piątek, 25 lipca 2014

Nocne wynurzenia.

Pierwsza w nocy. Za oknem deszcz. Powinnam już dawno chrapać w poduchę... Ale przysnęło mi się wieczorem, kiedy usypiałam małą i teraz nie jestem senna. Zresztą ostatnio sen jakoś nie jest mi potrzebny do szczęścia. Może przez to, że wreszcie jestem "dospana". Ela jak idzie spać wieczorem, to budzi się dopiero koło 6 rano na krótkie śniadanko, a potem znowu zasypia. Dla mnie to nowość, bo chłopcy mi się budzili na karmienie co 2 godziny. Ale jestem elastyczna i korzystam, aż mi dziwnie, od jakiś 4 lat tak się nie wysypiałam :P No i dzięki temu czasem mogę zarwać jakąś nockę i nie padać potem na pysk w ciągu dnia.

Malutka rośnie ładnie. Dziś była szczepiona, więc przy okazji i ważona. Kluseczka ma już 6 kg :) Generalnie to widzę po niej, że najchętniej szybko by się nauczyła siedzieć, biegać, gadać - robić to, co chłopcy. Tyle że ciałko na razie nie pozwala. Ale obserwować braci uwielbia. I z wzajemnością. Pielęgniarka, która ją szczepiła, żartowała sobie dziś, że aż się boi - bo co zrobią tacy dwaj ochroniarze, jeśli siostra zapłacze? Bo na szczepienia chodzimy gromadką, przeważnie wracając ze spaceru zresztą... 

Ja jakoś nie mam czasu na neta. Podpatruję jednym okiem, co się dzieje na świecie i u znajomych, żeby na bieżąco być. Ale no - lipiec jest, lato w pełni, kto by tam siedział przed kompem... No chyba że taki, co spać nie może :P W zimie pewnie będę pisać więcej.

Dziwny ten nasz lipiec tak nawiasem mówiąc i momentami trudny. Tak jak w poprzedniej notce pisałam. Do listy nieprzyjemnych wydarzeń mogę dodać zatkanie rury w łazience pod wanną i umywalką. Póki co rura dalej zatkana, podłoga dopiero schnie, podobnie zresztą jak ściana, która nawet po drugiej stronie jest mokra. Najgorsze jest to, że ta druga strona to pokój chłopców. Łóżeczko Rafałka stoi teraz na środku, a mokra plama mam nadzieję że zniknie szybko... Oczywiście te wszystkie problemy sprawiały, że byliśmy momentami naprawdę sfrustrowani z Krzyśkiem. Gdyby nie wspólna modlitwa, to nie wiem, co by z tego wyszło. Pewnie mega kłótnia. Dobrze jest móc sobie przebaczać i mimo wszystko widzieć w drugim człowieka...

Był jeszcze jeden epizod, a właściwie dalej jest, ale powiedzmy że mam już na to pokój. Jakiś czas temu zauważyłam guzka u Gabrysia za uchem. Nie wiem, jak to jest, że zawsze myślę o najgorszym. Ale mało nie zeszłam ze strachu i naprawdę czarne wizje miałam...To oczywiście powiększony węzeł chłonny. Nie ma żadnych objawów infekcji, a badanie krwi wyszło ok. Mam nadzieję, że guzek po prostu zniknie... I że moje dzieci mają mocnych aniołów, bo strach o nie mnie nie raz paraliżuje.

No cóż, widocznie przez te doświadczenia nas Pan Bóg próbuje oczyszczać z przywiązań i pokazuje, że wszystko dostajemy od niego i sami nie mamy wpływu na wiele rzeczy.

A tak pomijając problemy, to dzieje się dużo dobrego. Wśród znajomych rodzą się dzieci. My po deszczu możemy wychodzić na podwórko i skakać po kałużach na bosaka (ja też, a co!). No i hibiskus zakwitł mi w ogródku na fioletowo i wygląda ślicznie. A ja mam cichą nadzieję, że mimo trudności uda nam się w tym roku pojechać na wakacje...

4 komentarze:

  1. Jesteście niesamowitą rodziną. Takie ciepło bije od Was i wielka miłośc, czuję to mimo iż tylko Cię czytam.
    Życzę Wam z całego serca, aby ten wymarzony, wakacyjny wypad doszedł do skutku. Bo to, że będzie udany wiem na pewno! :)
    Całusy ogromne :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby wam się udało pojechać, ja też chodzę z trójcą albo tylko ze średnim na szczepienia, ale to była masakra, obrońca uciśnionych każdy staje za swoim...
    Jeśli węzeł powiększony nam kazano smarować czymś rozgrzewającym, ja zazwyczaj spirytusem na noc i opatulałam szalem i rano nie było śladu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hibiscus? O, super. Eliza też kiedyś miała powiększony węzeł w tym miejscu. Okazało się, że to najprawdopodobniej od zepsutego zęba, ale strachu było co nie miara.
    Wspaniale, że macie siebie, i że jesteście tacy mocni w wierze.

    OdpowiedzUsuń
  4. z Bożą pomocą na pewno się uda...
    wspólna modlitwa.... kiedyś była między mną a mężem razem modliliśmy się teraz nie... chciałabym do tego wrócić bo wiem jakie to ważne i jak łączy dwoje ludzi ale jakoś nie mam odwagi poprosić o to męża....

    OdpowiedzUsuń