poniedziałek, 26 sierpnia 2024

Wiatr gnie sieroce smreki...

Wczorajsze Stare Wierchy. Gorce, tu czuję się jak w domu.
Trzeba nabrać sił przed wrześniem :)
Tak szczerze mówiąc, to lato minęło nam zdecydowanie zbyt szybko... Mam nadzieję, że tegoroczna jesień będzie pogodna. Nie tylko meteorologicznie.
Bo gór mi mało, i słońca, i lasów. I serce jakieś zachmurzone coraz częściej.
Cierpliwie czekam na przejaśnienia.
I tak sobie myślę, że chciałabym mieć dom w Beskidzie. Nie musi być niebieski, byle pomagał wracać do siebie. Naprawdę...
 

środa, 21 sierpnia 2024

Jak zakochaliśmy się w Podlasiu i Suwalszczyźnie...

No i wróciliśmy... W niedzielę wieczorem. Ci z Was, którzy podczytują Facebooka i Instagrama, już widzieli kilka fotek. I wpis, że walczę z praniem ;) Cóż, po dwóch dniach walczę nadal... Ale już coraz bliżej końca ;) Zaczęłam mieć przewagę.

Bo może trudno sobie wyobrazić, jak wygląda powrót ośmioosobowej rodziny do domu po dwóch tygodniach podróży z namiotem. Ale wierzcie mi, nie nadaje się to do robienia Instagramowych słodkich foci, a bardziej pedantyczne i krwiożercze "supermatki" pewnie za taką publikacje zjadłyby mnie żywcem lub zechciały założyć Niebieską Kartę :P Nie bacząc na to, że tak wygląda życie :P No sorry.

Na początku chciałam bardzo podziękować tym, którzy zachęcali mnie do tej wyprawy! Powiem Wam tak... Podlasie i Suwalszczyzna to była miłość od pierwszego wejrzenia :) Serio! Nasze pierwsze spotkanie z Podlasiem miało miejsce w Tykocinie. Jedno wielkie WOW. A potem było tylko lepiej...

Zwiedziliśmy z dzieciakami kawał świata. Zdjęć porobiliśmy setki i po odgruzowaniu i odfiltrowaniu tak naprawdę dotarło do mnie, ile zobaczyliśmy przez ten czas! I jak dobre to było doświadczenie zarówno dla dzieci, jak i dla nas.

Bo raz, że kontakt z przyrodą. Nocowanie w namiocie pod gwiazdami, nad brzegiem pięknych, czystych jezior. Obserwowanie zaskrońców, ptaków, nietoperzy, rybek... i pijawek, choć z tego ostatniego akurat nie byliśmy zadowoleni ;) Płynęliśmy kajakami po Czarnej Hańczy i buszowaliśmy po Suwalskim Parku Krajobrazowym zachwycając się jego wzniesieniami, jeziorami i rzeczkami oraz pastwiskami pełnymi krów i... wielkich głazów przyniesionych przez lodowiec :) Niejeden raz zbieraliśmy szczęki z ziemi zaskoczeni spektakularnymi widokami, których się zupełnie nie spodziewaliśmy.

Dwa – zabytki! I tyle historii... Szczerze mówiąc nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z tego, co działo się niegdyś na tych terenach. Zwłaszcza bliżej granicy z Litwą. I może zabrzmię jak staruszka, ale wiecie... po raz pierwszy zatęskniłam za Wileńszczyzną, jak Miłosz lub inny Mickiewicz. Za jakiś czas wyrobimy dzieciakom dokumenty i mykniemy do Wilna, koniecznie! Tymczasem zwiedziliśmy Suwałki, Augustów, Sejny, Supraśl... I mosty w Stańczykach. I Ełk oraz Wilczy Szaniec przy okazji wypadu na Mazury.

Trzy – kultura, a raczej kultury. Bo wielokulturowość równie barwna jak w naszych pogalicyjskich miasteczkach. Lubię to... Więc widzieliśmy molennę staroobrzędowców, cerkwie (i monaster w Supraślu!), meczet w Kruszynianach (i cmentarz!), poewangelickie świątynie i zarośnięte ewangelickie cmentarze... I byliśmy w Zajeździe Litewskim (a także podczas skoku na Mazury widzieliśmy Muzeum Mazurskie i jeszcze inny świat – ale to nieco inna historia).

W tym wszystkim zdążyliśmy też odpocząć. Tak po prostu, popływać w jeziorze, skoczyć na festiwal szantowy Rockwater w Serwach, pospacerować po lesie i poobserwować mrówki... No i zjeść dużo przysmaków podlaskiej kuchni. Kartacze, bliny, sękacze i mrowiska... Niemal uzależniliśmy się od kwasu chlebowego i teraz sprawdzamy, gdzie u licha w Krakowie można kupić jakiś w miarę sensowny ;)

Żal było wracać. Może za rok uda się wydłużyć naszą podróż o kolejny tydzień?



piątek, 2 sierpnia 2024

Między rocznicą i wyjazdem.

 

15 lat minęło wczoraj.
Nie mamy wypasionej sesji zdjęciowej, tylko urocze zdjęcia w stylu włóczykijów, jak biegamy gdzieś po krzakach ogrodu :D Cali my. Rozczochrani i w ruchu.
W międzyczasie tyle się stało... szóstka dzieci, dużo pracy, podróże, dom, który staje się coraz bardziej nasz.
I my też jakoś tak z roku na rok jesteśmy coraz bliżej siebie samych. Razem na szlaku i z dobrą mapą w rękach. Jest za co dziękować!
Oby tych lat było coraz więcej, a potem siup – i w nieskończoność.

*
 
Świętowaliśmy w kinie. Na filmie, który zapewne większości z Was by się nie podobał, ale ja bawiłam się świetnie ^^ Wolverine rządzi :P

*

A teraz pakujemy się do wyjazdu. Oczywiście co chwilę coś się dzieje i naprawdę marzę o momencie, w którym wsiądziemy do samochodu i ruszymy przed siebie. Ta ostatnia krzątanina zawsze doprowadza mnie do szału.
Życzcie nam powodzenia i dobrej drogi ;)
Zostawiam Was z muzyką, która towarzyszy nam tego lata:
 
Wszystkiego dobrego i do zaczytania końcem sierpnia :)