czwartek, 29 czerwca 2023

Slow life.

Nie jest łatwo przeskoczyć z trybu szkolno-roboczego do wakacyjnego. Pierwsze dni były trudne. Z każdego wychodziły emocje... A kiedy w domu stres schodzi z kilku osób na raz (siedmiu, nie licząc Ani)... rzeczywistość zaczyna przypominać pole minowe.

Tak sobie myślałam, że gdyby ktoś na nas patrzył wtedy z boku, to mógłby sobie poosądzać. Że co to za rodzina, jak te dzieci się wyrażają, czemu rodzice na siebie warczą... No załamka :P

Na szczęście wystarczyło przetrwać. Zmęczenie gdzieś z nas uszło uszami i paszczami ;) I teraz jest normalnie. Nie trzeba wcześnie wstawać, nie trzeba się spieszyć. Nie muszę czuć się winna, że znowu zapomniałam ogarnąć dziennik elektroniczny. Nie muszę wyrzucać z plecaków starych kanapek.

No nic nie muszę :P

Za to mogę starać się, by te wakacje minęły nam dobrze. By dzieci miały poczucie, co ważne, to wspólne chwile, a nie czyste podłogi ;) Najmłodsza trójka właśnie bawi się w błotnej kałuży na podwórku i skutecznie zamienia z Przeździków w prawdziwe Dziki :P Ale jak to ostatnio powiedziała pewna znajoma mama – fajnie, że pozwalam dzieciom być dziećmi. Szczerze mówiąc nie umiałabym chyba inaczej. Na samą myśl o tym, że miałabym biegać za nimi i mówić, że mają się nie brudzić... Hm, no nie. Mam bogatą wyobraźnię, ale tego sobie jednak nie wyobrażam :D

Dni mijają leniwie. Królik jest zachwycony – tyle osób wreszcie ma czas, by go głaskać i robić mu masaż uszu! Czytamy książki (zachwycam się Kosikiem). Kończymy książki (to ja - zostało mi kilka ostatnich stron i kolejna powieść ustawi się w kolejce do wydania). Słuchamy muzyki i tańczymy. Wcinamy arbuzy i mrożone melony.

Kurczę no... Kocham lato ;)

W niedzielę byliśmy w Ciekotach. Dworek Żeromskich piękny, okolice również. Polecamy :) Wrzucam kilka kadrów:

11 komentarzy:

  1. A ja mam jakąś załamkę. Po raz pierwszy nie potrafię cieszyć się wakacjami. To znaczy: staram się ze wszystkich sił i cieszę się drobnymi momentami, ale przez większość dnia mam jednak tryb: przetrwać i nie zwariować. Mam wrażenie, że dzieci sprzysięgły się przeciwko mnie, by mnie zamknąć w zakładzie zamkniętym. Cały dzień jest jazgot, wrzask, pisk, wzajemne kłótnie, przepychanki pretensje, roszczenia i to wieczne piskliwo-skrzeczące "maaamaaa!" W uszach mi aż szumi i boli wszystko, po cebulki włosów. Nigdy dotąd nie mieliśmy tak okropnego początku wakacji. Mam nadzieję, że im wreszcie przejdzie, zanim naprawdę zwariuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję... U nas pomogło trochę to, że osobnikom znajdującym się w pobliżu, a także wszczynającym kłótnie zaczęłam rozdzielać dyżury :) Dom posprzątany (nie przeze mnie), a od razu zrobiło się spokojniej :D Zawsze chciałam spróbować życia szefa niewolników na plantacji i muszę przyznać, że pasuje mi to ;)
      Riv

      Usuń
    2. Uspokajam, że w drugim tygodniu wakacji już im wreszcie zaczyna mijać :) Widocznie na odparowanie stresów potrzebowaliśmy więcej czasu. A może nie zaczyna mijać, tylko ja wrzuciłam na luz? Tak czy owak jest poprawa. Nawet jeśli wszyscy budzą się o szóstej i zasypiają po dwudziestej drugiej, buahaha, jakaś rodzina wampirów, nikt snu nie potrzebuje w tym domu xD

      Usuń
    3. Pewnie jedno i drugie ;) Wy wampiry, a my śpiochy :P
      Riv

      Usuń
  2. Tryb wakacyjny w pełni widzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba korzystać, lato szybko mija :)
      Riv

      Usuń
  3. Dworek piękny z zewnątrz i od wewnątrz. A lato kocham aż do bólu (ból jest stąd, że ono tak błyskawicznie mija).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też boli każda jesień...
      Dobrego lata!
      Rivulet

      Usuń
  4. Jestem etatową babcią:-) wiem o czym mówisz:-)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj po przerwie Strumyku
    Tak długo do Ciebie nie zaglądałam. Pora więc nadrobić zaległości
    Zabieram się zatem do czytania
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń