środa, 17 czerwca 2015

Słów kilka przy porannej kawie i czemu chwilowo piszę tylko u siebie.

Mam dwie wiadomości, dobrą i złą.

Dobra jest taka, że mam już komputer i mogę piiiiisać i czyyyytać.

A zła jest taka, że coś się zablokowało i za cholerę nie mogę u nikogo napisać komentarza. Czuje się jak zakneblowana :P Próbuję się odezwać i nic...

Także sorry, bo naprawdę brakuje mi tej wymiany zdań. Pewnie że lepiej się spotykać w realu niż w Biedronce, no ale i ta wirtualna Biedronka się na coś przydaje :) Ale czytam, czytam i np. Elizie gratuluję wyjścia ze szpitala ;) A Celtowi dziękuję za linki! A Agulka zapraszam do Krakowa :D

U mnie dni płyną jakoś tak mozolnie... Się zmagam sama ze sobą, w wieloma wątpliwościami, Panem Bogiem też trochę, jak Jakub w nocy. Ostatnio mnie uderzyło, jak bardzo mój dzień składa się z takich mało atrakcyjnych, niewiele znaczących rzeczy, które muszę robić i których nikt nie zauważa. I za które nic nie dostaję. Wiem, praca w korporacji jest ciężka, praca gdziekolwiek indziej też, ale takiej domowej mozolnej mamałygi też można mieć dość. Czasem to aż czuję, jak tą codziennością i kolejnym zmywaniem klejącej się podłogi (bo Ela i Rafał znowu ją zapaćkali, a dopiero co odłożyłam mokrą ścierkę na bok) Bóg mnie szlifuje. Całe to dobre samopoczucie, egoizm, pychę - jedzie po nim czymś ostrym. I nawet jak wybucham i wychodzi na wierzch, jaka jestem (zezłoszczona... i wyczulona na punkcie siebie i swojej pracy), to tym lepiej dla mnie. Trudno mi się oszukiwać wtedy, że taka w gruncie rzeczy dobra i milutka jestem, i współczująca, i nie wiadomo co. Dupa, nie jestem i tylko o sobie myślę, ot co :)

Przed nami wakacje i o dziwo w tym roku plany mamy dość konkretne. Lipiec - chłopaki mykają na tydzień z dziadkami nad morze (a ja odpoczywam i pachnę w domu, TYLKO z jednym dzieckiem - pytanie czy z nudów nie padnę). Sierpień - najpierw na tydzień wypad w góry naszą piąteczką. A potem końcem sierpnia wyczekany remont łazienki. Jeeeee. W szoku jestem, że wreszcie się to wszystko zgrało i ustaliło.

I co jeszcze... Dwa mądre artykuły wyłuskałam i aż się muszę podzielić, bo są na temat małżeństwa i rodziny... W sumie to o niczym ostatnio mi się tak dobrze nie czyta, jak o rodzinach. Takich normalnych, kochających... Dużych :) Normalnie odtrutka na to, co się nam wciska na każdym kroku.

Po pierwsze - Wanda Półtawska, a właściwie relacja z promocji jej najnowszej ksiązki Uczcie się kochać. Półtawska to ktoś, kogo mogłabym... po prostu słuchać godzinami i chłonąć... Chyba najmądrzejsza kobieta, jaką dane mi bylo poznać. W tak prosty sposób mówi o trudnych rzeczach, tak naturalnie przywraca porządek tam, gdzie największe poplątanie. Czapki z głów :)

Byliśmy z Karolem Wojtyłą przerażeni ustawą zezwalającą na aborcję z 1956 r. Bp Karol Wojtyła powierzył mi duszpasterstwo lekarzy i młodzieży. I zajęliśmy się ratowaniem zagrożonych małżeństw. I robię to do dziś, od 65 lat - mówi Wanda Półtawska. Dodaje, że szczęśliwe małżeństwa akceptują naukę Kościoła. - Kiedyś ludzie chodzili do kościoła, spowiadali się, etyka była dla nich ważna. Dziś albo jej nie znają, albo ją kwestionują. Mówią, że się kochają, ale co to za miłość. Mówię im: wy się nie kochacie, nie nazywajcie byle czego miłością. Kardynał Wojtyła mówił: uczcie ludzi miłości altruistycznej, sprawiedliwej i wymagającej. Ale wymagającej od siebie, a nie od drugiego człowieka. Życie ma być świadomym dążeniem do świętości przez radykalizm i realizm miłości. To jest możliwe, bo widzę takie małżeństwa. Można dziś żyć tak, jak Pan Bóg przykazał.

Każda para powinna mieć w domu "Humanae vitae", encyklikę, w której Paweł VI mówi o miłości jako darze z samego siebie w celu ubogacenia drugiej osoby sobą. Jak można być szczęśliwym, stosując antykoncepcję, czyli niszcząc siebie wzajemnie? Ubezpładnianie się jest pierwszym wrogiem małżeństwa. To, jak mówił Jan Paweł II, cywilizacja śmierci, razem z aborcją i eutanazją - podkreśla, zachęcając do pielęgnowania miłości małżeńskiej. - Miłość trzeba nieustannie żywić. Wtedy małżeństwo będzie szczęśliwe i święte. Seks to mit. Jest tylko druga osoba. Narządy rozrodcze muszą być wpisane w plan Stwórcy, który domaga się respektowania praw natury. Domaga się, ale nie zmusza. Podobnie, jak nie zmusza do świętości - mówi Wanda Półtawska, dodając że dusza, która nie jest rozwijana do świętości, karleje. - Nie możesz wiecznie nosić butów, których używałeś w wieku trzech lat. Jak nie zaczniesz budować swojego małżeństwa, rozwijać go, ono się rozpadnie.

