poniedziałek, 25 marca 2024

Przyjaźń i tęsknota.

Zaczęliśmy Wielki Tydzień.

Zostało tylko kilka dni na przypomnienie sobie tego, co najważniejsze.

To mało.

I dużo.

W sam raz, by nabrać sił na cały rok i przetrwać – od Niedzieli Zmartwychwstania do Niedzieli Zmartwychwstania.

A potem już tylko siup, do nieba.

I naszego niebieskiego domu, tego prawdziwego.

***

Co wydarzyło się od chwili, gdy niosący w dłoniach palmowe gałęzie tłum wołał: „Hosanna!” i odczytywał starotestamentalne proroctwo o królu jadącym na osiołku, do wieczora, gdy rabbi Jeszua zaprosił swoich uczniów do sali na górze, by umyć im nogi i ukazać istotę Eucharystii? Jezus odliczał godziny. „Uczynił twarz swoją jak głaz”. Szedł w śmierć. To dlatego gesty i słowa Wielkiego Tygodnia można odczytywać jako rodzaj testamentu. Wedle Markowej narracji po wjeździe do Miasta Pokoju, od poniedziałku do środy, Jezus nauczał w świątyni, noce spędzając u przyjaciół w odległej o trzy kilometry Betanii.

Tak pisze Marcin Jakimowicz tutaj.

Jakoś wzrusza mnie to, że na noc wracał wtedy do przyjaciół. Szczególnie że rodzina z Betanii jest mi bardzo bliska. Bo apostołowie – wiadomo, poważna misja, nauczanie, te sprawy. Ale po co Jezus wracał do Betanii? Chyba dobrze się tam czuł.

I tak sobie myślę, że chciałabym, żeby u mnie też lubił być. W naszym domu, któremu daleko do ideału z Instagrama, ale jest w nim coś takiego, że można się w nim poczuć wolnym i odetchnąć.

***

Już za kilka dni najpiękniejsza noc w roku, ta nadająca sens całemu naszemu życiu. Chciałabym się do niej przygotować myśląc o Bogu z sympatią. Jestem kiepska w praktykach typu asceza, post, sprzątanie, uczęszczanie na nabożeństwa. Ale to, co lubię dawać Bogu, to przyjaźń. Może to zabrzmi dziwnie, ale lubię mu mówić, że go lubię. Że naprawdę pięknie stworzył świat i człowieka, że urzeka mnie to, jak o mnie dba. I że nie mogę się doczekać chwili, kiedy będziemy już bardzo blisko i nic nas nie będzie rozdzielać. Tak ręka w rękę.

Tej tęsknoty za nim życzę Wam na początku Wielkiego Tygodnia.

piątek, 15 marca 2024

Nie sądź.

Coś nie idzie mi pisanie bloga ostatnio. Co chciałam usiąść i skrobnąć parę słów, to zmieniałam zdanie. Bo zwyczajnie dzieje się za dużo, za szybko. Dobrych rzeczy. Są też te trudne, ale o nich też nie jest łatwo pisać. Głównie dlatego, że nie chciałabym tu krytykować ludzi, którzy przyczynili się do tego, że miałam pod górkę bardziej niż zwykle.

Zamiast tego mogę napisać, że bardzo dużo osób sprawiło ostatnio, że to był mimo wszystko piękny czas. Może tak to jest, że zło uczynione przez nielicznych wyzwala w wielu jeszcze większe dobro? Jestem wdzięczna i gotowa na najważniejsze święta w roku. Jeszcze niedawno czułam się zniszczona i zawiedziona ludźmi, których uważałam za godnych zaufania. Teraz już nie rozpamiętuję i skupiam się na tych, którzy obudzili wiarę na nowo.

I wiecie co? Najtrudniej jest wybaczyć, zwłaszcza, gdy chodzi o krzywdę dużego kalibru. Ale bez tego nie ma życia. Nie ma też chrześcijaństwa, to jasne. I w tym punkcie trzeba napisać, że bez pomocy Boga wybaczyć się nie da, to ponad siły.

Co jeszcze... Tak ważne jest, żeby nie sądzić tych, którzy żyją inaczej. A jeśli już sądzisz i masz w sercu dużo złości na kogoś, to chociaż nie myśl, że masz do tego prawo i robisz słusznie. I nie występuj przeciw tej osobie, którą gardzisz. Bo może się okazać, że twój obraz siebie jako dobrego i sprawiedliwego człowieka pęknie jak bańka mydlana, a ty będziesz mieć czyjąś krew na rękach. Może nie dosłownie, ale ewangelia mówi wyraźnie, że nie trzeba fizycznie kogoś zranić, by stać się zabójcą.

Piszę to oczywiście także do siebie. Wiem, jaka jestem. I wiem też, że Bóg kocha i wybacza moje słabości. Ale jeśli coś go we mnie razi, to nie jakieś bzdurki i nie stosowanie się do zasad, ale krzywdzenie innych ludzi i myślenie o nich źle. To zawsze boli go najbardziej.

Taka mi wyszła notka w drugiej połowie Wielkiego Postu, gdzieś między licznymi teraz przyjęciami urodzinowymi w naszym domu.

Życzę Wam pięknego oczekiwania na Zmartwychwstanie!

A na koniec muszę Wam pokazać cudo, które dostałam od Basi Wójcik z Pięciu pór roku. Coś pięknego, ja nie mogę się nacieszyć :) Proszę:

piątek, 1 marca 2024

O tym, co ważne.

Piękne zdjęcie z bloga Książki Dla Dzieci, gdzie można znaleźć recenzję "Błotnych stworów". Całość w linku. Powiem Wam, że zawsze się wzruszam, gdy czytam opinie czytelników. To, że zaczęli traktować moich bohaterów jak swoją rodzinę, że czekają na kolejne tomy... Że im to pomaga. Tym dużym i tym małym. Miód na serce.

Ja w całym tym domowym zamieszaniu nie mam czasu na sensowne ogarnianie mediów, polecanie, promocję... Na szczęście są ludzie, którzy to robią. Bardzo Wam dziękuję!!! Dzięki Wam mogę starać się jakoś godzić zajmowanie się dziećmi, domem i pisanie, doczytywanie informacji, szukanie ciekawostek do kolejnej powieści... Doba jest krótka, za krótka, by zrobić wszystko. A spać też kiedyś trzeba :)

Dobra wiadomość dla czytelników: wczoraj skończyłam pisać kolejną książkę dla dzieci! Co się przy niej nawzruszałam, to moje! Ale tak to chyba jest przy tego rodzaju powieściach. Nawet te z gruntu wesołe dotykają czułych strun.

Pisząc "Błotne stwory" poruszyłam kilka trudnych tematów... Odchodzenie bliskiej osoby, wojnę, przemoc wśród rówieśników.
A jednak myślę, że udało mi się stworzyć kolejną radosną, dającą nadzieję książkę. Nie da się pięknie żyć zamykając oczy na zło i cierpienie. Ale można żyć świadomie i odważnie, będąc wdzięcznym za dobro, które nas spotyka.
Mam nadzieję, że ta książka da Wam dużo radości ❤
Gdybyście znali bibliotekę lub szkołę chętną na spotkanie autorskie ze mną, piszcie. Chętnie przyjeżdżam do dzieciaków i rozmawiam z nimi o podróżach, pisaniu, marzeniach... i innych ważnych sprawach :)
piękna grafika innego mojego patrona Zaczytany Tymcio