Jutro ponoć piątek 13... Mam ochotę kupić sobie czarnego kota. Bo czarny humor już mam...
Pierwsze dni stycznia minęły sama nie wiem, kiedy... Dzieciaki chorują na zmianę, semestr się kończy i straszy wystawianiem ocen, a do wiosny tak daleko...
Szczerze mówiąc mam dość, jak zawsze o tej porze roku. Nie wiem, jak to jest, ale zawsze w drugim tygodniu nowego roku łapię mega doła i mam ochotę się zakopać w łóżku i wstać pod koniec marca... A najlepiej wtedy, gdy będą już kwitły bzy. Albo tulipany. Cokolwiek!
Za oknem pogoda wiosenna i pierwsze pączki, ale co z tego, skoro pewnie padną na mrozie.
To trochę jak ze mną, też mnie ścina co i rusz jakiś mróz. Człowiek się spina i robi, co może, a tu ciach.
Przed nami dużo różnej pracy, a sił coraz mniej.
Ale wszystko kiedyś minie. Nawet styczeń. Prawda?
Minie.
OdpowiedzUsuńI styczeń, i choroby. Nasze rodzinne dzieci przeorało okołoświątecznie. Najstarszy nie widział naszej choinki nawet :(.
Ojoj... Zdrowia i dla Was! I oby do wiosny... :*
UsuńStyczeń minie i zima też. A dnia już przybywa. Bardzo wolno, ale jednak. Czytam sobie w kalendarzu godziny wschodu i zachodu słońca, żeby się upewnić i naprawdę czas jasności się wydłuża.
OdpowiedzUsuńTak, też uważnie śledzę czasy wschodów i zachodów ;) Oby do wiosny!
UsuńPiękna jest ta płyta :) Oby podczas katechez Pan Bóg cię podniósł. Dla mnie też stanowczo za ciemno, za zimno i za samotnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) I przytulam mocno!
UsuńMyślę, że większość ludzi boryka się z podobnymi problemami " na krótkim dniu". Sił życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie! :)
UsuńBeautiful blog
OdpowiedzUsuń