Miałam odpalić komputer wczoraj i coś tu napisać... Ale nie zrobiłam tego, pochłonięta innymi sprawami.
A dziś... Dziś piszę z zupełnie innego świata.
Trochę jak dwa lata temu, kiedy zaczął się covid i strach o bliskich. Ale pandemia choć groźna, sama w sobie złem nie była - trudno mieć pretensje do głupiego wirusa, który nie myśli...
A dziś... Dziś to co innego.
Każde takie wydarzenie to trochę koniec świata (dla niektórych niestety dosłowne). Ten świat, który znamy kończył się od jakiegoś czasu mimochodem, tak w białych rękawiczkach.
Teraz będzie jawnie.
Boję się, w jakiej rzeczywistości będą żyć dzieci. Myślę, że miałam dużo szczęścia dorastając w biednych, ale jednak szczęśliwych latach dziewięćdziesiątych. Kiedy sobie przypomnę... Tylu zagrożeń nie było. Te ze wschodu ucichły, te z zachodu jeszcze nie doszły. A teraz?
Teraz pozostaje mieć nadzieję, że Bóg wyprowadzi ze zła jakieś dobro. I że jest najbardziej z tymi, którzy właśnie cierpią.
Teraz, dziś, Bóg nie wypuszcza nas z rąk.
PS Dziś byłam z Michałkiem i Anią w Zoo (najbardziej podobał się słoń). W niedzielę wzięłam Elę i Sarę do kina na "Encanto". Jeszcze muszę coś wymyślić dla Gabrysia i Rafała takiego tylko dla nich.
Co by się nie działo, zadaniem mamy (i taty) jest dbać o normalność.
Ech, trudny czas. Ale masz rację, my rodzice musimy dbać o normalność i bezpieczeństwo dzieci.
OdpowiedzUsuńFajnie, że udało Wam się wyjść do Zoo :)
O tak, trzeba kurczowo trzymać się nadziei, a dzieciom dawać prawdziwe dzieciństwo ze słoniami i filmami. (Na Encanto były moje, dorosłe już dziewczyny i od kilku tygodni słyszę wyśpiewywane na cały głos "We don't talk about Bruno")
OdpowiedzUsuńHehe nie wiem czy się nie bawiłam w tym kinie lepiej niż moje dziewczynki ;) Przesłanie dla dorosłych było piękne...
UsuńJakby inny świat i jakby historia zataczała znów koło... Panie ratuj!
OdpowiedzUsuńAle jest nadzieja... Może stara Europa obudzi się z letargu...
UsuńHistoria zatoczyła koło... Tylko teraz wszystko dzieje się na innym terenie i w innych okolicznościach. Bądźmy bezpieczni, mimo wszystko. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOby się udało... Uściski!
Usuń