czwartek, 16 czerwca 2016

Czerwcowa różyczka Sara :)

Przyszedł czerwiec… Ciepły, słoneczny, pachnący jaśminem i różami. Świętowaliśmy urodziny Gabrysia jeszcze z maluszkiem w brzuchu. Potem zaczęło się nerwowe odliczanie. Bo ileż można czekać? I w końcu nadszedł ten dzień, a właściwie noc…

11 czerwca 2016 roku równo dwie godziny po północy przyszła na świat nasza druga królewna, Sara Emilia. Przyszła gwałtownie i niespodziewanie, bo chociaż na skurcze czekałam już od dawna, to jednak…

Było tuż po północy, a ja powoli szykowałam się do pójścia spać i zastanawiałam, kiedy wreszcie zobaczę moją dziewczynkę (parę godzin wcześniej wysyłałam zrzędliwe smsy do znajomych, skarżąc się, że mi się już dłuży oczekiwanie). I nagle poczułam się jakoś dziwnie… zdenerwowana.  Jakby coś się miało wydarzyć. Tuż przed pierwszą przyszedł pierwszy skurcz. Jakiś taki mocny się wydał. Potem szybko następny… i następny. Moja pierwsza myśl? „Błagam, nie teraz, chciałam się wyspać…” :P

Zadzwoniłam do rodziców, że zaraz przywieziemy im dzieci i pojedziemy do szpitala. Obudziłam Krzyśka, który już chrapał od jakiegoś czasu. I zaczęłam szybkie pakowanie – swoich rzeczy, torby dla dzieciaczka, no i plecaka z ubrankami naszej trójki. Kiedy wychodziłam z domu, odeszły mi wody… Krzysiek pobił rekord na trasie, podrzuciliśmy dzieciaki do dziadków, a potem szybko do najbliższego szpitala. Czułam, że czasu mamy coraz mniej. Dobrze, że była noc i ulice puste, więc gnaliśmy szybko – gdyby był dzień i korki, to pewnie dziecko przyszłoby na świat w samochodzie :P Podjechaliśmy szybko pod SOR, a tam gdy tylko zobaczyli, w jakim jestem stanie, szybko zawieźli mnie na wózku na porodówkę (ech, ten wiatr we włosach, gdy gnaliśmy szpitalnymi korytarzami…).

Była za piętnaście druga, kiedy zostałam przyjęta do szpitala. Położna i pielęgniarka w szoku, bo widziały, że zaraz urodzę, no i się pytały, czemu czekaliśmy z przyjazdem tak długo. I zdziwienie, kiedy powiedzieliśmy, że wcale nie czekaliśmy i przyjechaliśmy od razu… Oczywiście nie było już czasu na takie atrakcje, jak lewatywa, zakładanie wenflonu czy ktg (hurra!!! wkurzają mnie wszystkie trzy ;)) . Usiadłam na fotelu, przyszły bóle parte i już za pierwszym podejściem mała wyskoczyła z brzucha. Była godzina druga, piętnaście minut po przybyciu do szpitala.

I to był ten moment, kiedy straszliwy ból (akcja była krótka, ale bardzo intensywna i wyczerpująca…) zamienił się w szaloną radość J Bo nagle miałam na brzuchu małe, ciepłe ciałko, słyszałam wrzask malutkiej (ale się darła, jak żadne z naszych dzieci!), no generalnie docierało do mnie, że skończyło się dziewięć trudnych miesięcy czekania. Sarunia dostała 10 punktów Apgar, ważyła 3290g i mierzyła 52cm. Zaraz po ważeniu dostałam ją z powrotem i tak leżałyśmy przez 2 godziny, ciesząc się sobą (ona od razu zaczęła jeść jak rasowy ssak J). A Krzysiek przysypiał na fotelu obok :D I tak schodziły z nas emocje.

