wtorek, 2 listopada 2021

Rodzinne zapiski listopadowe.

Dobra, może wypadałoby napisać tu coś więcej, niż tylko to że jest ciemno, dzieci chore (choć jest ciut lepiej), a dom (niestety nadal) zaatakowany przez myszy.

Szczerze mówiąc trudny czas za nami, nieprzespane noce. Starałam się zachować te wszystkie dobre słowa, które usłyszałam w górach i świadomość, jak Bóg jest blisko... Chodzi za mną ten fragment z Biblii (ewangelia św. Jana), gdzie Jezus tuż przed odejściem modli się za Kościół. Więc i za mnie. W niewyspaniu i zmęczeniu jest to krzepiące.

Wczoraj wybyłam po raz pierwszy na dłuższy spacer z Elą, Sarą i Michałem. Ania nie nadaje się do wyjścia, więc zostawiłam ją z tatą i chłopakami.

Muszę się pochwalić, że mam w domu świetnego opiekuna do dzieci :) Ostatnio gdy musiałam na chwilę wyjść coś załatwić i Aneczka się obudziła, to Gabryś ją wziął, zrobił jej kaszkę, nakarmił, a potem umył i przebrał. Ha! Gotować i sprzątać też umie, także ten. Może jakaś dziewczyna w przyszłości będzie mieć trochę lżej. Denerwują mnie faceci, którzy unikają takich zajęć i zrzucają je na kobiety. Na szczęście w u nas domu żaden z panów nie ma takich pomysłów i działamy razem.

Wracając do spaceru, fajnie było przewietrzyć głowę... Przez ten czas chorób ratowało mnie tylko wychodzenie w wyobraźni... Kiedy siadałam, by trochę popisać moją zimową opowieść dla dzieci. Czytelnicy mówią, że dobre i chcą więcej :) A mnie już sprawia to czystą przyjemność. 

Kiedy równe dwa lata temu zaczęłam pisać pierwszą książkę o dzieciach spędzających wakacje w starym niebieskim domu pod lasem, w głowie miałam co chwilę czarne myśli. "Ty piszesz? Nie dasz rady! Będzie nudne! Nikt tego nie będzie chciał czytać!" A potem grupka osób przeczytała i dodała otuchy, prosząc o jeszcze. I tak z miesiąca na miesiąc, ze strony na stronę, pisze mi się coraz lepiej i odważniej.

I znowu dygresja... A chciałam napisać, że byliśmy na Kopcu Krakusa i widzieliśmy panoramę Krakowa w świetle zachodzącego słońca... I odwiedziliśmy Cmentarz Podgórski, jeden z najpiękniejszych w Krakowie (bardziej znane są Rakowice, ale Podgórski przez swoje charakterystyczne położenie na zboczu wzgórza podoba mi się o wiele bardziej). Grób moich pradziadków znajduje się dość wysoko i można stamtąd obserwować cmentarne alejki, stare drzewa, groby pokryte świeżymi kwiatami i płonącymi zniczami... O tej porze roku to cudowne miejsce.

Michał pomagał zapalać świecę na grobie :) Ostatnio niezły kowboj się z niego zrobił. Broi na potęgę i muszę mieć oczy naokoło głowy. Ale też mówi coraz więcej, wreszcie zdaniami. Próbuje mi opowiadać różne rzeczy. I ma swoje charakterystyczne słówka, które nas rozmiękczają :) Na przykład "kukel" to jest cukier, a "papelek" to papier :D "Amen" to krzyż i wszystkie możliwe obrazy świętych. Przypomina mi się, jak Gabryś na banany mówił "bamędzie", a na pomidory "pomodolki". Pozostali chyba też trochę przekręcali, ale nie pamiętam takich specyficznych zwrotów. No, Elka wcześnie nauczyła się mówić "buty" i powtarzała to często, paradując w moich szpilkach. Rafał lubił wołać "mucha!" i pokazywać na latające owady :P No i często mówił o jedzeniu i że jest głodny. A Sara? Jakoś bardzo szybko wyrażała się w miarę płynnie. Musiałabym przejrzeć bloga, może gdzieś coś się zachowało... Coś mi się kołacze, że też o butach było... Czyli dziewczyny - obuwie, a chłopcy - pożywienie :P

Aneczka skończyła jakiś czas temu 8 miesięcy. Siedzi już stabilnie, ale nie raczkuje. Na razie pełza i się obraca. W sumie standard, wszystkie nasze dzieci tak robiły w tym czasie. I też zrobiła się z niej mała gaduła, oczywiście na własnym poziomie. Jest dużo śmiechu, piszczenia, plucia, wymawiania "eee!", "aaa!", "mamama!" i "baba".

Elka w szkole odnalazła się bardzo ładnie. A że jest chora, to właśnie siedzi w kuchni i produkuje kolejny obrazem przedstawiający waleczne księżniczki i superbohaterki, złe czarownice oraz potwory. I ładunki wybuchowe. Hmm, widać że ma starszych braci?

Pomaga jej Michał, a ja mam chwilkę dla siebie. Ania śpi... Pozostali wrócą niedługo.

Dziś deszczowo. I ciemno.

Ale tak sobie myślę... A, co tam. Zaraz będą moje urodziny, adwent, Mikołaj, święta... I zaczniemy odliczać do wiosny! Z urodzinami Misia i Ani przyjdą pierwsze przebiśniegi. Damy radę.

20 komentarzy:

  1. Dacie radę. +
    Przyzwyczajenie się do listopadowych ciemnych dni jest trudne i wszystko wydaje się ponure. Ale za jakieś sześć tygodni dniu zaczną się robić coraz dłuższe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rysunki walecznych księżniczek (zwłaszcza świętych) by mi się przydały trochę wcześniej :) No nic, może kiedyś do innych bajek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy księżniczki Eli są święte, ale na pewno skuteczne w walce z potworami xD

      Usuń
  3. Dziecięca mowa to całe bogactwo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja myślę podobnie,ale trochę w innej kolejnosci. Zaraz będzie Adwent, Mikołaj, moje urodziny i święta....
    Kiedy masz urodziny? Ja w najdłuższą noc w roku.
    Trzymajcie się
    Pozdrawiam słonecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 26.11, zawsze tuż przed adwentem :)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  5. U nas jest slonecznie, ale zimno jak jasna cholera, szczegolnie rano, kiedy sterczymy na chodniku czekajac na autbusy. :)
    Tez mam za chwile urodziny, ale traktuje to jako dodatkowa, listopadowa kare... :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisz, kochana, pisz! Super się czyta :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. O, przegapiłam wpis. Jak tu u Ciebie pogodnie mimo wszystkich zawirowań. I mimo myszy ;) Widziałam, że u JRD (Jeden Rysunek Dziennie) w Sosnówce też są myszy - obserwujesz ich może na Insta? Fajna rodzinka, a ona mimo trójki dzieci realizuje się jako grafik czy tam ilustrator, zwał jak zwał. Polecam :)
    I ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem zaglądam :) Na dłuższą metę atmosfera insta jest męcząca. Dobrze że nie mam FB :)
      Złapaliśmy już 10 myszy...

      Usuń
    2. Ja Instagrama w ogóle nie czuję, nie mogę ogarnąć obsługi ;p A z kolei Facebook jest mi potrzebny jako narzędzie pracy, ale osłabia mnie przeglądanie informacji, za dużo niedobrych newsów się przewija. To nie moja bajka.

      Usuń
    3. I co??? Dziesięć myszy??? Łał!

      Usuń
  8. Witaj Rivulet :) Jak milo poczytac o twoich uroczych pociechach. Gabrys dzielny mezczyzna, brawo! Nie ma to jak mezczyzna ktory pomaga w domu chetnie i przy dzieciach. Myszy wspolczuje. Ja kiedys poszlam do piwnicy a tu padkudny szczur przylazl. Na szczescie nie byl mna zainteresowany, ale w mig zrobilo mi sie goraco. Moj kotus by sie zaraz nim zaopiekowal hehe. Groby mamy na rakowickim ale w podgorskim lezy dalsza rodzina. Meza rodzina znow na Grebalowie wiec bylo jezdzenia. Zdrowiejcie szybciutko pozdrawiam serdecznie cala Twoja rodzinke. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brr szczurów nie lubię...
      My też mamy na Rakowicach :) I na Podgórskim, Batowicach i Salwatorze. A to tylko z mojej strony, rodzina męża na cmentarzach w okolicach Kielc.
      Dziękujemy i pozdrawiam ciepło :) Coś mi się komentarz u Ciebie nie chciał zamieścić, ale śliczne te zdjęcia dziewczynek w skansenie <3

      Usuń
  9. Jak zwykle dużo się u Ciebie dzieje i jak zwykle jestem pod wrażeniem Twojej drużyny :) Gabryś to prawdziwy rycerz, tak pomagać we wszystkim przy siostrze. A takie swoje słówka to chyba ma każdy. Ja np. na lokomotywę mówiłem "kolomotywa" :P A kierunkowskaz - "kierunskowskas" (tak trochę po litewsku chyba :P ).

    Podziwiam fakt, że znajdujesz czas na spacer i pisanie, chociaż niepokoi mnie troszkę te ciągłe choróbska oraz plaga myszy u Was...

    Powodzenia przy książce! Nie zniechęcaj się ani nie poddawaj!

    Piękne te zdjęcia i w ogóle cały post :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myszy już prawie nie ma, gorzej z chorobami... Ale na szczęście to nic groźnego, choć wstawanie do zasmarkanych dzieciaków jest męczące.
      Dziękuję :))

      Usuń