wtorek, 22 kwietnia 2014

To były piękne dni...


Wtorek. Ciemno już, cisza w domu. Chłopaki śpią, Ela na razie też, ale jeszcze będę musiała ją obudzić i wykąpać w końcu (ostatnio jakoś nie było okazji...). Odpoczywam póki mogę, od jutra Krzysiek idzie do pracy znowu i zostanę sama na placu boju.

Ale mam co wspominać i to będzie dodawało mi siły. Za nami piękna Pascha, na którą warto było czekać w niepewności. Do końca nie byliśmy pewni, w jakim składzie się pojawimy. Udało się pojechać w komplecie i było super. Nawet zastanawialiśmy się, czy nie ochrzcić od razu małej, ale w końcu postanowiliśmy to przełożyć na Zesłanie Ducha Świętego, żeby przeżyć to na spokojnie. Dobrze było iść do spowiedzi, słuchać Słowa, przyjąć Pana Jezusa... Po tym całym czasie oczekiwania, mając dzieci i Krzyśka przy sobie, ciesząc się razem. Mocny czas.

A wczoraj był ślub Renfri i Rene, byliśmy wszyscy, mnie udało się być świadkiem ;) Wydarzenie piękne i aż ciężko coś więcej pisać, bo się wzruszam na samo wspomnienie. Potem balowaliśmy z dziećmi na weselu, wróciliśmy do domu o drugiej w nocy. Chłopcy byli zachwyceni, bo jedzenie było pyszne, a poza tym wytańczyli się po swojemu i bawili z innymi dziećmi. W każdym razie dwie zarwane noce za nami i nigdy bym nie przypuszczała, że tak będę spędzać czas w tydzień z haczykiem po porodzie :) W dodatku w końcu czułam się jak kobieta w złoto-czarnej kreacji i butach - wreszcie - na obcasie. Po tych dziewięciu miesiącach miodzio odczucie. A Renfri wyglądała po prostu niesamowicie i mam nadzieję, że taką ją zapamiętam (za tydzień wraca do Boliwii i nie wiadomo, kiedy się zobaczymy...). Friends will be friends.

10 komentarzy:

  1. Nie, no wprawiasz mnie w coraz większy szok :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się pod powyższym komentarzem! :)
    Niesamowita Babka z Ciebie!!!!
    Cieszę się, że spędziliście ten czas w pełnym składzie i w takiej atmosferze!

    Zdjęcia CUDNE! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem w pozytywnym szoku, jak fajnie sobie funkcjonujesz z trójką małych dzieci tuż po porodzie :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama słodycz...oj tez bym pobalowała na weselu, ale krakac nie będe bo już słuchy chodza, że może niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś szalonaaaaaaa! :)
    A Elusia cudeńko:****

    OdpowiedzUsuń
  6. Za nami też piękne Święta, ciepłe i rodzinne... Miło było wyrwać się z domu na trochę.

    Tym razem wesela wyjątkowo nie zazdroszczę, gdyż będę brać w czymś takim udział już za miesiąc kiedy druga kuzynka węzeł będzie zawiązywać :)))

    Bardzo ładne masz tu zdjęcia ostatnio...zazdroszczę tej chemii między Chłopakami i Elusią...chociaż mam siostry z wyboru, biologicznego rodzeństwa się nie doczekałem i czasami tego żałuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no-szok :) Nie wierzę, że czytam o świeżo upieczonej mamie :) Aż mnie wprawiasz w zakłopotanie, bo ja tydzień po porodzie to hmm przemilczmy :)
    Powodzenia a Ela jest po prostu rozkoszna!

    OdpowiedzUsuń
  8. Po raz kolejny, czytając Twojego bloga wypowiadam: "Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu..." - niech Pan Bóg błogosławi Tobie i Twoim Najbliższym :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czasem mam takie dni kiedy powątpiewam w swoje siły, bo jestem w tym mieście sama z mężem, żadnych rodziców, rodzeństwa nikogo - i tak myślę, że sobie nie poradzimy sami z dzieckiem, ale potem wchodzę na Twojego bloga i czytam jak matka trójki dzieci, 2 tygodnie po porodzie poszła na wesele, ba - była świadkiem na ślubie i myślę sobie - Można! I ja też dam sobie radę ;) ;*

    OdpowiedzUsuń