poniedziałek, 29 czerwca 2020

Wakacje, znowu są wakacje ;)

Znajoma sugerowała, że matki wielodzietne powinny mówić coś w rodzaju "wakacje, wrrr...". Ale ja naprawdę się cieszę, że jest lato, że możemy być razem i robić co chcemy - a nie być razem i od rana siedzieć na kompie, usiłując nadążyć za lekcjami zdalnymi. To duża różnica! Poza tym nie muszę się zrywać rano, by zdążyć z dzieciakami do placówek - to poranne wstawanie w tym miesiącu dało nam w kość, bo wyglądało z wielu względów też inaczej, niż zwykle... I choć fajnie było skorzystać z bycia z ludźmi na żywo, a nie tylko on-line, doceniam teraz tym bardziej tą nową, wakacyjną wolność.

Wieczorem słucham sobie na spokojnie Szustaka, czytam kolejną część "Zwiadowców", czasem napiję się winka do kolacji... Jest inaczej. Staram się dbać o siebie, bo po tej jednak mocno stresującej wiośnie, czuję się cała spięta i obolała.

Ofkors to nie jest tak, że są wakacje i od rana nic nie robię... Wiadomo, robię za sprzątaczkę, kucharkę i opiekunkę do dzieci :P 24h na dobę, 7 dni w tygodniu. Dlatego tym bardziej pilnuję tych momentów oddechu. Podłoga nie zawsze musi być czysta, tak jak ja nie zawsze jestem wypoczęta. Trzeba zachować w tej kwestii mądrą równowagę...

Od wczoraj robię też za ratownika we własnym ogródku, w którym rozstawiłam przy pomocy starszych synów mały basenik. Korzystają wszyscy. Michaś zaczął łapać wakacyjną opaleniznę, bo biega w samej pieluszce tudzież kąpielówkach. Wygląda uroczo misiowato ;) przetaczając się po podwórku na tłustych nóżkach lub chlapiąc w wodzie łapkami.

Co poza tym... No, lody :) Koktajle truskawkowe. Tonic schłodzony w lodówce. Piwko 0% (niby mogę więcej procentów, ale przywykłam :P i traktuję jak oranżadkę do obiadu), też zimne, smakowe. Spacerki po okolicy, wdychanie lipowego zapachu i cieszenie się upałem 30-to stopniowym (tak, ja go uwielbiam!). I hmmm, czereśnie muszę kupić koniecznie! Obiecałam Elce czereśniową ucztę :)

I tak, wybory były i będą. Nie pierwsze, nie ostatnie. Trochę się boję, co będzie i że znowu sobie wszyscy skoczą do gardeł i będą się nawzajem ośmieszać - zupełnie bez sensu. No ale cóż. Chyba lepiej przymknąć na to oko i cieszyć się latem. Na pewne rzeczy nie mam wpływu (swój głos oddałam, to jedyny wpływ), więc nie ma co się spalać. Już nie.

poniedziałek, 22 czerwca 2020

Dzierzba i koniec roku szkolnego.

Na wspomnianej już wycieczce na pustynię i szlakiem Orlich Gniazd Gabryś swoim nowym aparatem (prezent komunijny) zrobił takie oto zdjęcie. Jaki to ptaszek - nie mieliśmy pojęcia. Oświeciła nas moja mama, po powrocie. Dzierzba gąsiorek. Słyszałam wtedy o dzierzbie pierwszy raz. Ale się zdziwiłam, gdy wkrótce zobaczyłam wpis Szukać dzierzby... :D Przypadek? Hmm...

Co poza tym... Zaczęło się lato, także to kalendarzowe. Póki co bez szału, leje... I gdzie ta straszna susza? Jak tak dalej pójdzie, to będziemy mieli powódź :)

Na razie korzystamy, dzieciaki ubierają kalosze i zaliczają każdą napotkaną kałużę. Spacery w deszczu też są przyjemne. Byle nie grzmiało :)

Jeszcze kilka dni i zaczniemy wakacje. Nasza czwórka na miesiąc wróciła do placówek, więc nie będzie to tylko symboliczne zakończenie lekcji on-line... Nie żałuję, naprawdę brakowało nam kontaktu z ludźmi. Dobrze było zobaczyć znajome rodziny, chociaż przez chwilę. I trochę żal, że znowu przez dwa miesiące nie będziemy się widzieć. Nie zdążyliśmy się nacieszyć sobą, dzieci też nie.

Pociesza mnie myśl, że prawdopodobnie uda się nam sierpniowy wypad nad morze. Oby! Co prawda w tym roku nic nie jest pewne i jeszcze tyle może się wydarzyć... Ale dobrze chociaż pomarzyć i snuć plany... :) Na razie piszę dla mojego najstarszego syna książkę o morzu właśnie. Przeczytał jedną z moich prac (o górach) i tak mu się spodobała, że sobie zażyczył powieści o nadmorskich przygodach. O, jak mnie to ucieszyło, że ktoś bliski mnie docenił :D A kiedyś, kto wie... może uda się książeczkę gdzieś wydać. Na razie - piszę dla moich dzieci. Rafał też już czeka, żeby przeczytać.

