wtorek, 14 maja 2024

Szkło w nodze i inne przypadki.

Bywa i tak, że po intensywnym początku maja trzeba zwolnić, by nabrać sił na równie intensywną końcówkę.

A w tak zwanym międzyczasie można na przykład zadbać o siebie i... iść na zabieg, żeby usunąć kawałek szkła ze stopy. Wbity już jakiś czas temu i wydawałoby się wyciągnięty. Szkoda tylko że jakiś okruch został i w trakcie górskich wędrówek się odezwał.

Tak więc było cięcie, wyciąganie i szycie. I mycie czerwonego sandała po powrocie do domu :P A potem grzeczne leżenie w łóżku z laptopem i pisanie kolejnej książki, bo ruszanie się było niewskazane. Chyba że klepanie palcami po klawiaturze.

Chyba każda matka ma takie doświadczenie, że unieruchomienie chorobą itp. jest z jednej strony denerwujące (tyle muszę zrobić, a nie mogę!), a z drugiej wspaniałe – bo można wreszcie choć trochę odsapnąć.

A mnie to odsapnięcie jest ostatnio bardzo potrzebne, bo idę na oparach. Byle do lata. Potrzeba mi porządnego resetu w zielonym.

Teraz już się jakoś poruszam, bo nie mam wyjścia. I liczę na to, że rana się ładnie wygoi. Bo już za tydzień spotkanie autorskie z dziećmi, jedno z kilku przed wakacjami. Nie szaleję za bardzo z tymi spotkaniami, bo logistyka nie pozwala (Ania jeszcze w domu, od września może będzie ciekawiej). Ale teraz się udało. trochę stresik, jak zawsze. Ale też radość, że coś się dzieje. I to coś takiego mojego. Fajnie być mamą, ale równie fajnie mieć też swoją działkę do ogarnięcia. Wtedy jest równowaga. W tym momencie jest mi to bardzo potrzebne, bo w jakiś sposób się wypaliłam. A może po prostu jestem zmęczona dzięki działalności pewnych konkretnych osób, które dalej mam ochotę czasem zamordować i modlę się o to, żeby jednak nie? :P

Są gorsze rzeczy niż szkło w nodze. Szkło łatwiej wyciągnąć, nawet jeśli ciało krwawi i jest potem osłabione. Człowiek regeneruje się szybciej od ran zadanych ciału niż duszy.

Ale żeby nie było, że narzekam. Staram się nie dać. Oddychać. Cieszyć majem. Wsłuchiwać w szelest liści i wąchać koniczynę na łące.

Problemy będą zawsze i nie znikną. Ale nie znikną też otaczające nas małe cuda. I tego się trzymajmy.

A na koniec się pochwalę:

fot. MBP w Limanowej

I jeszcze lipcowa zapowiedź :)

I wspomnienie z zeszłego roku. Hania jeszcze powróci ;)

środa, 8 maja 2024

"Imię dla Róży".

Do lipcowej premiery jeszcze sporo czasu, ale muszę się pochwalić:

Tak, tuż po premierze szóstej części dziecięcej serii o rodzinie z niebieskiego domu będzie coś dla dorosłych czytelników (choć wiem, że dorośli podczytują też dziecięce – na zdrowie! tez lubię sięgać po dziecięcą literaturę, bywa bardziej wymagająca niż ta "dorosła").

"Imię dla Róży" można uznać za kontynuację "Zapachu soli i wiatru", choć zarówno główna bohaterka, jak i miejsce akcji są inne. Tak więc ci, którzy sięgną po książkę bez znajomości poprzedniej, spokojnie dadzą radę. Julka i jej Kaszuby pojawiają się w tle. Nowa opowieść dotyczy Irenki, mieszkającej w Krakowie nieco zwariowanej matki czworga synów. Tak, chodzi o przyjaciółkę Julki, tą, która dodawała jej sił, by odnaleźć się w nowej sytuacji. Teraz sama będzie potrzebowała pomocy, bo i w jej życiu nastąpi prawdziwa rewolucja. Będzie czekać na narodziny córki. Ale to nie jedyna ze zmian, jakie czekają Irkę i jej rodzinę.

