Dobra, może wypadałoby napisać tu coś więcej, niż tylko to że jest ciemno, dzieci chore (choć jest ciut lepiej), a dom (niestety nadal) zaatakowany przez myszy.
Szczerze mówiąc trudny czas za nami, nieprzespane noce. Starałam się zachować te wszystkie dobre słowa, które usłyszałam w górach i świadomość, jak Bóg jest blisko... Chodzi za mną ten fragment z Biblii (ewangelia św. Jana), gdzie Jezus tuż przed odejściem modli się za Kościół. Więc i za mnie. W niewyspaniu i zmęczeniu jest to krzepiące.
Wczoraj wybyłam po raz pierwszy na dłuższy spacer z Elą, Sarą i Michałem. Ania nie nadaje się do wyjścia, więc zostawiłam ją z tatą i chłopakami.
Muszę się pochwalić, że mam w domu świetnego opiekuna do dzieci :) Ostatnio gdy musiałam na chwilę wyjść coś załatwić i Aneczka się obudziła, to Gabryś ją wziął, zrobił jej kaszkę, nakarmił, a potem umył i przebrał. Ha! Gotować i sprzątać też umie, także ten. Może jakaś dziewczyna w przyszłości będzie mieć trochę lżej. Denerwują mnie faceci, którzy unikają takich zajęć i zrzucają je na kobiety. Na szczęście w u nas domu żaden z panów nie ma takich pomysłów i działamy razem.
Wracając do spaceru, fajnie było przewietrzyć głowę... Przez ten czas chorób ratowało mnie tylko wychodzenie w wyobraźni... Kiedy siadałam, by trochę popisać moją zimową opowieść dla dzieci. Czytelnicy mówią, że dobre i chcą więcej :) A mnie już sprawia to czystą przyjemność.
Kiedy równe dwa lata temu zaczęłam pisać pierwszą książkę o dzieciach spędzających wakacje w starym niebieskim domu pod lasem, w głowie miałam co chwilę czarne myśli. "Ty piszesz? Nie dasz rady! Będzie nudne! Nikt tego nie będzie chciał czytać!" A potem grupka osób przeczytała i dodała otuchy, prosząc o jeszcze. I tak z miesiąca na miesiąc, ze strony na stronę, pisze mi się coraz lepiej i odważniej.
I znowu dygresja... A chciałam napisać, że byliśmy na Kopcu Krakusa i widzieliśmy panoramę Krakowa w świetle zachodzącego słońca... I odwiedziliśmy Cmentarz Podgórski, jeden z najpiękniejszych w Krakowie (bardziej znane są Rakowice, ale Podgórski przez swoje charakterystyczne położenie na zboczu wzgórza podoba mi się o wiele bardziej). Grób moich pradziadków znajduje się dość wysoko i można stamtąd obserwować cmentarne alejki, stare drzewa, groby pokryte świeżymi kwiatami i płonącymi zniczami... O tej porze roku to cudowne miejsce.
Michał pomagał zapalać świecę na grobie :) Ostatnio niezły kowboj się z niego zrobił. Broi na potęgę i muszę mieć oczy naokoło głowy. Ale też mówi coraz więcej, wreszcie zdaniami. Próbuje mi opowiadać różne rzeczy. I ma swoje charakterystyczne słówka, które nas rozmiękczają :) Na przykład "kukel" to jest cukier, a "papelek" to papier :D "Amen" to krzyż i wszystkie możliwe obrazy świętych. Przypomina mi się, jak Gabryś na banany mówił "bamędzie", a na pomidory "pomodolki". Pozostali chyba też trochę przekręcali, ale nie pamiętam takich specyficznych zwrotów. No, Elka wcześnie nauczyła się mówić "buty" i powtarzała to często, paradując w moich szpilkach. Rafał lubił wołać "mucha!" i pokazywać na latające owady :P No i często mówił o jedzeniu i że jest głodny. A Sara? Jakoś bardzo szybko wyrażała się w miarę płynnie. Musiałabym przejrzeć bloga, może gdzieś coś się zachowało... Coś mi się kołacze, że też o butach było... Czyli dziewczyny - obuwie, a chłopcy - pożywienie :P
Aneczka skończyła jakiś czas temu 8 miesięcy. Siedzi już stabilnie, ale nie raczkuje. Na razie pełza i się obraca. W sumie standard, wszystkie nasze dzieci tak robiły w tym czasie. I też zrobiła się z niej mała gaduła, oczywiście na własnym poziomie. Jest dużo śmiechu, piszczenia, plucia, wymawiania "eee!", "aaa!", "mamama!" i "baba".
Elka w szkole odnalazła się bardzo ładnie. A że jest chora, to właśnie siedzi w kuchni i produkuje kolejny obrazem przedstawiający waleczne księżniczki i superbohaterki, złe czarownice oraz potwory. I ładunki wybuchowe. Hmm, widać że ma starszych braci?
Pomaga jej Michał, a ja mam chwilkę dla siebie. Ania śpi... Pozostali wrócą niedługo.
Dziś deszczowo. I ciemno.
Ale tak sobie myślę... A, co tam. Zaraz będą moje urodziny, adwent, Mikołaj, święta... I zaczniemy odliczać do wiosny! Z urodzinami Misia i Ani przyjdą pierwsze przebiśniegi. Damy radę.