piątek, 8 września 2023

Wrześniowa słodycz.

Czas ostatnio nie upływa, ale się ulatnia. Żeby nie powiedzieć dosadniej ;)

Po intensywnych wakacyjnych miesiącach trochę trudno mi się odnaleźć w domu tylko z jednym dzieckiem. Nie żebym narzekała na nudę, to nie... Takie pojedyncze dziecko bywa bardziej zajmujące niż cale stado. Zwłaszcza że korzystając z okazji postanowiłam Anulę odpieluchować. I nie powiem, było już parę sukcesów.

Poza tym zaliczyliśmy pierwszą wizytę (intensywną) u dentysty z Michałkiem i o dziwo bardzo ładnie współpracował. A jak dorobił się ubytku w tak dziwacznym miejscu (i tak szybko), pozostanie zapewne tajemnicą...

Starsze dzieci weszły w nowy rok szkolny. Jakoś ;) Wiadomo jak jest, obawy mieszają się z pewnym rodzajem ekscytacji. Mam nadzieję, że to będzie dla nich wszystkich dobry rok. I nie umiem myśleć o nim inaczej niż o ostatnim spokojnym roku bez egzaminów. Pierworodny jest w siódmej klasie...

Wrzesień póki co piękny, słoneczny i przypominający lato, choć z tą charakterystyczną słodkawą nutą unoszącą się w powietrzu. Barwy kwiatów w ogrodach też jednoznacznie wskazują na bliskość jesieni...

A ja chyba się starzeję, bo już nie czuję tego buntu w sercu, co jeszcze kilka lat temu o tej porze. Powolne schodzenie do zimy, dłuższe wieczory, kawa z cynamonem i plany powieściowe... Tak, jesień nie brzmi źle. Może to też kwestia tego, że ostatnimi czasy wakacje mamy bardzo intensywne i we wrześniu jestem po prostu... zmęczona ;) Choć zadowolona. Marzą mi się kolejne wyprawy (zakupiłam stos przewodników m.in. po Podlasiu, Bieszczadach i Dolnym Śląsku – wciągnęło mnie to poznawanie nieznanych stron) i czekam na kolejne lato, ale już nie tak gorączkowo. Podobnie jak zaczęłam się cieszyć spokojnymi chwilami nad wodą i nie muszę już gnać po górskich szlakach, by czuć, że żyję. Choć nie przeczę, gnanie jest nadal jedną z moich ukochanych czynności ;)

Jesienny czas oczekiwania w tym roku będzie dla mnie szczególnie słodki za sprawą dwóch premier...

Jedną pozwolę sobie zdradzić już teraz, niech się dzieci cieszą :)


Tak, po długiej przerwie wraca rodzina z Niebieskiego Domu :)

A kolejne części już są w przygotowaniu :) Przekażcie małym (i większym) czytelnikom, że premiera jest już w październiku :) Jejku, sama nie mogę się doczekać!

To książka idealna na czas adwentowego oczekiwania (akcja zaczyna się w pierwszą niedzielę adwentu i trwa aż do nowego roku) i polecam ją z całego serca. Jest ciepła jak puszysty kocyk i pachnie miłością i pierniczkami... No i jest najbardziej "z wiary" jak do tej pory. Choć jeśli macie w pamięci zeszłoroczne wpisy, to wiecie, że w kolejce jest jeszcze wielkanocna – na tej zależy mi najbardziej.

Długo czekałam na wydanie, ale warto było :) No i po drodze pojawiła się na świecie Hania oraz Julka z ekipą, więc tym bardziej nie narzekam.

TUTAJ można przeczytać opis książki.

Czekacie? :)

9 komentarzy:

  1. Tak, tak, czekamy! Lubię takie świąteczne opowieści dla całej rodziny!]

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że czekamy! I to jak! <3 Co do jesieni... Ja jestem zdecydowanie jesieniarą i zawsze lubiłam ten czas, z całą jego nostalgią i przejmującym bólem za odchodzącym latem. Lubić ból... brzmi dziwnie ;) Ale to jest ból, który nastraja do refleksji. Za to, gdy urodziły się dzieci i zaczęły dorastać, jesień boli już nieco za bardzo. Mam wrażenie, że czas nie tyle ucieka mi przez palce, co wyszarpuje się, a ja go na siłę chciałabym zatrzymać. Przypominają mi się wesołe, jesienne dni i długie, przytulne wieczory, gdy wszystkie moje maluchy były jeszcze przy mnie, a wizja szkolnego kołowrotku była taka odległa... Za to teraz... nawał spraw szkolnych i szkolnych wydatków, które czasem są nie do ogarnięcia... niesprawiedliwi nauczyciele, agresywni koledzy, wredne koleżanki... coraz poważniejsze problemy moich dzieci, które muszą rozwiązywać sami, bo nie przeżyję za nich życia... Smutno mi. Chcę ich wziąć za rączki jak kiedyś, i iść przez zaorane pola, przez kolorowe, pachnące grzybami lasy, odwiedzać bliskich, którzy już umarli... może tak wygląda niebo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, chyba tak wygląda niebo...
      Też mi trudno patrzeć, jak dzieci rosną i wyfruwają coraz bardziej w świat. Z jednej strony to piękne i jestem z nich dumna, a z drugiej zawsze czuję strach, jak sobie poradzą. Bo właśnie – pewne sprawy muszą ogarnąć sami.
      Tyle dobrze, że jest ten wspólny czas w domu. A i potem, gdy założą swoje własne domy (a my będziemy mieć więcej czasu dla siebie, hłe hłe), będzie można się odwiedzać. To już zaczątek nieba ;)
      Uściski z pola bitwy :*
      Riv

      Usuń
    2. I wzajemnie! Walka na froncie trwa :)

      Usuń
  3. Pani Natalio, jestem właśnie po lekturze pani ostatniej książki Zapach soli i wiatru. I jedno wiem na pewno, powinny powstać kolejne historie. Chcę czytać więcej takich, w których normalność i codzienność są czymś pięknym. A relacje, zwłaszcza z Najwyższym są oczywistością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za te słowa! To dodaje skrzydeł i pomaga pisać dalej... Mogę dodać tylko, że kolejne książki powstają :) Te dla dużych i te dla mniejszych czytelników.
      Pozdrawiam serdecznie!
      Natalia

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Ja nic nie zrobiłam :)
      Dziękuję za wzmiankę o książce na blogu :*
      Natalia

      Usuń