Pisząc "Imię dla Róży" starałam się odmalować Kraków tak, jak sama go widzę. Oczami mieszkańca, a nie turysty. Zamiast opisów zabytków będzie więcej szwendania się zwierzynieckimi i dębnickimi uliczkami, dylematy osób mieszkających w królewskim mieście od pokoleń... I ważne postaci pojawiające się w tle jako dobrzy sąsiedzi. Bo w Krakowie historia miesza się z teraźniejszością, czego sama doświadczam każdego dnia.

Książka ma też mocny akcent pro-life. Choć była pisana rok temu, przed kolejnymi zmianami, mam wrażenie, że jest potrzebna jak nigdy wcześniej. Nie jako kolejny kamień, którym będzie się można obrzucać w sporze, ale jako próba spokojnej dyskusji nad faktycznymi potrzebami kobiet w ciąży i ich oczekujących na narodzenie dzieci.

Zostawiam Was z opisem, który można już przeczytać na lubimyczytac.pl (i pochwalę się, że widnieję na nim jako autorka 10 książek, licząc świąteczną antologię! Co prawda portal raczej nie zajmuje się literaturą dziecięcą, co widać po marnej ilości recenzji, ale ważne, że zostały odnotowane :) Ich promocja hula zupełnie gdzie indziej).

screen ze strony :)

"Prawdziwa kobieta czasem musi założyć glany, by móc bezpiecznie przejść przez najtrudniejsze życiowe ścieżki.

Irenka to kobieta pełna życia i otwarta na życie w każdym jego przejawie. Z takim samym zaangażowaniem i miłością wychowuje swoich czterech synów i prowadzi wyjątkowy sklep hydrauliczny, w którym ekspedientkami są wyłącznie kobiety. I choć czuje się spełniona i szczęśliwa jako żona i mama, nie wszyscy widzą w niej ideał i wzór kobiecości. Czy jednak zawsze jej oznaką muszą być szpilki, różowe paznokcie i czerwona szminka?

Natalia Przeździk zaprasza czytelniczki w świat kobiecości niebanalnej, bo zbudowanej nie na stereotypach, lecz na czerpaniu z życia pełnymi garściami, otwartości na dobro i piękno, a przede wszystkim na gotowości do poświęcenia siebie rodzinie i przyjaciołom. To dająca nadzieję książka o sile kobiet, o ich mądrości i wytrwałości. Idąc na przekór współczesnemu światu, Natalia Przeździk po raz kolejny pokazuje moc kobiecej odwagi, niezbędnej do walki o najważniejsze wartości, w tym o prawdę, o miłość i o życie.

Idealna lektura dla wszystkich kobiet, które nie boją się mówić, co naprawdę myślą, a także dla tych, które tej odwagi dopiero w sobie szukają."

Do zaczytania w lipcu! :)

sobota, 4 maja 2024

Majówka.

Górska.

Powrót w nasze rodzinne strony.

Bo chyba tak to trzeba nazwać, skoro rodzina w jakimś miejscu bywa i za nim tęskni? Miejsce urodzenia to jedno, miejsce ukochania – to coś o wiele poważniejszego.

I tak ja, od urodzenia krakowianka, od zawsze czułam, że moim domem są Beskidy. Nic na to nie poradzę ;) Gorce, Beskid Wyspowy, Sądecki i Niski – sama nie wiem, co jest mi bliższe.

Teraz ciągniemy na szlak rodzinnie. Na zmianę z wyprawami na północ, gdzie znajdują się nasze równie "rodzinne" Kaszuby oraz Warmia. Tam "rodziliśmy" się jako małżeństwo w podróży poślubnej i tam wracamy z coraz większą gromadą, by świętować kolejne rocznice ślubu.

Na podróż na północ musimy poczekać do sierpnia. A już teraz korzystamy z bliskości gór i nabieramy oddechu po niezbyt ostrej, ale dla nas nużącej zimie. Majówka upłynęła pod znakiem Lubomira i Maciejowej, a już niedługo mamy nadzieję odwiedzić Łemkowszczyznę.

Dobrych dróg dla Was, niech będą pełne światła :)