poniedziałek, 30 sierpnia 2021

Jak przeprosiłam się z instagramem. No i o Kaszubach w Krakowie.

Na początek ogłoszenia drobne ;) Uwaga, uwaga:

Ponieważ potrzebowałam dostępu do paru miejsc, po latach zarzekania się, że nieeee, ja w życiu i pocomito - założyłam konto na instagramie :P

Zastanawiam się, na ile będę z niego korzystać, no ale kto wie. Na dzień dobry wrzuciłam parę fotek :) W sumie jest to łatwiejsze niż pisanie całej notki na blogu, więc może rzeczywiście się do niego przekonam. Ale pisanie i tak pozostanie numerem jeden.

Także ten, zapraszam TUTAJ. Będzie mi miło, jeśli zajdziecie również tam i zostawicie swój ślad :)

***

Tymczasem za oknem deszcz... Zaraz skoczę zobaczyć, czy nasza kochana pobliska rzeczka znów nie grozi nam powodzią (tak, tak, jak czytacie o podtopieniach w Krakowie, to jest duża szansa, że nas też to dotyczy :P). A póki co smętnie mi bardzo - za jakąś godzinę kaszubska rodzina wsiądzie do pociągu i wyruszy na północ. Po pięknym wspólnym weekendzie- żal. Zobaczymy się ponownie za rok. Jak dobrze pójdzie, to na Kaszubach.

Pozostało dużo dobrych wspomnień, kilka zdjęć na telefonie (w tym fotka zielonego drinka oraz naszych rodzin, gdzie wyglądamy jak Kelly Family), no i dwie pachnące nowością książki. Jedna, z piękną dedykacją, autorstwa Kaszubki. Wzruszam się, gdy na nią patrzę <3

W ogóle cieszę się bardzo, bo sierpień przyniósł trzy oczekiwane premiery - oprócz Darii wydania swoich książek doczekały się też Kasia z Kamiennego Domu i "Kurza mama" Olka. Mam zamiar przeczytać wszystkie. Kobiety mają moc! 

Zresztą, tak w temacie książek - cały czas wraca do mnie niebieski tomik "Chropawe głoski" Alicji i z przyjemnością za każdym razem znajduję w nim nowy powód do zachwytu.

Ale dzieło Kaszubki będzie mi oczywiście najmilsze, tak jak nasze sms-owe pogaduchy prawie każdego ranka i zazwyczaj też co wieczór ;)

I żyję nadzieją, że kiedyś też dam jej swoją książkę do przeczytania. To znaczy wydaną, bo w formie elektronicznej i tak zna wszystkie, jej dzieci też. Tyle że my obie mamy tą słabość, że lubimy książki, które można dotknąć, powąchać, zachwycić się okładką...

Cóż, trzeba dużo cierpliwości i wytrwałości, by być mamą gromadki, ogarnąć życie swoich bliskich, a w dodatku jeszcze zawalczyć o swoje... Nie ma lekko. Ale jak widać na poniższym obrazku - jest to możliwe. Gratulacje, Kaszubko! Jestem z Ciebie dumna :)`

piątek, 27 sierpnia 2021

Przed bitwą ;)

Ostatni piątek sierpnia.

W przyszłym tygodniu czworo naszych dzieci znów ruszy o poranku w trasę...

Cztery plecaki naszykowane w przedpokoju.

Wyprawka (prawie) skompletowana.

W dodatku swoją szkolną przygodę zaczyna Elka.

Czujecie klimat?

Nie?

No to posłuchajcie:

Tylko epicka muzyka jest w stanie oddać to, co tu się dzieje :P

Słucham w kółko i staram się ogarnąć rzeczywistość.

Poza tym wszystko we mnie płacze za latem, które (tak dla odmiany) minęło zdecydowanie zbyt szybko.

Te górskie wyprawy jeszcze tak niedawno - to wydaje się zbyt piękne, jak z innego świata...

Przypominam sobie moment, gdy słuchając koncertu przy fontannie w Krynicy jadłam z chłopakami pyszne lody- tuż po tym, jak zjedliśmy pyszny obiad w Karczmie Łemkowskiej. Szukaliśmy cienia, bo tak grzało słońce. Ania chyba spała? Albo śmiała się do ludzi, jak zwykle, już nie pamiętam :) Jaka to była cudowna chwila...

