niedziela, 10 grudnia 2023

Zamiast rorat – rotawirus ;)

Rora... rota... no tak wyszło, że jednak Pan Bóg budził mnie w nocy za pomocą innych środków :P

Po dwóch dniach totalnej masakry czuję się jakbym (dosłownie) zmartwychwstawała :P Dawno nie miałam takiego odjazdu.

Nawet na mszy dziś nie byłam i nie będę, tylko sobie grzecznie obejrzę na youtube... choć to jak lizanie cukierka przez papierek.

I w tym miejscu będzie niesamowicie nudne i przewidywane u mnie stwierdzenie, że jednak to był dobry czas i potrzebny.

W ogóle sporo się dzieje ostatnio trudnych (takich naprawdę trudnych po ludzku) rzeczy. I też mam nadzieję, że coś dobrego z nich wyjdzie. Na przykład to, że modlimy się za ludzi, którzy nas krzywdzą. Albo cierpiąc myślimy o tych, którzy też cierpią, nawet bardziej.

Nie jest łatwo nie poddać się zwątpieniu i po raz kolejny zapalać adwentową świecę. Nie jest łatwo wstać rano, by przeżyć kolejny taki-sam-dzień wypełniony obowiązkami i trudnymi, bo powtarzalnymi czynnościami o krótkim terminie ważności (bo po sprzątaniu czasem nie ma śladu już kilka minut później)..

Ktoś mi jakiś czas temu napisał tu złośliwy komentarz, że piszę tu o książkach, a nie o dzieciach i że co ze mnie za matka. No cóż, kiedy życie kręci się wokół domu i dzieci, a książki są tylko odskocznią, to mając te kilkanaście minut na szybki zapis bloga, chciałoby się pomyśleć o czymś nie związanym z domem (zresztą wielu z Was prosiło o te książkowe nowinki) :P Ci, którzy mają serce we właściwym miejscu, zrozumieją. A takie atakujące komentarze będę usuwane, zgodnie z prośbą bliskiej mi osoby, by nie zaśmiecać tej przestrzeni słowami frustratów.

Ale ten wpis będzie nieco inny, bo naprawdę jestem teraz tym bardziej wdzięczna za cały ten domowy sajgon i fakt, że mimo przeciwności mogę myśleć o miłych rzeczach, takich jak: co ugotować, żeby wszystkim smakowało, z kim zagrać w jaką planszówkę, co poczytać maluchom... I przed snem przyjmować pielgrzymki ludzi chcących się jeszcze "podobranocować", czyli po raz enty uściskać na dobranoc.

W domu pełnym bliskich ludzi zasypia się łatwiej.

I tak jakoś wyszło, że choć "Górę świątecznych cudów" pisałam dwa lata temu, to tegoroczny adwent mamy bardzo podobny i pełen zakrętów. Pozostaje czekać na cud Bożego Narodzenia. Bo on przyjdzie.

Po każdej nocy wychodzi słońce...

15 komentarzy:

  1. Niech Wam wszystkie "rota" miną do Świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Jeszcze żeby tak omijali nas toksyczni ludzie – ty byłby cud...
      Riv

      Usuń
  2. aga.ci.zrobila11 grudnia 2023 18:43

    Książka jest cudowna, tak jak cała seria do której wracamy bardzo często. A jeśli chodzi o niezadowolonych, no to jeszcze się taki nie narodził co by każdemu dogodził ;-) Moim skromnym zdaniem to Twoja przestrzeń i Twoja decyzja co będziesz tu publikować ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawo masz pisać o czym chcesz, usuwać obraźliwe i wulgarne komentarze to wręcz obowiązek.
    Szkoda tylko, że inne komentarze też są usuwane, które pokazują inne oblicze sytuacji, które tutaj publikujesz. To już raczej można określić mianem cenzury.
    Co to trudniejszych chwil, a sam ich też mam sporo, polecam fragment z książki O. Woronieckiego "Tajemnice Bożego Miłosierdzia"
    Dogmat Świętych obcowania jest najgłębszym urzeczywistnieniem solidarności społecznej między ludźmi i sprawia, że nasze zasługi są dobrem wspólnym, mogącym podlegać wymianie i przekazywaniu innym. Tyczy się to zarówno modlitwy jak i wszelkich uczynków miłosierdzia, a przede wszystkim cierpienia. Sam Chrystus siedzący na prawicy Boga Ojca nie może cierpieć we własnej swej osobie rozważanej w oddzieleniu od ciała, jakim jest Kościół, ale cierpi dalej jako głowa tego cierpiącego ciała, a to cierpienie ponoszą z nim niezliczone jednostki, do których spływa jak sok życiodajny łaska uświęcająca i które w ten sposób "dopełniają czego niedostawa utrapieniom Chrystusowym za ciało jego, którym jest Kościół". Biorą one przez to udział w tym miłosierdziu, które cierpienie Chrystusa przynosi światu i nieraz, gdy spłaca już Bogu dług należny za własne winy, dopuszczone zostają do wielkiego zaszczytu cierpienia z Chrystusem nadal już tylko za cudze winy. Dla takich czyśca nie będzie, bo go już tu w życiu doczesnym doskonale odcierpiały. Jest to zastęp dusz wybranych, których nigdy na świecie nie brak i które swym świętobliwym życiem, modlitwą, umartwieniem, działalnością chrześcijańską i cierpieniem uśmierzają gniew boży nad światem i zyskują mu miłosierdzie pańskie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli komentujący zasypują mnie linkami kanałów, których nie trawię, zamiast na przykład złożyć życzenia urodzinowe, to usuwam (bo rozumiem, że o to chodzi?) ;)
      Tak, znam ten fragment. Język trudny do przebrnięcia, ale to prawda, że można uczestniczyć w tym cierpieniu. Choć tak po prawdzie, to słabe pocieszenie, gdy się cierpi :) Bliższy mi jest cytat Tischnera, że cierpienie nie uszlachetnia, a tym co wynosi ku górze jest miłość.
      Pozdrawiam
      Rivulet

