sobota, 14 września 2013

Czekanie. Jesienne wspomnienia.

Sobota... Wreszcie chwila oddechu. Chłopcy są u moich rodziców, Wilkołak szaleje po domu i sprawia, że koniec naszego wiecznego remontu już bliżej niż dalej... Jak się uda, to w tym tygodniu pomalujemy naszą sypialnię (jest w najgorszym stanie). A później po kolei pozostałe pomieszczenia. I wreszcie będę mogła czekać na kolejne dzieciątko w przytulnym gniazdku, a nie jaskini rozbójników.

W poniedziałek mam kontrolne usg. Czekam. Od tego będzie zależeć bardzo dużo... Z jednej strony się boję, co będzie, jeśli faktycznie coś jest nie tak. A z drugiej mam dużą nadzieję, że jednak wszystko w porządku i nie trzeba się będzie martwić. Póki co to "oprócz tego, że czuję się źle (mdłości), to czuję się dobrze" :) Krwawień żadnych nie było. I w ogóle. Ech, oby można było spokojnie czekać na narodziny dziecka, tak jak w ostatnich ciążach. W sumie to najspokojniejsza była ta z Rafałkiem. Z Gabrysiem też były jakieś problemy, ale dopiero od szóstego miesiąca.

W związku z czekaniem mam oczywiście zawias. Poza tym nic mi się nie chce i mam ochotę bez przerwy spać. Ale to mam nadzieję minie z końcem pierwszego trymestru. No i lato się skończyło i jest melancholijnie. Przypominają mi się różne dziwne rzeczy, o których dawno nie myślałam. Zbieram kasztany dla dzieciaków i myślę o czasach, kiedy jeszcze byłam wolna i ślebodna. Nie, żebym tęskniła za tym, ale jednak. Smak piwa z sokiem imbirowym na przykład. I widok Plant nocą. Długie wieczory z książką, herbatą z miodem i Loreeną McKennitt. To wszystko stało się równie odległe jak czasy łąk i te, kiedy mieszkałam jako mała dziewczynka na Królewskiej. Jakbym była teraz po drugiej stronie lustra, w jakimś innym życiu. Nie wiem, kiedy było to przejście. W dniu ślubu? Urodzenia Gabrysia? Od tamtej pory wszystko jest inne. I ja jestem jakaś inna. Bardziej zmęczona, bardziej szczęśliwa. I mniej niepewna.

Whatever, za wspomnienia :) (wzniosłabym toast herbatą, ale mam ostatnio herbatowstręt i generalnie odrzuca mnie od napojów wszelkiej maści... masakra, staram się pić wodę, żeby nie uschnąć)

 

PS. Rafałek ma już półtora roku!!! Ale mam duże dziecko :)

5 komentarzy:

  1. Wszystko będzie dobrze, na pewno!!! A mnie to już mdłości mogłyby odpuścić, w końcu to już 17 tc :(.

    OdpowiedzUsuń
  2. To dawaj znać p tym usg czy maluszek ma się dobrze, czy nie umęczony remontem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobija ta pogoda, tak... Ale Ty nie masz prawa dobijać siebie myślami, a co będzie, jeśli będzie coś nie tak. BĘDZIE DOBRZE!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I tylko tak masz myśleć, nie inaczej... A ta herbatka z książką i Loreeną brzmi naprawdę zachęcająco... :o)

    Cieszę się bardzo, że Wasze gniazdko już na ukończeniu :)

    Uważaj na siebie i korzystaj z takich wolnych chwil...jak najwięcej... I daj znać co z tym USG.

    OdpowiedzUsuń
  4. Herbatowstręt! :-D Jak u mnie :)

    "I ja jestem jakaś inna. Bardziej zmęczona, bardziej szczęśliwa. I mniej niepewna." - noooo wreszcie ktoś nazwał i moje odczucia. W piękny sposób. Bo już się zaczynałam obwiniać za tą tęsknotę i poczucie braku czegoś, przy jednoczesnym spełnieniu marzeń przecież... Skomplikowane:)

    Trzymam za Was jutro kciu... e, nie, różaniec:)
    Nadziei! :*

    Justyna (czapkakrasnala)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem. Ja też czasami czuję się - jak to ładnie powiedziałaś - po drugiej stronie lustra. Cały świat inny...
    Teraz za to jesteśmy mamami :)
    Zdrówka, uśmiechu i dzielności. Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń