czwartek, 16 grudnia 2021

Przyjdź.

Zamawiałam sobie świąteczne czytadła w bibliotecznym książkomacie i dostałam w prezencie trzecią książkę... Trochę jestem w szoku, że tak trafili z wyborem, bo trudna i o bólu - idealnie pasuje do mojego czasu teraz. Im bliżej Wigilii, tym bardziej widzę, że teraz wcale na nią nie czekam, a gdzieś w środku coś się we mnie wypaliło.

Oczywiście to nie koniec świata, tylko ciemne dni plus zmęczenie wieloma sprawami, w tym kilkoma domowymi problemami. I Pan Bóg właśnie do mnie takiej, bardzo dalekiej od radości oraz "magii świąt" może przyjść. A może nawet bardziej niż zwykle... Chociaż jakąś sinusoidę zaliczam w tym adwencie.

Nie zmienia to faktu, że ostatnie dni to unoszenie z trudem głowy nad powierzchnią. Plus wyrzuty sumienia, że i tak daję za mało.

Nie chce mi się nic szykować i mam straszny bunt na te wszystkie rzeczy, które powinny być zrobione. A ja mam ochotę rzucić to wszystko i zaszyć się gdzieś daleko, w górach. I chociaż przez kilka dni nie robić nic, tak po prostu.

No ale pomimo wszystko...


8 komentarzy:

  1. Tak, adwenty bywają trudne, a ogólna mroczność świata nie pomaga znosić trudności. Trzymaj się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I wzajemnie, dobrego czasu czekania...

      Usuń
  2. Ja co roku mam kaca moralnego że daję za mało, że robię za mało. Koniec roku to ciężki czas, nerwówka w pracy, ogrom pracy w domu a tu dzieci chore, a tu mąż który traktuje dom jak hotel i nigdy nie pomaga tylko ciągłe wyrzuty. Ale w tym roku jest inaczej, a to za sprawą hasła jakie nasz proboszcz umieścił na bocznym ołtarzu "Adwent czas oczekiwania, przygotuj serce nie mieszkanie" w tym roku nie zaprzątam sobie głowy prezentami, sprzątaniem domu i nie myślę o sobie w kategorii nawaliłam dałam zbyt mało. W tym roku Bóg ukazał mi co jest najważniejsze nie umyte okna, wypastowane podłogi ale czas oczekiwania... chodzimy z dziećmi na roraty zaczęliśmy czytać pismo święte na nowo odkrywamy spokój i radość oczekiwania na przyjście Zbawiciela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie zwykle w nosie mam te umyte okna i umyte podłogi (w życiu ich nie pastowałam ;)), tylko to co ważne to była spowiedź, modlitwa, wspólne ubieranie choinki z dziećmi i kolędy (ja w ogóle mam więcej w sobie z Marii niż Marty i do sprzątania to się muszę zmuszać ;))... No i właśnie to mnie martwi, że w tym roku jakoś nie mam siły się tym cieszyć. No nic, może jeszcze to poruszenie przyjdzie :)
      Wszystkiego dobrego!

      Usuń
  3. Uściski.
    Jest ciemno i szaroburo, a doniesienia ze świata nie poprawiają nastroju, wręcz przeciwnie (nawet jak człowiek je sobie dozuje).

    Wiesz, to, co naprawdę powinno być zrobione, to nie tak wiele. Uczę się odpuszczac...

    Moc serdeczności i nie tylko ich :) +

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :* Właśnie to życie w ciągłym napięciu chyba daje znać o sobie. Bo to na to "nie tak wiele" nie mam siły... Wiemy, o co chodzi ;)
      Pięknego tygodnia, od piątku do piątku!

      Usuń
  4. Kochana pamietaj, ze nic nie musisz. Ani myc okien, ani pastowac podlog, ani koniecznie pichcic 12 dan na Wigilie. To nie o to w Swietach chodzi, choc przyznaje, ze lubie sie zaszyc na dwa dni w kuchni... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh nigdy nie pichciłam tych wszystkich dań :) Problem w tym, ze tego roku chyba będę się zmuszać nawet do ubrania choinki, co zazwyczaj sprawiało mi dziką radość. I jak tak myślę to nawet nie kwestia przemęczenia domowymi sprawami, tylko zwyczajna obawa o nas i nadmiar złych wiadomości ze świata. No ale Maria z Józefem też żyli w czasie króla psychopaty mordującego dzieci, więc w sumie nie mam co narzekać :P Nic się nie zmieniło.

      Usuń