piątek, 18 listopada 2022

Pierwszy śnieg!

Już za tydzień zaczynamy adwent! Dokładnie dzień po moich urodzinach (tych, którzy na fejsbuku życzenia urodzinowe składali mi w lipcu, bardzo przepraszam – jakoś nie miałam ochoty tam podawać prawdziwych dat :P a w lipcu mam imieniny, więc w sumie prawie się zgadza :D).

Urodziny... jejku, jestem już na tym etapie, że gdy Elka ostatnio zapytała, ile mam lat, to się pomyliłam... W dodatku na niekorzyść :) Ze zdziwieniem myślę o tym, że mój mąż w marcu skończy 40 lat i jakoś też mentalnie bliżej mi już do czterdziestki. A z drugiej strony – serio, jak to możliwe? Przecież cały czas jesteśmy tak samo młodzi i piękni, jak te... wiele lat temu, gdy się poznaliśmy :)

Szczerze mówiąc nie mam żadnych życzeń urodzinowych, ani żadnego ciśnienia. Niech to będzie kolejny dobry, cichy dzień. I tylko dzieci może wyjątkowo niech nie robią demolki w domu? Łagodne obchodzenie rocznic, bez szumu i zgiełku – to lubię.

U nas w domu już zimowe klimaty... Składanki "christmasowe", ale te bez kolęd. Zapach pierniczków dopiero poczujemy, ale miałam już pewien przedsmak. Wczoraj dzieciaki wysypały całą paczkę mąki na podłogę w kuchni i zanim zdążyłam wrócić, to się w niej wytarzały (te dwa najmłodsze zioła rzecz jasna). Dzisiaj gdy przebierałam się rano w łazience, przewrócili słoik z miodem. Aż do teraz, a jest już w zasadzie wieczór, niektóre elementy się kleją. Uhh... Ciekawe, czy jutro wysmarują wszystko masłem? Jeśli tak, to nie opłacało się sprzątać. Wystarczyło cierpliwie poczekać, a potem dosypać cukru i przypraw, połączyć i wycinać kształty na blachę...

A wczoraj dostałam najfajniejszy prezent przedurodzinowy – śnieg! Właśnie wracałam ze sklepu z piankami (które potem dzieci zapiekały nad świeczką ;)), gdy wokół zaczęły wirować białe płatki. Dziś jest już biało. Szkoda, że idzie odwilż, ale mam nadzieję na powrót bieli :) I lepienie bałwanów. 

Niech tylko wszyscy wyzdrowieją, bo na razie nadal chorujemy. I się kotłujemy. Troje najmłodszych dzieci, ja i królik. Tęsknię za spacerami. I – chociaż cieszę się na nadchodzący grudzień jak dzieciak – latem, ciepłem, szelestem liści. 

Wakacje zostały tylko w snach i opowieściach...

W górach jest (prawie) wszystko co kocham. Reszta nad morzem ;)
Beskid Niski sercu bliski. I Kaszuby w tle.

4 komentarze:

  1. U nas też spadło dziś kilka bardzo delikatnych płatków. Delikatna zapowiedź zimy. A co do obchodzenia urodzin, to ja też tak mam - bez szumu i zgiełku. I żebym tego dnia nie musiała gotować obiadu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Na szczęście istnieje już możliwość, że obiad i tort robi mąż z dziećmi (a nawet bardziej dzieci niż mąż ;)). Mogę wskoczyć pod kołdrę z książką i nic nie robić. W sumie to niezły plan... Z Sinatrą w tle i jakimś tonikiem w kieliszku.

      Usuń
  2. Niech te choróbska odejdą, bo ja mam wieczny dyżur przy Wnukach:-) Dziś miałam " wychodne" tzn. Droga Krzyżowa u Bł. Karolinki w 108. rocznicę śmierci. Iluż pielgrzymów z całej Polski zjechało, a w lesie na szlaku męczeństwa leżał śnieżek.

    OdpowiedzUsuń