A Ela ma fazę, by nauczyć się czytać. Będziemy ćwiczyć w wakacje, może na wrzesień będzie już czytająca?

Ok kończę, bo już późno, a rano trzeba wstać i wyszykować dzieci, a potem je zawieźć... Dzięki temu, że noce krótkie i poranki ciepłe i jasne (nawet jeśli deszczowe, to i tak o niebo lepsze niż te w zimie) - chce się wstawać. I lipy pachną tak pięknie... Kocham czerwiec!

<3

PS. Kaszubko - z całego serca gratuluję :D:D:D

wtorek, 16 czerwca 2020

Fajne przedszkole i wyjście na pustynię.

Najpierw reklama, czyli co Rivulet bardzo poleca :))

U nas rekrutacja trwa cały rok. W każdym momencie chętnie przyjmujemy nowe rodziny do tworzonego już od 10 lat projektu edukacyjnego w Krakowie. Co nas wyróżnia?
• równowaga miedzy edukacją, a wychowaniem,
• Tutoring rodzinny, zamiast masowych zebrań,
• wykwalifikowana i zaangażowana kadra pedagogiczna.
Nie trać czasu, wejdź na naszą stronę internetową www.przedszkolezrodlo.edu.pl i wypełnij wniosek rekrutacyjny, a my zajmiemy się resztą 🙂 ZAPRASZAMY DO KONTAKTU!


(trwa także rekrutacja do Szkoły Źródło i Szkoły Wierchy)

Tak sobie myślę, że mimo uczenia się bycia rodzicem od dziesięciu lat i testowania na pięciu osobnikach o różnych temperamentach, ciągle jestem w malinach. Potrzebuję rad i inspiracji do wychowania dzieciaków... Dlatego bardzo polecam sternikowe wykłady :) Ja korzystam i chętnie uczę się od mądrzejszych od siebie :D


***

A teraz krótko o weekendowym wypadzie - byliśmy z naszym stadkiem na Pustyni Błędowskiej. Myślałam, że wypad jak wypad... Przerwa między jednym zamkiem na szlaku Orlich Gniazd a drugim. A tu guzik... Było coś niesamowitego w tym doświadczeniu, choć pustynia przecież niewielka i gdzie jej tam do piasków Sahary :) Stwierdziliśmy z Krzyśkiem zgodnie, że rozumiemy Ojców Pustyni. W takich miejscach jest COŚ. I jakoś lepiej słychać Pana Boga, bo nic go nie zagłusza ani nie zasłania.

Trochę jak na górskim szczycie czy nad brzegiem morza...

I w ten sposób zaczęłam marzyć o wycieczce do Izraela :)

Może kiedyś się uda...
Te kwiatki wyglądały na tle piachu rewelacyjnie!

piątek, 12 czerwca 2020

Ostatni tort w gromadce i początek lata.

Wczoraj Sarunia zdmuchnęła cztery świeczki na torcie. Jako jedyna w tym roku miała większą ilość gości na imprezce urodzinowej :) Czasem dobrze świętować jako ostatnia...

Majowe ukochane przeze mnie bzy, akacje i konwalie przekwitły już jakiś czas temu. Dobrą stroną maja jest to, że przeistacza się w równie piękny czerwiec. Teraz w ogrodach królują jaśminy, piwonie i róże. Zwłaszcza te ostatnie przypominają mi ostatnie spacery przed porodem, te cztery lata temu... Patrzyłam na nie i myślałam, że pięknie jest przychodzić na świat przesycony zapachem róż. I tak jak Elusia kojarzy mi się z kwitnącymi w kwietniu delikatnymi i urzekająco pięknymi kwiatami migdałowców, tak Sara właśnie z rozwiniętą różą. Bladoróżową, ze złotym środkiem.

Dziewczyny wiedzą o tym i bardzo się z tego cieszą :) Cóż, kobiety lubią być porównywane do kwiatów.

A dziś wieczorem po upalny dniu przyszedł ciepły wieczór. Starszaki bawiły się na podwórku, a ja wybrałam się na przechadzkę po okolicy z Sarą i Michałkiem w wózku. Dotarło do mnie, że wiosna już przeminęła. Wszystko pachniało latem i wakacjami. Wszystko. Było ciepło, gęsto, zielono...  Tak, jak lubię.

Ciekawe, czy tegoroczne lato przyniesie też ukojenie po dość trudnej wiośnie w zamknięciu. Rozpaczliwie potrzebujemy odskoczni, wyciszenia, odpoczynku...

Największe marzenie w tym momencie to podróż nad morze w sierpniu. Oby się udało.

Zapachy lata przyniosły też wspomnienie początków nowego życia. Kiedy poczynały się nasze dzieci i robiło się trochę trudniej, ale jednocześnie pięknie. I chociaż wiem, ze jeszcze nie teraz, że muszę się podreperować, to jednak znów obudziła się we mnie tęsknota. I nadzieja, że jak Bóg da, może za rok, dwa - przeżyjemy to raz jeszcze. Bardzo bym chciała, i dzieci też. 

