piątek, 24 czerwca 2016

Cztery śliwki w kompocie.

Sara pojawiła się (a raczej ujawniła, bo przecież była wcześniej z nami, tylko schowana w brzuchu) w naszym domu dwa tygodnie temu i wpadła jak śliwka w kompot... Każde kolejne dziecko, jakie przychodzi na świat ma więcej szczęścia - bo jest coraz więcej starszego rodzeństwa, które na każdym kroku będzie chciało okazać mu miłość :) Tak więc Sarunia wpadła... prosto w ramiona braci i siostry. No i rodziców ofkors. Muszę oczywiście pilnować, żeby rodzeństwo nie zrobiło przez przypadek małej siostrzyczce krzywdy - ale generalnie jest ok. Chłopaki zajmują się małą świetnie, a Elę muszę tylko powstrzymywać przed braniem malutkiej na ręce i zbyt mocnym przytulaniem.

Od jutra przez dwa tygodnie będę w domu tylko z dziewczynkami - chłopcy wyjeżdżają z dziadkami nad morze. Fajnie, bo: dobrze im to zrobi, będą się dobrze bawić, a ja i Sara przez ten czas się "ogarniemy". Ona przestanie być noworodkiem, a ja fizycznie jakoś dojdę do siebie. Mam zamiar przez ten czas odpocząć i nabrać sił do dalszego działania. Ale jednocześnie już wiem, jak bardzo będę tęsknić... Smutno jest, kiedy część łóżek w nocy jest pusta - nawet jeśli oznacza to mniej wstawania w nocy żeby przykrywać towarzystwo.

Jak w ogóle nam się żyje w szóstkę? Szczerze mówiąc myślałam że czwarte dziecko to będzie większa rewolucja. Ale pomijając to, że w końcu trzeba będzie kupić siedmioosobowy samochód, bo w tym momencie nie jesteśmy w stanie jechać gdzieś razem wozem :) jest tak, jak było. Tylko jedna osoba więcej do kochania jest (tylko? aż!). Pewnie, z czasem będzie trudniej, bo obsługa noworodka, który tylko je i śpi nie jest zbyt skomplikowana. Jednak już teraz widzę, że damy radę :) Chłopcy są już duzi i pomagają (a może są przyzwyczajeni do posiadania młodszego rodzeństwa i przez to bardziej pomocni i odpowiedzialni niż by byli nie mając młodszych sióstr). Bawią się, mają swój świat, ale jak trzeba, to robią to, o co ich poproszę (w końcu... - no żeby nie było, że to takie anioły :P). Najbardziej muszę pilnować szybkonogiej i pomysłowej Eli. To trochę jak z Rafałkiem w tym wieku - mały, odważny człowieczek, który chce iść przed siebie. Z Gabrysiem był problem odwrotny, trzeba go było wypychać ku światu - i dalej się to zdarza. Ech te różne charaktery...

Sara póki co nie jest zbyt wymagająca. Je ładnie i szybko, przeważnie sama zasypia w łóżeczku, śpi długo... Kąpiel to dla mnie żaden problem i zwykła rutyna przy czwartym dziecku (już przy Eli to była łatwizna...). Poza tym to sama słodycz i aż żal ją odkładać do łóżeczka. Nieraz po jej nakarmieniu długo trzymam ją na rękach i kontempluję (a wraz ze mną wianuszek wielbicieli) jej niebieskie oczy, małe rączki i stópki, głaszczę króciutkie, aksamitne włoski... Chwilo, trwaj :)

Generalnie sprawdza się to, co wiele razy słyszałam/czytałam i miałam okazję doświadczyć już przy Eli. O ile pierwsze i drugie dziecko to trzęsienie ziemi i długotrwała nauka zajmowania się potomstwem (w nerwach, ze strachem myśląc o ewentualnych kolejnych dzieciach - "Nigdy więcej! A w każdym razie nie przez następne x lat..."), o tyle następne dzieci... po prostu przychodzą. I przyjmuje się je o wiele spokojniej (oczywiście pomijając jakieś hardkorowe, wyjątkowe sytuacje), bo rodzice mają już doświadczenie i nie dostają zawału z powodu byle kataru czy wychodzącego zęba. Jak to ostatnio stwierdziłam, im więcej mam dzieci, tym mniej boję się mieć kolejne. I nie jest to głupie chojrakowanie, to sama prawda. Ale tylko mając już to trzecie, czwarte i "ente" dziecko można się przekonać, że to nic strasznego, a dużo radości i miłości.