      Usuń
    2. W takim przypadku po co Pan Jezus wziął na siebie krzyż? po co cierpienie tylu ludzi na tym świecie.. Jeśli to cierpienie odrzucić z krzyża czy to będzie wtedy ten sam krzyż?
      Za brak życzeń przepraszam, zachowałem się jak świnia.

      Usuń
    3. O, dziękuję :) Przeprosiny przyjęte :)
      Ale ja nie neguję sensu cierpienia. Wręcz przeciwnie, uważam że to taka tajemnica, której wagę zna dobrze tylko Pan Bóg, a nasze słowa w żaden sposób go nie wyrażą. I w momencie cierpienia można tylko próbować oddawać je Panu Bogu, choć czasem jest tak trudno, że człowiek robi to resztami sił albo wcale. Zresztą sama doświadczyłam, że z tego cierpienia Pan Bóg może wyprowadzić coś wspaniałego. Tylko może to kwestia mojej wrażliwości, ale w takich momentach trudnych nie pocieszają mnie kwieciste i długie cytaty... wolę na przykład psalmy, te o trudnościach i wierności Boga :)
      Pozdrawiam
      Rivulet

      Usuń
    4. Mi cierpienie pokazuje moją małość w stosunku do Boga, choć nie zawsze tak było. Uczy mnie pokory i mojego ograniczenia. Nie ma innej drogi do zbawienia jak tylko Krzyż Chrystusowy, a każdemu Pan Bóg daje w swojej dobroci tyle, ile mu potrzeba. Cierpienie nie zawsze = ból, w swojej codzienności niejednokrotnie możemy przyjmować drobne umartwienia, które przybliżają nas do ukrzyżowanego Chrystusa.
      Dziękuje bardzo za wymianę zdań. Jest ona dla mnie bardzo cenna. W rozmowie nie chodzi przecież o to, żeby narzucić komuś swoje zdanie, ale o to, żeby pokazać swój punkt widzenia. Rozum sam przetrawi i poprowadzi do prawdy :)
      Życzę dobrego dnia!

      Usuń
    5. To prawda. No i każdy ma troszeczkę inną drogę i Bóg widzi, co dla niego dobre. Ale krzyż jest zawsze i oby ukazał się chwalebny. Dziękuję i życzę wytrwałości i pokoju serca :)
      Pozdrawiam serdecznie
      Rivulet

      Usuń
  4. dzięki temu fragmentowi już wiem, co mówić swojemu niepełnosprawnemu dziecku, oraz a raczej przede wszystkim co mówić sobie

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tytulu padlam ze smiechu! :D Choc oczywiscie wspolczuje, bo bylam-znam i ciesze sie, ze juz lepiej.
    Przyznaje, ze ja tez tesknie za dawnymi opowiastkami o Twojej bandzie i domu pelnym chaosu. I czekam na nowinki o kolejnym powiekszeniu rodzinki. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh ja mam jakiś moment wypalenia jeśli chodzi o blogowanie typowo rodzicielskie :) I większość spraw zatrzymuję dla siebie... Może też przez to, że najstarsi są już nastolatkami i nie chcę ich opisywać, żeby nie robić im obciachu :)
      A z drugiej strony potrzebuję tego bloga, żeby wrzucać rzeczy typowo moje, bo będąc mamą nie przestałam być sobą :)
      Uściski!
      Rivulet

      Usuń
  6. Witaj powrotem jesieni Strumyku
    A mnie tytuł od razu zaniepokoił, chociaż "rotawirus" może wywołać uśmiech...
    Życzę zdrowia, szczęśliwej każdej chwili w nadchodzącym tygodniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rota już minął, oby święta nam minęły spokojnie...
      Czego i Tobie życzę! :)
      Uściski!
      Rivulet

      Usuń