czwartek, 8 czerwca 2023

Zamknięte drzwi. Otwarte drzwi.

Harklowa 2023.
Wójtowa 2008.
Boże Ciało... Zaspaliśmy na poranną mszę i właśnie zaliczamy leniwy poranek w okolicach południa ;) Korzystając z chwilki czasu dopiszę coś do ostatniej notki...

Muszę przyznać, że powrót do Wójtowej dobrze mi zrobił. Tamten dom śnił mi się często w nocy. Że wracam, że wreszcie jestem u siebie. Takie pewnie będę mieć uczucie, gdy przejdę na drugą stronę...

Tuż po premierze "Skrzydeł Hani" miałam dziwny sen (czasem miewam takie sny, które są raczej wizjami, tak już mam...). Dom wystrojony, piękny jak nigdy. Pełen ozdób i gustownych mebli. Wystrój inny niż ten prosty, wakacyjny, jaki tam mieliśmy...

Coś zaczęło się zmieniać.

A w zeszłą sobotę po południu wróciłam naprawdę. Najpierw odwiedziłam cmentarz i groby bliskich (te groby, które są opisane w "Skrzydłach Hani" istnieją naprawdę i należą do siostry mojej prababci i jej męża – choć teraz grobowiec jest inny, odnowiony i wspólny).

Później podjechaliśmy po las. Niestety wszystkie ścieżki do lasu zostały zagrodzone :/ Tam, gdzie dawniej można było przejść, stały domy i "tereny prywatne" :P Na szczęście ogarnęłam temat i przeszłam na dziko, zostawiając swoją ekipę w samochodzie. Szczerze mówiąc bałam się, że na widok domku po prostu się poryczę i wolałam być sama. Spędziliśmy tam 15 wakacji, ostatni raz byłam w 2008 roku. Myślałam wtedy, że wrócę za rok. Tymczasem rok później braliśmy z Krzyśkiem ślub i po raz pierwszy wyruszyliśmy w nadmorską podróż... Zaczął się nowy etap.

Tyle że pewne drzwi zostały otwarte. A przy mojej konstrukcji psychicznej otwarte drzwi czasem wołają... I trzeba je zamknąć.

Wyszłam z lasu jak gdyby nigdy nic, jakby te 15 lat nic nie znaczyło... Ale łąka się zmieniła i widok był inny. W miejscu dawnych pól powstały zagajniki. Gospodarze pomarli, nie było komu się zająć polami. I te zagajniki zaczęły też pochłaniać nasz domek. Stał jak dawniej, choć w gęstwinie młodych drzewek. Oprócz moich "starych" drzew były nowe. I gdzieś zniknął nasz orzech.

Dom był zamknięty, ale wiedziałam, jak dostać się przez okno... I weszłam. Jak do skansenu, bo wszystko było tam, gdzie zostawiliśmy. No, nie licząc masy pajęczyn, których na pewno nie rozstawialiśmy po pokojach. Po przejściu tam i z powrotem przypominałam patyk z watą cukrową burego koloru ;) I czułam się jak Indiana Jones.

Wzięłam wiadro, którym kiedyś nabieraliśmy wodę ze studni. Włożyłam do niego kilka drobiazgów, których żal było zostawiać. Zdjęłam ze ściany ślubny obraz pierwszych właścicieli domku, czyli siostry mojej prababci i jej męża (tak naprawdę to podkolorowana fotografia, tak zwane monidło. Ale dla mnie to zawsze będzie obraz ;)). I wyszłam. Oknem ;) Z obrazem pod pachą i wiadrem pełnym grzechoczących kubeczków i innych gadżetów poszłam do lasu, by na dziko wrócić do samochodu.

No cóż, brzmi jak opis powieści... Ale moje życie nigdy nie było normalne ;) A ja mam słabość do takich epickich akcji.

Ciocia i wujek zamieszkali w naszej krakowskiej kuchni i patrzą z obrazu na przyszywanych praprawnuków. A ja odzyskałam spokój. Chociaż stare domy pozostaną chyba stałym elementem moich powieści... W końcu teraz też mieszkam w takim, choć jest nieco inny, ale odnalazłam w nim pewne elementy podobne do tamtego... Dlatego dobrze się tu czuję.

Tymczasem dla moich dzieci znalazłam nowe miejsce, do którego będziemy wracać. Wieś "po drugiej stronie lasu". Harklowa. I domki, w których można odpocząć. I porozmawiać z przemiłymi gospodarzami o okolicznych zabytkach, ciekawostkach, historii... Bardzo polecam!
https://domkiharklowa.pl/ – tutaj namiar :)
 
I gdybyście chcieli posłuchać ciekawej rozmowy o książkach, dzieciach i nie tylko... TUTAJ link do wywiadu z Radia Profeto.

A TUTAJ do tekstu, który ukazał się w Głosie24 i na Onecie.

Wspomnienia pozostają w sercu, ale trzeba mieć siłę, by tworzyć nowe :)

Dom w Wójtowej 2008.
Obraz – jeszcze w Wójtowej.
Okno, przez które weszłam :) 2008.

16 komentarzy:

  1. Z przyjemnością przeczytałam Twoją opowieść
    Tak wspomnienia zawsze pozostaną w sercu. U mnie też ostatnio snują się wspomnienia.
    Pozdrawiam serdecznie z moich zielonych stron

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i również pozdrawiam :*
      Rivulet

      Usuń
  2. Piękna opowieść o odważnej kobiecie - włażącej przez okno łowczyni wspomnień. Zadziwia mnie to, że po tylu latach dom nie popadł w zupełną ruinę, a wnętrze nie zostało totalnie zdewastowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się zdziwiłam, że dom tak dobrze się trzyma, wujek go dobrze wybudował ;) Okolica jest dość spokojna i najwyraźniej nikogo stary domek z ubogim wnętrzem nie kusił.
      Pozdrawiam!
      Riv

      Usuń
  3. Dziękuję za pokazanie obrazu.. Okolica piękna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Pogórze Gorlickie i Jasielskie jest cudowne :)

      Usuń
  4. Bardzo dziękujemy za polecenie. Było nam niezmiernie miło gościć Was w Harklowej i liczymy na kolejne spotkania z Waszą pozytywnie zakręconą rodzinką. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wzruszające. Trochę opowieść jak nie z tego świata. I tez sie dziwię, ze dom nie rozkradziony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczego wartościowego w nim nie było, a okolica spokojna :) Bardziej się bałam, że będzie zdemolowany, ale chyba nawet pijaczkom się tam fatygować nie chciało.
      Riv

      Usuń
  6. Czytam Hanię... DZIĘKUJĘ <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały, poruszający wpis. Moje klimaty 😍. Pozdrawiam serdecznie. Iwona

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana
    Piękny ten wpis, wzruszyłam się:)
    Pozdrawiam Was najcieplej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Pozdrawiam ciepło :*
      Rivulet

      Usuń