Dlatego teraz z jednej strony cieszę się na te dwa tygodnie odpoczynku (bosh, tylko dwójka dzieci w domu - ale nuuuuda :P chyba codziennie będę malować paznokcie, pić litrami kawę zbożową i czytać tony książek), ale z drugiej nie mogę się doczekać, kiedy będziemy znowu w komplecie i dom będzie pełny. Bez chłopców bawiących się w bitwę/piratów/budujących bazę z klocków/lepiących dinozaury z plasteliny/śpiewających na całe gardło/kłócących się ze mną - jest niepokojąco pusto. Bawcie się dobrze i wracajcie szybko, mali piraci :*

11 komentarzy:

  1. Niech ten dobry czas trwa :0)
    Jak dobrze jest czytać takie pełne miłości i radosci wpisy :)
    Dobrych wakacji dla chłopaków ;) I dla Was

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Twojego bloga za tę cudowną atmosferę, którą tworzysz. I to zdjęcie dziewczynek w różu, takich "śliweczek" właśnie jest przeurocze :)

    Opowiedziałam dziś mężowi o Twojej rodzinie i o tym, że pisałaś, że trzecie i kolejne dzieci to już mniejszy stres niż przy pierwszym i drugim. Powiedział, że go to pocieszyło, bo cóż, oboje, mimo radości, nieco boimy się, jak to będzie.

    Planujemy 1 sierpnia zawitać na jeden dzień do Krakowa (na dłużej nie możemy, bo wszystkie noclegi w miarę blisko centrum są wykupione, za późno się obudziłam). Może, o ile dałabyś radę z takim maluszkiem, udałoby się choć na chwilkę spotkać? :)

    PS Jak wstawiłaś suwaczki u góry? Ja wstawiłam trzy w Układ-Header-Opis bloga, ale odmawia mi wstawienia czwartego ze względu na zbyt dużą ilość znaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mam nadzieję do zobaczenia :))
      Nie stresujcie się, fajnie mieć trzeciego dzieciaczka ;)
      A co do suwaczków to nie wiem, po prostu je wstawiłam... Nic mi się nie wyświetliło że za dużo znaków.

      Usuń
  3. Czekałam na wieści, a jak już się doczekałam to padł mi komputer i nie mogłam napisać. Podczytywałam tylko z telefonu. Kochani gratulacje dla całej Rodziny. Niech Sara pięknie się rozwija w zdrowiu, wśród kochającego rodzeństwa i Rodziców. Błogosławieństwa Bożego.

    OdpowiedzUsuń
  4. gratulacje serdeczne!
    cudnie się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję małej pociechy i przyznaje szczerze podziwiam Ciebie, że dajesz radę przy czwórce skarbów ponieważ ja mam jedno dziecko i przy nim wymiękam.
    :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja słyszałam, że pierwsze dziecko to tajfun w życiu rodziców, drugie to już tylko silniejszy wiatr, trzecie to tylko łagodny wietrzyk, a każde kolejne to już nie powoduje większego zamieszania. I jak widzę, też to potwierdzasz.

    OdpowiedzUsuń
  7. przyznam, że jak pomyślę, że przy waszym stole jest tak gwarno i radośnie, bo w takim większym gronie to cicho zazdroszczę takiej gromadki :)
    teraz rzeczywiście tylko zmiana auta na większe i możecie ruszać nawet na podbój świata :)

    OdpowiedzUsuń