poniedziałek, 21 grudnia 2020

Coraz bliżej...

 

Gdzieś ostatnio przeczytałam, że końcówka adwentu jest trudna, bo ma się tyle na głowie, że ciężko czuć radość.

To ja chyba jakaś dziwna jestem, bo mimo zmęczenia cieszę się bardzo...

A czy uda nam się zrealizować nasze plany porządkowo-kulinarno-niewiadomojakie, to już naprawdę sprawa drugorzędna.

Cieszą mnie czytania adwentowe, zwłaszcza ewangelia... Tu Miriam czekająca, tu Gabriel fruwający między rodzinami, tu Elżbieta nie zważająca na konwenanse, czy malutki Jan Chrzciciel skaczący sobie w brzuchu mamy.

Cieszą okazje do okazywania wdzięczności i dzielenia się radością, mimo trudności. Ten moment, kiedy Miriam biegnie w góry, żeby pobyć ze swoją krewną, to chyba najlepszy model tego, co w tym czasie powinno się robić - biec do drugiej osoby. Nawet w czasie covidowym się da.

To, co my sobie wkładamy na głowę, te wszystkie obowiązki i wizje, że święta powinny być takie i takie, chałupa ma błyszczeć, na stole ma być pierdyliard dań itede... Ja nie wiem, skąd się w ludziach biorą takie pomysły i taka chęć zepsucia sobie tego czasu frustracją oraz zmęczeniem. Serio, to chyba jakiś przepis dla dorosłych, jak uczynić ze świąt najbardziej upierdliwą, stresującą imprezę wszechświata. A my mamy być jak dzieci i gapić się z ufnością na malucha w żłobie, choćby wszystko wokół się waliło.

Bo ten maluch to już dawno nie jest maluch i teraz przychodzi, żeby nas podtrzymać <3 Fajnie, że w ferworze walki pościerałam kurze na półkach w kuchni, ale on i tak widzi chlew w moim sercu. I do tego chlewu przychodzi, znowu.

Takie tam myśli, tuż przed.

Nie mogę się doczekać tego świętowania po drugiej stronie, kiedy nikomu genialnemu inaczej nie przyjdzie już do głowy, żeby bąknąć: "i po świętach" :P

4 komentarze:

  1. Też chciałam tak zatytułować: "Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta..." :D I dzieciom nieustannie tłumaczę, że czas świąteczny dopiero się zacznie, jeszcze będziemy świętować i radować się aż do lutego, teraz mamy dopiero czas przedświąteczny :) Dlatego akurat cieszę się, że z choinką czekamy do Wigilii - taki symbol, że oto w ten dzień zaczynamy świętowanie - a nie w pierwszą niedzielę Adwentu, nawet jeśli już od pierwszej niedzieli Adwentu czekamy, wspomagając się światełkami, ozdóbkami, pierniczkami, christmas songami ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też czekamy z choinką :) Pomijając fakt, że gdybym ją ustawiła na początku adwentu, to do świąt dotrwałby jakiś wysuszony strzęp :P Ale jest coś pięknego w ubieraniu choinki właśnie w Wigilijny poranek, z dziećmi :) A potem gotowanie i mieszanie się zapachów świątecznego jedzenia i świeżutkiej choineczki. Mmmm uwielbiam <3
      Już bliziutko :D Zaraz zapuszczam odpowiednią muzę i idę ogarniać chałupę. Ostatnie lekcje trwają, a potem zaczynamy ferie!!!

      Usuń
    2. U nas też zawsze się ubierało dopiero dzień przed Wigilią albo w samą Wigilię. A w niebie zamiast "święta święta i po świętach" mówią pewnie "Święty, Święty, Święty" ;)

      Usuń
  2. Piękna... wzruszyłam się <3

    U mnie choinka dzisiaj stanęła a jutro ją ubieramy :)

    OdpowiedzUsuń