I drugi artykuł, a właściwie wywiad z ks. Markiem Dziewieckim - Wygrane ojcowstwo. Dwa cytaty, które mnie urzekły:

Żeby być szczęśliwym ojcem, trzeba najpierw być szczęśliwym małżonkiem. Nie ma szczęśliwego rodzicielstwa bez szczęśliwego małżeństwa. Bycie kochającym i odpowiedzialnym ojcem zaczyna się od tego, że mężczyzna spotyka kobietę swojego życia, zakochuje się w niej z wzajemnością, następnie razem dorastają do nieodwołalnej miłości i później tą wzajemną miłością dzielą się z dzieckiem. Dziecko czuje się kochane i bezpieczne tylko wtedy, kiedy widzi wzajemną miłość rodziców. Dla dziecka nie ma większego bohatera, jak tata, który z całego serca kocha mamę. Wygrywanie ojcostwa zaczyna się od wygrywania małżeństwa.

Najpierw trzeba wychować samą siebie, czyli stać się Bożą księżniczką, świadomą swojej godności i tego, że zasługuje się na wspaniałego mężczyznę. Jest sporo takich dojrzałych mężczyzn, którzy pragną być szczęśliwi w małżeństwie i rodzinie. Oni wiedzą, że szczęśliwi mogą być tylko z Bożymi księżniczkami. Tylko niech taka Boża księżniczka to pokazuje - swoją dumą, czystością, zachowaniem. Wcześniej czy później znajdzie się mały książę, który pokocha ją i dzieci, którymi Bóg ich obdarzy.

No to bądźmy Bożymi Księżniczkami i Bożymi Wojownikami. Powodzenia ;)

9 komentarzy:

  1. świetne plany na wakacje :d u nas też całkiem nieźle się zapowiada najważniejsze że niedługo przyjadą moi Rodzice potem na zawiozą do Świnoujścia. Artykuł świetny o byciu szczęśliwym ojcem o małżenstwie super sprawa.też tak mam że czuje się niedoceniona w tych zwykłych obowiązkach... mąż zapomina o tym że nie tylko jestem od sprzątania i pomagania mu ale też pragnę by mnie przytulił wsparł itd a nie to jakoś tak bokiem wszystko przechodzi....

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy Kochana, no Eliza już w pełni sił, bo daje popalić, że hej. A dla odmiany Lila chora!
    Trzymam kciuki za wakacje- niech Wam wszystko wypali.Piękne te cytaty...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, ja dobrze to napisane - Ostatnio mnie uderzyło, jak bardzo mój dzień składa się z takich mało atrakcyjnych, niewiele znaczących rzeczy, które muszę robić i których nikt nie zauważa. - też tak czasami mam i podobnie chwilami myslę jak dalej opisałaś :)
    Pięknych wakacji i weź no się "odblokuj" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się odblokowałam :) Dobrze że jest nas więcej ;)

      Usuń
  4. Ty to zawsze coś fajnego napiszesz...Twoja codzienność też jest fajna, nawet jeśli czasem wydaje Ci się czymś wręcz przeciwnym :)

    Bóg teraz też mnie chyba szlifuje...bo uczuciowo przechodzę trochę ciężki okres... Ale może się to wszystko jakoś wyklaruje...

    Cytaty mądre i głębokie, wszystkie trzy... Ale urzekł mnie zwłaszcza te ostatni :)

    Osobiście aborcję uważam za morderstwo, ale każda kobieta powinna mieć prawo wyboru - czy chce czy nie... Ja aborcję przyjmuje tylko w wyjątkowych przypadkach, jeśli to zagraża zdrowiu czy życiu matki, albo jeśli dziecko ma jakieś naprawdę poważne wady...

    Jak to nie możesz komentować? U mnie się ostatnio wpisałaś :) I dzięki za wspomnienie w notce - ale o jakich linkach mówisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo, odblokowałam się :) A o linkach mówię tych z Twojej notki, między innymi o polskim Indianinie :)
      Co do aborcji to cóż, każdy ma wybór. W sumie to wybieramy co chwilę między tym, co dobre, a tym, co złe. Dla mnie ten aborcyjny "wybór" jest jednoznaczny - zabić dzieciaczka, czy pozwolić mu łaskawie żyć? I nie sądzę, żeby nawet matka mogła o tym decydować... No ale to moje zdanie.
      Zresztą sam chyba przyznasz Celcie, że nawet mając poważne choroby - fajnie jest żyć ;))

      Usuń
  5. Rivulet... Kochana bylas na tym wyklafzie Poltawskiej?wydaje mi sie ze widzialam cie na zdjeciu? Czy na orgu pisujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie byłam... Wybierałam się na jej wykład do Centrum JPII w zeszły piątek, ale nie dotarłam - i okazało się, że po 20 minutach Półtawska się źle poczuła i wykład przerwano. Także w sumie dobrze że się nie wygrzebałam z domu, bo to od nas kawałek, a z dwójką młodszą bym musiała jechać. Ale fajnie by ją było zobaczyć i posłuchać jeszcze, póki jest po tej stronie...

      Usuń