wtorek, 25 października 2022

Śleboda.

Pod Tatrami... Padał deszcz i była późna jesień. A jednak na łąkach pasły się owce i dzwoniły dzwonkami, w lokalnym radiu grała góralska muzyka, a ludzie byli tak swoi i pełni normalności, jak zwykle.

Dobrze wrócić do siebie i naładować akumulatory. Akumulatory wiary najlepiej ładuje się między Turbaczem a Giewontem :)

Jeszcze będzie moja powieść o Podhalu, i to pewnie niejedna. Tylko czasu mi trzeba...

Piszę nocami, bo jednak bycie z dziećmi i mężem ważniejsze od pisania nawet najlepszych książek. Ale powolutku do celu. Z Panem Bogiem wszystko się uda i wszystko będzie dobrze. On ma większe zasięgi niż najlepsi celebryci :D Z nim nie zginę.

Dlatego zamiast się gorączkować, idę zaraz uwalić się na poduchach i poczytać książkę obok męża. Nic mi nie ucieknie.

Śleboda zagościła w sercu i jeszcze posiedzi. Za dwa tygodnie mamy powtórkę :)

8 komentarzy:

  1. Szkoda, że mam jednak daleko w te okolice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od nas akurat nieco ponad godzina drogi, ale w inne strony mamy daleko :) I jest dylemat zawsze – Pomorze, Mazury, Podlasie, Bieszczady czy Sudety? Jak na razie morze wygrywa, ale w końcu wyniesie nas gdzie indziej :)

      Usuń
  2. Porobimy ci zasięgi ;) A zadowoleni mali czytelnicy jeszcze większe ;) Pisz sobie w swoim tempie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Mam nadzieję, że się rozniesie ;)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. To prawda, Tatry i Bałtyk mają w sobie coś niesamowitego!

      Usuń
  4. znów powstanie coś pięknego, Twoja wiara góry przenosi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wiara nie taka duża, ale Pan Bóg radzi sobie i z tym :D Uściski!

      Usuń