I tak to wygląda, przygotowania do bitwy tuż przed ostatnim wakacyjnym weekendem oraz bombardujące moją głowę wspomnienia. Obok w łóżeczku Anusia pod puchatym kocykiem. Dziś skończyła pół roczku. Kolejna jesień upłynie mi pod znakiem raczkującego niemowlęcia :)

Dobrze, że przed nami jeszcze wiele dobrego - trzeba tylko nie dać się chłodowi i poczekać.

Na przykład - już jutro w Krakowie zawitają Kaszubi ;)

<3

poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Powiew jesieni. Przemijanie.

Do końca wakacji został tylko tydzień. A ja już czuję oddech września - pośpiechu, porannego wstawania, szkoły. Kalendarza zapisanego po brzegi. 

Wieczory przychodzą szybciej, chłodne i często mokre. Za rogiem ulicy, w moim ulubionym dzikim zakątku, nawłocie kwitną jak szalone. Za każdym razem, gdy na nie patrzę i czuję ten słodko-ziołowy zapach, przypomina mi się początek jesieni zeszłego roku. I pierwsze zdjęcie naszego małego dzidziusia numer sześć. Już wtedy wiedziałam, że czekam na kogoś pięknego. Ale nie sądziłam, że aż tak :)

Nasza gwiazdka w piątek skończy pół roku (podobnie jak Stefanek Kaszubki, którego wreszcie zobaczymy na żywo już w ten weekend! będzie co świętować!). Jest pogodną, śliczną dziewczynką o niebieskich oczach. Byłam pewna, że oczki jej ściemnieją, tak jak środkowej czwórce. A tu zaskoczenie, nasza ostatniorodna też ma niebiesko-morskie spojrzenie, tak jak pierworodny. Dzięki naszym dzieciakom pokochałam różnorodność. I po raz kolejny się przekonałam, że nawet szóste dziecko jest żywą niespodzianką.

Ponoć pogoda w tym tygodniu ma nas nie rozpieszczać. Na szczęście jeszcze wczoraj zdążyliśmy zrobić być może ostatni dłuższy wakacyjny wypad, tym razem do skansenu w Tokarni. Słyszałam o tym miejscu już wcześniej, ale byłam po raz pierwszy. I na pewno nie ostatni, bo jestem totalnie zauroczona! Dzieciaki zresztą też...

Snuliśmy się ścieżką od chałupy do chałupy, od młyna do młyna, a potem był jeszcze przepiękny dwór i kościół - zajęło nam to pięć godzin, a i tak nie zobaczyliśmy wszystkiego. Dzieci biegały i się cieszyły oglądaniem czegoś, co można zobaczyć już tylko w takich miejscach. A my z Krzyśkiem... wspominaliśmy i wzruszaliśmy się, czując znajome zapachy, patrząc na sprzęty takie, jakie widywaliśmy w dzieciństwie podczas wakacji.

Chłonęłam obrazy, zapachy, kształty... i tęskniłam za światem, którego już nie ma.

Dobrze chociaż, że są takie punkty na mapie, gdzie można choć na chwilę przenieść się w czasie.

Pomysł na książkę krystalizuje się coraz bardziej. Dochodzę do wniosku, że w Polsce jest aż za dużo wspaniałych miejsc do ukochania. Nie wiem, czy starczy mi czasu na zachwycenie się czymś za granicą :P Choć piękno Rumunii czy Włoch pamiętam doskonale...

poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Jak trudno...


 Jak trudno odzwyczaić się od gór....

Od powietrza pachnącego świerkiem i bukiem.

Od szmeru potoku.

Krzyku orlików i innych niebieskich drapieżników.

Od kawy pitej o poranku z widokiem na Jaworzynę.

Od kolorów na ikonostasie.

Beczenia owiec

I pastwisk pełnych koni.

Tak bardzo chciałoby się wsiąść do pociągu...

I znów być tam, pod cerkwią.

Przy krzyżu z przekrzywioną belką

Lub po kostki w lodowatej wodzie Nieznajowej.

Notować zmiany i wprowadzać poprawki do książki.

Bo pewne rzeczy są inne niż zapamiętałam.

Ale większość na szczęście -

Jest taka sama.

***

Wróciliśmy. Prawdopodobnie jutro skończę akcję "Pranie". Lubię nasz domek, ale naprawdę strasznie tęsknię... Aż mi się coś wyrywa. Było wspaniale.