i staram się przychwycić
na gorącym uczynku - czas
delikatne falowanie firanek
fosforyzowanie ścian
taniec książek
na drewnianej półce
abstrakcyjny liść na dywanie
meksykański kwiat
w jednym oddechu
zamykam
H. Poświatowska
Dokładnie dziesięć lat temu kwitły kasztany tak, jak teraz. Była pachnąca kwiatami i deszczem wiosna. Nerwowo plątaliśmy się po Plantach, powtarzając przed kolejnymi egzaminami maturalnymi. Kupiłam sobie wtedy znaleziony przypadkiem w księgarni tomik poezji Poświatowskiej i suszyłam w nim kwiaty. Do dziś mam powklejane między wierszami. A Poświatowska kojarzy mi się z mokrą i ciepłą wiosną. I mocnym jak hiszpańskie wino zakochaniem.
Teraz po dziesięciu latach mam troje dzieci i zakochana jestem już i na zawsze w kimś zupełnie innym (na szczęście!). I choć miło czasem powspominać stare czasy... dobrze mi jest być tu i teraz. Patrzeć, jak dzieciaki rosną. Walczyć z wiecznym bałaganem w domu. Być żoną, mamą i przy okazji - nie zgubić siebie.
Elusia urodziła się cztery tygodnie temu. W niedzielę stuknie pierwszy miesiąc. Mam wrażenie, że od zawsze jest z nami. Chłopcy dalej są fajnymi starszymi braćmi i kochają swoją małą królewnę. Patrzę na swoją gromadkę i widzę zestaw dla siebie idealny. Pewnie, że po całym dniu jestem zmęczona, ale fajnie jest i już nie wyobrażam sobie mieć mniej niż troje szkrabów. Zwłaszcza, kiedy mam wnerwa bo rozrabiają, a tu Rafałek zarzuca mi rączki na szyję, a Gabryś mówi "Bardzo Cię kocham". I wszystko wraca do normy.
W tym tygodniu wreszcie poszaleliśmy na podwórku i placu zabaw. Katary i kaszle wreszcie minęły, zaczynamy sezon wyjściowy. Pogoda piękna, wszędzie zielono i łąki już pachną latem. Podwójny wózek znowu się sprawdza. Na początku się bałam jak to będzie ogarnąć samej trójkę w terenie, ale póki co jest ok. Gabryś wiadomo jest bezproblemowy, ale Rafałek też już słucha i rozumie wszystko, także nie ma uciekania i innych fanaberii. A mała na razie je i śpi. Ostatnio na spacerze karmiłam ją w piaskownicy, siedząc przy budujących coś chłopakach. Inni byli mocno zdziwieni, ale ja już tak mam, że karmię tam, gdzie akurat stoję/siedzę :P i się nie przejmuję.
Jesteśmy w trakcie załatwiania przedszkola dla Gabrysia. Znaleźliśmy takie, które nam odpowiada i do którego sama chciałabym iść, gdybym była małym dzieckiem ;) To może moje skrzywienie po praktykach w szkole, ale nie posłałabym dzieci gdziekolwiek, w pierwsze lepsze miejsce. Także cieszę się, że znaleźliśmy miejsce gdzie poślemy dzieciaki z czystym sumieniem. I że od września mój starszy chłopczyk będzie miał kolegów i nauczy się czegoś nowego. Ale Rafałka też chciałabym mieć w domu, dopóki nie skończy czterech lat. No chyba że będzie tęsknił bardzo za Gabrysiem, co w sumie by mnie nie zdziwiło... Dobrze, że ma jeszcze siostrę. Tylko co JA będę robić? Chyba będzie strasznie nudno :D
Na szczęście póki co przed nami wakacje.
Elusia urodziła się cztery tygodnie temu. W niedzielę stuknie pierwszy miesiąc. Mam wrażenie, że od zawsze jest z nami. Chłopcy dalej są fajnymi starszymi braćmi i kochają swoją małą królewnę. Patrzę na swoją gromadkę i widzę zestaw dla siebie idealny. Pewnie, że po całym dniu jestem zmęczona, ale fajnie jest i już nie wyobrażam sobie mieć mniej niż troje szkrabów. Zwłaszcza, kiedy mam wnerwa bo rozrabiają, a tu Rafałek zarzuca mi rączki na szyję, a Gabryś mówi "Bardzo Cię kocham". I wszystko wraca do normy.