Kolejne dwa dni były oczywiście bolesne, no ale i tak było mi łatwiej, niż dziewczynie z którą byłam w pokoju i która dochodziła do siebie po cesarce. To był jej trzeci poród, dwa poprzednie były naturalne i stwierdziła, że wprawdzie ból podczas naturalnego jest koszmarny, to jednak jest to pikuś w porównaniu z tym, co się dzieje już po cięciu cesarskim. Także w sumie to miałam szczęście, że znowu udało mi się urodzić naturalnie. I to bez żadnych znieczuleń i wspomagaczy J

A teraz jesteśmy już w domku i cieszymy się sobą. Radość dzieciaków jest ogromna, ciągle chcą być przy Sarze, głaszczą ją i całują. Chłopcy pomagali przy kąpieli (Rafałek tak to przeżywał, że prawie się popłakał, kiedy mała zaczęła kwilić w wodzie) i nawet przez chwilę dałam im ją do potrzymania na łóżku (tu zwłaszcza Gabryś świetnie sobie radzi i zachwyca przy tym głośno: „Jakie ona ma śliczne małe stópki! Nasza kochana Sarunia!”). Ela świruje wręcz, kiedy przebieram, przewijam lub karmię małą i chce pomagać tak gorliwie, że muszę ją powstrzymywać, bo inaczej zrobiłaby siostrze krzywdę. Ale niesamowicie jest patrzeć, kiedy zbliża swój nosek do noska Saruni i nim pociera jak mały Eskimosek (to Elusiowy odpowiednik buziaczka). Od poniedziałku w domu trwa święto i w tym wszystkim nie mam wątpliwości, że kolejny dzieciaczek do kochania to najwspanialszy prezent dla wszystkich domowników J (a Rafałek już się pytał, kiedy będzie następny dzidziuś… cóż Rafałku, na razie mama musi odpocząć).

Jaka jest Sarunia? Tyle czasu się zastanawiałam, kogo mam w brzuchu, jakie ma oczy, jakie włosy, jaki charakter… No więc jak na razie, Sara jest spokojnym dzieciaczkiem, który je i śpi. Nawet zasypia bez problemu sama, położona po karmieniu i odbiciu w łóżeczku, także o dziwo mam dużo czasu dla siebie i Eli (chłopaki w ciągu dnia w przedszkolu), no i na ogarnięcie domu. Fajnie, bo mogę się zająć starszą córeczką, która teraz bardzo tego potrzebuje – niby wszystko super, ale widzę, że przeżywa to, że nie jest już najmłodsza. Po kilku dniach to minie, ale teraz Eluśka potrzebuje więcej przytulania i wspólnych zabaw – tak jak kiedyś jej starsi bracia. No a przy okazji korzystam z tego, że mam teraz wreszcie siłę i mogę posprzątać, ugotować, zrobić zakupy i generalnie zająć się wszystkim bez zadyszki, nacisku na pęcherz i bólu brzucha/kręgosłupa :P

Jeśli chodzi o wygląd Saruni, to nadziwić się nie mogę, jak udało jej się być podobną tak bardzo do każdego z rodzeństwa. Włoski ma jaśniejsze niż Rafałek i Ela w tym wieku, ale ciemniejsze niż Gabryś. Oczy ciemnoniebieskie, ciekawe jakie będą za jakiś czas. Szare? Niebieskie? Zielone? Na pewno nie ciemne, jak u Rafałka. Poza tym nosek, kształt oczu, uśmiech – takie same, jak u pozostałych. Trudno powiedzieć dokładnie, ale coś sprawia, że mimo różnic cała czwórka jest do siebie bardzo podobna (na żywo widać to jeszcze wyraźniej, niż na zdjęciach).

Są kochani, piękni i mimo że czasem jestem zbyt zmęczona, by o tym myśleć (dziś hałasowali tak bardzo, że rozbolała mnie głowa i miałam ochotę ich zamknąć na chwilę w pokoju obitym poduszkami i bez klamek :P no w tym czasie wszyscy chodzimy nabuzowani, jednocześnie szczęśliwi i jeszcze spięci), to jestem strasznie wdzięczna, że ich mam. Warto było czekać i znosić trudności tych dziewięciu miesięcy – razy cztery J


A teraz przed nami – lato i wakacje!

