Słoneczny poniedziałek. Nie da się patrzeć przez okna nie mrużąc oczu.
Panowie od remontu tłuką się na poddaszu. W domu rozgardiasz, ale wizja poszerzenia przestrzeni dodaje otuchy...
Dzieciaki przetaczają się to tu, to tam. Jeszcze tydzień ferii. A co będzie potem? Mam nadzieję, że chociaż młodsze klasy wrócą do szkół. Inaczej chyba oszalejemy.
Obok mnie na podłodze sterta skarpetek bez pary, którą trzeba się zająć. Leży i woła... Słabo mi się robi na samą myśl. Czemu nikt nie wymyślił maszyny parującej skarpetki? Wrzucasz wór i wylatują poparowane. Marzenie każdej mamy :P
Kilka dni temu dostałam jeszcze jedną paczuszkę. W środku tomik wierszy Basi z bloga Pięć Pór Roku. Piękny. No, to mam lekturę na najbliższy czas. I zamówiłam jeszcze książkę, którą polecała Kawusiowa w swojej ostatniej notce. Potrzebuję siły i pokoju w sercu.
To ten etap jak w górach, tuż przed schroniskiem. Niby blisko, niby zaraz siądziemy w cieple przy bigosie - ale nogi nagle ciężkie, a droga ostro pod górę. Ta końcówka zawsze najtrudniejsza.
A tu jeszcze wiersz Basi z tomiku Między słowem a ciszą:
Wiersze
Moje wiersze są dla tychco potrafią kochać
choć o tym nie wiedzą
myśląc że wszystko
lub wiele już minęło
skarżą się czasami na życie
które jak wiersz bywa różne
trudno je zrozumieć
choć wydawało się proste
dlatego są moje wiersze
żeby wierzyć
i są po to żeby kochać
i dlatego też są
aby niosły wiecznie młodą nadzieję
To ja chyba jestem dziwna, bo lubię składać skarpetki do pary :P
OdpowiedzUsuńWy jeszcze możecie mieć nadzieję za powrót do szkoły, my raczej nie. Załamało mnie to dzisiaj :(
U nas chyba a dużo skarpetek i przestało mnie to bawić :D
UsuńOj... No ja się strasznie cieszę, że od poniedziałku młodsze klasy wracają - starsi jakoś ogarniają zdalne, ale klasy 1-3 to załamka.
Zbuntowałam się pewnego dnia. Wywaliłam skarpetki na środek pokoju i kazałam rodzinie sparować. Odtąd nie mam z tym problemu. Ale musiało mi się naprawdę nazbierać dużo złości, żeby się na taki czyn odważyć :)
OdpowiedzUsuńCzasem tak robię, ale u nas jakoś nie działa :D I tak zostaje masa do sparowania, a chyba tylko mnie przeszkadza tan bajzel na środku :P Dzieci mogłyby spać na legowiskach z nieposkładanego prania i nawet by nie zauważyły, że coś jest nie tak. Pff.
UsuńBardzo się cieszę, że moje wiersze dotarły do Ciebie...niech niosą wiecznie młodą nadzieję.
OdpowiedzUsuńBardzo ładny iwersz :)
UsuńCo do skarpetek słyszałam ze teraz w modzie są te nie do pary.. jedna inna druga inna :D
Dziękuję Basiu :) Hehe czasem w takich "modnych" chodzę, jak nie mogę znaleźć pary :P
UsuńAch, składanie do pary to jedno, a rozdział co czyje to drugie...
OdpowiedzUsuńJak dzieci były małe (i mniejsze) prałam skarpetki spięte na "bezpiecznej agrafce".
Teraz zasadniczo wieszam od lat skarpetki parami - przy czym skarpetki syna były oznaczone kolorowymi (wyszytymi) kropkami, aby różniły się od skarpetek męża (i kropki kolorami "łapały" też pary). I jak mi się zaplącze jakaś wyprana pojedyncza, wędruje z powrotem do prania (po wysuszeniu no na grzejniku w łazience). No, ale to latach praktyki :D i szukania rozwiązań.
Niemniej jeszcze niedawno przy dużych porządkach wyrzuciłam jakieś pojedyncze małe....
U nas się suszą w suszarce. I tu ciężko powiedzieć - gubią się w pralne, suszarce, czy gdzieś po drodze? :)
UsuńA ja lubię wysyłać męża do pralni po wyschnięte ciuchy, bo przynosi mi już sparowane skarpetki :D Jak sama przynoszę, to potem się z tym sama bawię...
OdpowiedzUsuńU nas pranie się od razu przenosi do sypialni, bo nie mamy pralni :)
UsuńJa mam plastikowe pudełko na niesparowane skarpetki, po każdym praniu skarpetki bez pary tam wrzucam, a gdy się uzbiera sporo (czasem widzę po jakimś praniu, że na wierzchu leży para, to od razu składam), to wyrzucam wszystko na małżeńskie łóżko, wołam dzieci i robimy zawody w parowaniu skarpetek :) Nie zawsze się dzieciom chce, dość szybko im się nudzi, ale life's brutal - siedzimy do końca, a ostatnie, które nie mają pary, wracają na nowo do pudełka. Jedyne, co mnie dziwi to to, że MOJE skarpetki nigdy się nie gubią (no, może raz na rok jakaś), a dzieciom i mężowi gubią się w każdym praniu. To jak oni się rozbierają? Jedna skarpetka w pokoju, druga na schodach, majtki w łazience? Bo nie kumam xD
OdpowiedzUsuńTeż mam takie pudełko, a właściwie pudło... I też robimy zawody. Ale nie wiem jak to jest, niesparowanych i tak jest cała masa i gubią się wszystkie, moje, Krzyśka i dzieci :P Jakiś potwór wyżerający skarpety buszuje w okolicy pralki czy co?!
UsuńCiekawe jakie przygody mają Wasze skarpetki :)
OdpowiedzUsuńJa wieszam sparowane, ale zdarza się, że jakiejś zabraknie, choć zwykle po paru praniach są z powrotem. A parowanie lubię, choć u nas ilość skarpetek dużo mniejsza.
Pozdrawiam