W tym tygodniu wreszcie poszaleliśmy na podwórku i placu zabaw. Katary i kaszle wreszcie minęły, zaczynamy sezon wyjściowy. Pogoda piękna, wszędzie zielono i łąki już pachną latem. Podwójny wózek znowu się sprawdza. Na początku się bałam jak to będzie ogarnąć samej trójkę w terenie, ale póki co jest ok. Gabryś wiadomo jest bezproblemowy, ale Rafałek też już słucha i rozumie wszystko, także nie ma uciekania i innych fanaberii. A mała na razie je i śpi. Ostatnio na spacerze karmiłam ją w piaskownicy, siedząc przy budujących coś chłopakach. Inni byli mocno zdziwieni, ale ja już tak mam, że karmię tam, gdzie akurat stoję/siedzę :P i się nie przejmuję.
Jesteśmy w trakcie załatwiania przedszkola dla Gabrysia. Znaleźliśmy takie, które nam odpowiada i do którego sama chciałabym iść, gdybym była małym dzieckiem ;) To może moje skrzywienie po praktykach w szkole, ale nie posłałabym dzieci gdziekolwiek, w pierwsze lepsze miejsce. Także cieszę się, że znaleźliśmy miejsce gdzie poślemy dzieciaki z czystym sumieniem. I że od września mój starszy chłopczyk będzie miał kolegów i nauczy się czegoś nowego. Ale Rafałka też chciałabym mieć w domu, dopóki nie skończy czterech lat. No chyba że będzie tęsknił bardzo za Gabrysiem, co w sumie by mnie nie zdziwiło... Dobrze, że ma jeszcze siostrę. Tylko co JA będę robić? Chyba będzie strasznie nudno :D
Na szczęście póki co przed nami wakacje.
Pięknie wyglądacie.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, piękny wiersz i piękny wpis :)
OdpowiedzUsuńTakie ciepło bije od Ciebie :)
My też załatwiamy przedszkole, trochę się boję jak to będzie, ale póki co jest tyle innych spraw, że staram się nie zamartwiac na zapas :)
Ściskam! :*
Cudne zdjęcia...Ja od września zostaje tylko z Niko - zanudzę się na amen...
OdpowiedzUsuńzadroszcze Wam tego spokoju, ale z drugiej strony daje mi to nadzieje że może i u mnie kiedyś tak będzie...
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz , jak ja Ci zazdroszczę tej gromadki:)
OdpowiedzUsuńPełna chata. U mnie 14- ltek, ma już swój świat i buduje własna niezależność
Pozdrawiam
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
Piękny wiersz... dawno nie czytałam Poświatowskiej... i tak siedzę pomiędzy Manią i Jasiem i zaśmiewamy się z dziecięcej rymowanki amerykańskiej, która kończy się łaskotaniem:) i nic więcej nie potrzeba....
OdpowiedzUsuńFajnie tak się cieszycie chwilą i rodziną, udziela się:)
pozdr. A.
Masz taki spokój, błogość i szczęście wypisane na twarzy. Aż miło patrzyć na twoje zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńmy byliśmy na wyjeździe przymusowym by podpisać umowe w mieście Ł w którym Matek od wrzesnia będzie chodził. To prawda cudownie można czytając Twoje wpisy odpocząć i uspokoić skołotane nerwy
OdpowiedzUsuńSuper wyglądacie. Buziaki :*
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyglądacie:)
OdpowiedzUsuńSpelniona mama!! :)
OdpowiedzUsuńAleż Ona rośnie, pyza kochana! A Ty wyglądasz świetnie, może troszkę zmęczona, ale oczy takie radosne!
OdpowiedzUsuńOj zapewniam Cię, że znajdziesz sobie zajęcie i na nudę narzekać nie będziesz :)
Wszystkiego najlepszego dla Was. Oby każdy dzień był lepszy. A mała oczywiście cudna :D.
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz o swoich dzieciach. Taka mama to skarb. ;)
OdpowiedzUsuńMatury... Ahh kiedy to było. :D
Łał, aż się zatrzymałam! Nie na każdym kroku spotyka się takie szczęśliwe i spokojne mamy. Dużo szczęścia rodzinnego i miłych chwil życzę :)
OdpowiedzUsuń