Dużo dobrego się dzieje.
Nie tylko u nas, chociaż jest parę spraw, które sprawiają mi frajdę. Na przykład dopinanie ostatnich spraw związanych z wydaniem "Niebieskiego domu". Już wkrótce będzie... A przy okazji dowiedziałam się, że dość szybko wydawnictwo zamierza wydać kolejne części. Druga ponoć ma się ukazać przed wakacjami, trzecia we wrześniu... Przypuszczam że czwarta będzie końcem listopada, bo w przeciwieństwie do poprzednich wakacyjnych, ta jest bożonarodzeniowa. Się dzieje!
Trochę przeraża mnie promocja, bo jestem typem człowieka, który najchętniej zaszyłby się w kącie i pisał sobie w spokoju, bez zwracania na siebie uwagi. Na szczęście w międzyczasie nauczyłam się wychodzenia do ludzi i mówienia w szerszym gronie (dzięki za katechezy... z trochę innego punktu widzenia patrząc). Ale jestem wysoko wrażliwym introwertykiem i nie lubię przebodźcowania :) Trudno, będę musiała jakoś się nauczyć wyciszać mimo takich okoliczności.
W każdym razie jak już będzie bliżej premiery to bardzo was proszę o polecanie u siebie, wśród znajomych, na jakiś waszych fejsbukach itd. Będzie mi bardzo miło, bo jak już mówiłam, krępuje mnie zachwalanie samej siebie :P
I na pewno nie usłyszycie tu złotych rad, co trzeba zrobić, by stać się pisarzem, by wydać. I jaka to jestem genialna, że ukazują się moje książki.
Fakt, włożyłam w nie (i wkładam nadal) dużo pracy, jakoś godząc nasz codzienny kociokwik z pisaniem. Potem wysyłałam teksty do wydawnictw, licząc się z tym, że nikt mnie nie zechce, mamy z szóstką dzieci i zerowym dorobkiem :P A potem...
Potem były wakacje w Beskidzie Niskim. Coś mnie natchnęło tuż przed wyjazdem, żeby w tej sprawie wydania książki poprosić świętego Józefa (w końcu to moja praca, a on rozumie te klimaty). Chciałam jechać na krakowskie Podgórze, dać obrazek z prośbą. Nie zdążyłam... Jadąc na wschód myślałam, że chyba mało możliwe, bym spotkała św. Józefa tam, gdzie królują cerkwie i Michał Archanioł wraz z Paraskewą.
Józef był wszędzie :P W pierwszym odwiedzonym kościółku (dawnej cerkwi) - gigantyczna rzeźba. Potem obraz, jeden, drugi. W końcu w Łosiach podczas Święta Maziarzy Łosiańskich wyskoczyłam na chwilę do pobliskiego kościółka. Oczywiście był Józef, na obrazie. Pomodliłam się, namalowałam na karteczce książki z tytułami tych pierwszych, które już miałam napisane. Wcisnęłam obok obrazu. I poszłam się bawić do Zagrody Maziarskiej, z jakimś takim spokojem w sercu.
Żeby była jasność, nie potraktowałam Józefa jak złotej rybki spełniającej życzenia :P Nawet gdyby nic się nie stało, nie miałabym pretensji. Po prostu mu ufałam, a wiedziałam, że lubi ten sposób wyrażania próśb :)
Wydawnictwo odezwało się po miesiącu.
Także ten, chcecie coś zdziałać? Lećcie do św. Józefa ;)
Rozpisałam się o książkach, ale w sumie jeszcze nie pisałam o tym tak więcej, a ta historia z Józefem jest bardzo ważna :)
Teraz też różne drobiazgi sprawiają, że wiem, że on dalej się zajmuje tą sprawą. Nastawiałam się na problemy w komunikacji z wydawcą (nasłuchałam się wcześniej różnych historii i naczytałam w internecie). A jest... miło. I jakoś tak normalnie, a przy tym profesjonalnie. Okładką z niebieskim domem jestem zachwycona :)
***
Tak z innej beczki, kończymy głosić katechezy. Jutro wyjeżdżamy na trzy dni. Jestem pewna, że będzie pięknie. Jednocześnie – kto może – proszę o modlitwę. To zawsze jest zmaganie...
***
A na koniec muszę napisać, tak wbrew różnym wpisom żalącym się na Ukraińców, że Ukraińcy oprócz brania (bo są w takiej sytuacji, że za bardzo nie mają wyjścia), chcą też dawać i się dzielić. Doświadczyłam tego na własnej skórze, ja i moje dzieci.
Więc zanim zaczniemy hejtować, może się zastanówmy, czy w analogicznej sytuacji do Niemiec trafiliby sami kryształowo uczciwi Polacy. I jak czuliby się ci, którzy naprawdę potrzebowaliby pomocy, wobec nagonki i podejrzliwości wywołanej podobnymi tekstami. Na mnie Niemcy na pewno patrzyliby jak na patologię :P
Rozumiem Twoje rozterki związane z wydaniem książki. Też cieszyłabym się z ukazania się książki. Ale cała ta otoczka związana z jej promocją byłaby dla mnie stresująca
OdpowiedzUsuńJuż czekam na chwilę, gdy książka pojawi się na rynku
Pozdrawiam wiosennie z szumiących stronek
Ściskam i zaglądam na szumiące stronki ;)
UsuńNiestety zawitała Pani Zima. Ale zdążyłaś w piękną jeszcze pogodę
UsuńPozdrawiam kwietniowo
U nas też śnieżny weekend, ale już mamy odwilż :) Dzieciaki poszalały na śniegu jeszcze :)
UsuńGratuluję z całego serducha <3 Zresztą, Ty wiesz.
OdpowiedzUsuńWiem :*
UsuńCieszę się bardzo i czekam ;).
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście, że chcą dawać.
A że uciekają różnie ludzie... Jak to było... Ludzi dobrej woli jest więcej. Zdecydowanie - takie jest moje doświadczenie kontaktów z uchodźcami z Ukrainy.
Właśnie tak :) Trzeba pomagać, dobro wraca ;)
UsuńTe książki są świetne, tak że zachwalając je będziesz tylko pisać prawdę i samą prawdę :)
OdpowiedzUsuńMoże św. Józef spacyfikował pewną panią z wydawnictwa. Albo św. Michał Archanioł (zawsze go proszę, szczególnie nocą w ciemnej ulicy). Grunt że wreszcie będą :)
Szczerze mówiąc miło mi się pracuje z osobami z wydawnictwa i cieszę się, że na nich trafiłam :) A redaktorka robi świetną robotę. I nie piszę tego dlatego, żeby się przypodobać, naprawdę jestem w szoku :D Okładką ze skrzydełkami i świetnie dogranymi kolorami oraz ilustracjami cieszę się jak dziecko. I w ogóle, no. Już nigdy nie będę narzekać na badziewną oprawę katolickich książek dla dzieci, jest dobra zmiana ;D
UsuńWitam, miło mi się czyta tego bloga:-). Od pewnego czasu chętnie zaglądam:-). Chyba też już jakoś tak jest, że jak coś robimy z sercem, to niebo pomaga:-). Powodzenia!
OdpowiedzUsuńO dziękuję bardzo :))
UsuńJuż sam tytuł książki mnie przyciąga, nie mogę się doczekać książki! A tu nagle czytam, że nie zdążę jej pewnie przeczytać zanim zostaną wydane kolejne ;) Super, ogromne gratulacje !
OdpowiedzUsuńSpokojnie, wszystko zdążysz przeczytać ;) a dzieci tym bardziej :D
UsuńNapisałaś książkę? Gratulacje! <3 Daj znać o premierze, a na pewno tu i tam rozgłoszę ;)
OdpowiedzUsuńTy masz ze świętym Józefem podobnie jak ja i moja rodzina ze świętą Ritą - zawsze jest przy nas, zwłaszcza w najtrudniejszych chwilach i zawsze jakoś tak po cichu, po jakimś czasie, wyprasza nam łaski, jakich potrzebujemy.
Już nieraz pomogła mnie osobiście i nie tylko mnie. Kochana nasza Dobrodziejka. Dobrodziejka mojej Rodziny :)
Też jesteś WWO? Ja to o sobie zrozumiałem gdzieś ze dwa lata temu w końcu. Dobrze wiedzieć, czemu w taki a nie inny sposób się reaguje na pewne rzeczy...
Ściskam Cię mocno!
Napisałam, nawet kilka ;) Taka odskocznia, w nocy siedzę i piszę ;)
UsuńTak, Rita to też niezła agentka...
I rzeczywiście łatwiej mieć do siebie cierpliwość i wiedzieć, jak o siebie zadbać, gdy się wie o wysokiej wrażliwości. Porównywanie się do "normalnych" ludzi to koszmar :P
Ściskam!
Gratulacje Rivulet, fajnie jest mieć własną przestrzeń. Jest jeden bonus z bycia WWO. Gdy twoje dziecko takie jest, łatwiej to zaakceptować i z tym żyć na luzie.
OdpowiedzUsuńTzn gdy twoje dziecko też takie jest chciałam napisać.
OdpowiedzUsuńTo prawda...
UsuńMyślę, że jest tu spore grono, które z pewnością pomoże w promocji. Ja nie mogę się doczekać lektury.
OdpowiedzUsuńA Józef... Dał mi Męża, a dla naszej rodziny jest takim nieformalnym patronem adopcji i zajmuje ważne miejsce miejsce na ściance z ikonami.
Dziękuję :*
UsuńOj tak... Józef potrafi :)