Dla kogoś z boku taka tęsknota jest pewnie dziwna, ale za każdym z naszych dzieci tak tęskniłam, na długo zanim się pojawiły. A teraz są, oddychają, biegają, kochają. Mija czas, robimy się starsi, ale patrząc na te twarze obok siebie mam poczucie, że żyję prawdziwie, a nie tylko ślizgam się po powierzchni, gnana nieznanym strachem.

Na koniec odkryta wczoraj piosenka, która dosłownie mną wstrząsnęła. O przemijaniu i etapach życia. I tym, że każdy z nich może być dobry i piękny. Najbardziej mnie rozwalił obrazek tej dziewczyny już jako mamy, otoczonej piątką dzieci, trzech chłopców i dwóch dziewczynek...

No cóż. U mnie na razie pełnia lata. Trochę bólu, dużo wzruszeń i dawanie owoców.

czwartek, 4 czerwca 2020

10!

Pierworodny prawie na szczycie.
Dziś mija 10 lat, odkąd poczułam się mamą tak naprawdę.

10 od momentu, gdy zachwyciły mnie granatowe oczy (które potem stały się błękitne, a od jakiegoś czasu są zielone i takie pewnie pozostaną).

10 od nocy, w której koszmarny ból nie przysłonił poczucia, że jest cudownie, a obok mnie na łóżku szpitalnym leży najpiękniejszy dar na świecie.

A potem była nauka... Trudy ciąży trudami ciąży, ale instrukcja obsługi niemowlaka to zupełnie co innego. To, co teraz mogę robić z zamkniętymi oczami, palcem w nosie i na jednej nodze :P (bo co to jest opieka nad noworodkiem? pff, łatwizna! na automacie!), wtedy wydawało się kosmosem i hardkorem.

Przy drugim dziecku było łatwiej, przy trzecim jeszcze prościej, a przy czwartym i piątym to prawie nie odczułam, że mam jakieś dodatkowe obowiązki. Wszystko robiło się samo (choć moimi rękoma), bez zastanowienia.

Ale na początku zawsze jest pod górkę. Dlatego nie warto się zniechęcać i poddawać strachowi.
I co jeszcze? Będąc w pierwszej ciąży bałam się co prawda o maluszka i kochałam go, ale... dopiero potem wybuchła we mnie ta miłość totalna. I lęk, by tego małego człowieka nie poranić, nie skrzywić, pomóc dobrze wejść w życie. Dopiero wtedy, gdy się pojawił na zewnątrz brzucha, coś we mnie przeskoczyło, w głowie i w sercu.
Dziesiąte urodziny Gabryś spędził w domu, bawiąc się z braćmi (dziewczyny w przedszkolu), pisząc konkurs matematyczny na kompie, odbierając telefony z życzeniami... A, no i rano był na mszy, w końcu mamy Biały Tydzień :)

Gabrysiu, kochamy Cię bardzo! Jesteś super facet! :)

Żyj mądrze i odważnie... I (obejrzyj filmik) szeroko :D Buziaki! :*

poniedziałek, 1 czerwca 2020

Komunia Gabrysia.

I piękny dzień za nami. Teraz trwa Biały Tydzień, codziennie eucharystia. Dobrze jest :) Po tak długim czasie mszy przez internet docenia się to jeszcze bardziej...

Powyżej tort komunijny zdobiony przez samego komunistę ;D Uparł się - "To mój tort!". Niech ma :D

Sama msza pierwszokomunijna piękna... Siedziałam i dziwiłam się, że to już... Mój mały Gabryś przystępuje do komunii, a za parę dni skończy dziesięć lat. A ja wciąż pamiętam jak to było, gdy kołysałam go na rękach jak teraz Michałka. Jeszcze trochę i to on będzie mógł mnie wziąć na ręce :P

Dziwnie mi też było z myślą, że gdy Michaś będzie przystępował do komunii, to Gabryś będzie już pełnoletni O.o Póki co ostatniorodny podpatrywał pierworodnego, kręcąc mi się na kolanach i dziwiąc się - dawno nie byliśmy w kościele, oj dawno!

Rafałek był z nami na mszy i już pyta, czy za rok on może iść. Mam nadzieję, że się uda.

Dziewczynki i moi rodzice oglądali eucharystię przez internet, był film na stronie parafialnej... Podobnie inne bliskie osoby, uratował nas facebook. Bo mimo zniesienia obostrzeń (mogliśmy drogę do kościoła przebyć bez masek, udało nam się!) wskazana była jak najmniejsza liczba gości. Byli z nami teściowie, ale potem pojechali spod kościoła do siebie, do domu. Na uroczystym obiedzie komunijnym byliśmy u moich rodziców, z chrzestnym Gabrysia. 

I w tej prostocie i braku tłumów czy stosu prezentów było coś niesamowicie pięknego :) Naprawdę mogliśmy się skupić na tym, co najważniejsze.

A teraz kończę, trzeba poczytać jakieś bajki na dobranoc :) Polecam jeszcze: