś postękuje w łóżeczku ;) Wielorybek skończył dziś cztery miesiące! Cztery!!! Jeszcze dwa z haczykiem i pewnie będzie siedzieć. Póki co zaczepia wszystkich z rozbrajającym uśmiechem i chwyta grubiutkimi rączkami wszystko w zasięgu - zabawki, ubranka, nasze włosy... Nadziwić się nie mogę, że urodził się w lutym. Przecież znamy się od zawsze...