34 komentarze:

  1. Kochana gratuluję Sara jest piękna tak się cieszę 😄

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję serdecznie!
    Czytam Twój blog od dłuższego czasu, do tej pory nie komentowałam, ale dziś okazja jest wyjątkowa. Codziennie sprawdzałam, czy to już, ale wreszcie jest! Sara to piękne imię. Wszystkiego najlepszego dla malutkiej i dla Was wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże. Wchodziłam tu codziennie, czekając na tę niezwykłą wiadomość o pojawieniu się małego człowieczka. Gratuluję, gratuluję, gratuluję! Cieszę się, że akcja porodowa trwała krótko i bez komplikacji. I że wszystko jest dobrze. Że obie jesteście zdrowe. Że reszta dzieci zadowolona (to końcowe wspólne zdjęcie - rewelacja, aż coś w sercu się ściska). Wprawdzie się nie znamy, ale modliłam się za Was.

    PS My też już czekamy na trzeciego szkraba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i gratuluję Wam z całego serca :)) Też będę pamiętać o Was w modlitwie, niech się maluszek rozwija zdrowo :*

      Usuń
  4. Gratulacje! Gratulacje! Niech Pan Bóg błogosławi Sarze i całej Rodzinie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ się wzruszyłam. Jak pięknie. Niech Wam Malutka rośnie w łasce u Boga i ludzi.
    Widzę podobieństwo do Eluni i do Ciebie.
    Ucałowania

    OdpowiedzUsuń
  6. No i się popłakałam :) Wielkie gratulacje dla Was i dużo zdrówka :) Cudowni jesteście!

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje. Przeżycia miałaś niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluje z calego serca, corcia sliczna kruszynka:-):-):-)

    OdpowiedzUsuń
  9. O jejciu! Rozpłynęłam się. GRATULACJE!

    OdpowiedzUsuń
  10. Super. Wchodziłam od dłuższego czasu i czekałam na wiadomość. A jak zaczęłam czytać to myślałam, że mała ma na imię Róża:) Pozdrawiam i życzę dużo siły.

    OdpowiedzUsuń
  11. "nie dziś, chciałam się wyspać" - padłam po prostu :D Gratuluję szczęśliwego rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
  12. GRATULACJE :)) Jaka cudowna, prześliczna Królewna!!! Ahh wspaniałe macie dzieci..
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Gratulacje!!! Ale się uryczałam czytając ten wpis... :)

    OdpowiedzUsuń
  14. wwwooooow! śliczna! gratulacje!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  15. No u Was to już powinnam się przyzwyczaić, że normalnie i zwyczajnie być nie może. Gratuluję Wam serdecznie. Sara dostała piękne imię!

    OdpowiedzUsuń
  16. cuuudddoooowwwnnniiieee! Co za wspaniały wpis!
    GRATULUJĘ!
    piękne dziecko, piękne imię, piękny poród... PIĘKNIE :)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniała nowina!!!! Gratulacje!!! Córeczka słodka, bardzo podobna do rodzeństwa. A taki szybki poród to wspaniała rzecz!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Sarunia! Gratulacje i obfitego błogosławieństwa Bożego dla was wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  19. Gratulacje !!! Zdjęcie całej CZWÓRKI urocze :))

    OdpowiedzUsuń
  20. Gratulacje! Niech Was Pan błogosławi i strzeże. Piękny opis i sama prawda o miłości. Czekałam na ten wpis z utęsknieniem.

    OdpowiedzUsuń
  21. Gratuluję. Blog czytam od dłuższego czasu i z niecierpliwością czekałam na wiadomość. Pozdrawia

    OdpowiedzUsuń
  22. Dziękujemy wszystkim za dobre słowa :) :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Gratuluję! Slicznotka niech się zdrowo chowa! Zdjęcie całej czwórki. .. wzruszające, piękna macie rodzinkę!

    OdpowiedzUsuń