Wiosna! |
Już za tydzień Wielkanoc... Szybko minął ten czas postu. Ale w dobry sposób. W zeszłym tygodniu skończyliśmy głosić katechezy. Te ostatnie zawsze mówi się na czymś w rodzaju rekolekcji wyjazdowych. Nawet trafił mi się taki mały prezent – ponieważ dzieci było chore, mąż z nimi został i pojechałam sama. To znaczy z innymi ludźmi, ale no. Pierwszy raz od kilkunastu lat miałam okazję pakować do plecaka tylko MOJE rzeczy. Jakie to proste :D No i mogłam usłyszeć swoje myśli, pomodlić się w ciszy, pospacerować samotnie po mokrych od deszczu łąkach... Piękny czas i w sumie bardzo mi potrzebny.
A teraz mam na kolanach najmłodszą córeczkę, która przejęła pałeczkę wirusową i ma gorączkę. Po kolei padają nam dzieciaki. Na szczęście to nie covid, ale kilka dni gorączki jest, plus katar, ból gardła, takie tam. Mam nadzieję, że na święta będziemy wszyscy zdrowi.
Po nocach piszę sobie kolejną powieść. Tak żeby odreagować ;) To już dziewiąta... Druga dorosła. Dobrze móc z siebie wyrzucić różne rzeczy, ubrać w słowa, odnaleźć gdzieś w sobie dawno zatarte wspomnienia. Czasem się martwię, jak to będzie, kiedy te książki się ukażą – bo jednak żyjemy we wspaniałych czasach internetowego hejtu i recenzje na lubimyczytac.pl raczej odstraszają niż zachęcają :) Moje ulubione książki są tam zazwyczaj oceniane bardzo nisko, a ja też piszę dość... niestandardowo, wbrew stereotypom. No cóż, trudno. Ważne, żeby komuś pomogły.
Jest to jakieś wyzwanie, odsłonić się, narazić na krytykę, wyjść ze strefy komfortu. Dla introwertyka – masakra ;) Ale świat bez książek byłby smutny. A ja wiele straciłabym, gdybym nie zebrała się w sobie i nie zawalczyła o "Niebieski dom" i jego kontynuację, o "Skrzydła Hani" (tuż po premierze książki wyjeżdżam w okolice tam opisane, co nie miałoby miejsca, gdybym nie odważyła się pisać – po prostu zostałam zaproszona przez czytelniczkę :) a to moje w pewnym sensie rodzinne strony, drugie po Krakowie). No i teraz staram się jeszcze o wydanie powieści w serii "Opowieści z Wiary", bo mam poczucie, że te powieści chrześcijańskie są bardzo potrzebne, choć w Polsce jeszcze niestety za mało znane.
Tymczasem odkryłam – lepiej późno niż wcale... – piękną powieść Agnieszki Grzelak (pozdrawiam!) "Blizny po ważce". Książki Agnieszki zawsze przenoszą mnie w świat, w którym czuję się jak w domu ;) I tak było również tym razem. Agnieszka pisze cudownie i czytając można się delektować słowem, obrazem, a nawet muzyką (ja słyszę głównie utwory Loreeny McKennitt, nie wiem, czy takie było zamierzenie autorki :D). Gdyby miała jakoś określić tą powieść, powiedziałabym: elegancka fantastyka. Intrygująca i tajemnicza. Polecam dziewczynkom w wieku nastoletnim i dorosłym kobietom, uczta literacka!
Korzystając z tego, że Aneczka wreszcie zasnęła, zmykam do sprzątania zapuszczonego domu...
Dobrego Wielkiego Tygodnia! Niech będzie dla Was czasem spotkania z największą Miłością!
Na spacerze w lesie z książką ;) |