Dobrze wrócić do siebie i naładować akumulatory. Akumulatory wiary najlepiej ładuje się między Turbaczem a Giewontem :)
Jeszcze będzie moja powieść o Podhalu, i to pewnie niejedna. Tylko czasu mi trzeba...
Piszę nocami, bo jednak bycie z dziećmi i mężem ważniejsze od pisania nawet najlepszych książek. Ale powolutku do celu. Z Panem Bogiem wszystko się uda i wszystko będzie dobrze. On ma większe zasięgi niż najlepsi celebryci :D Z nim nie zginę.
Dlatego zamiast się gorączkować, idę zaraz uwalić się na poduchach i poczytać książkę obok męża. Nic mi nie ucieknie.
Śleboda zagościła w sercu i jeszcze posiedzi. Za dwa tygodnie mamy powtórkę :)
Szkoda, że mam jednak daleko w te okolice.
OdpowiedzUsuńOd nas akurat nieco ponad godzina drogi, ale w inne strony mamy daleko :) I jest dylemat zawsze – Pomorze, Mazury, Podlasie, Bieszczady czy Sudety? Jak na razie morze wygrywa, ale w końcu wyniesie nas gdzie indziej :)
UsuńPorobimy ci zasięgi ;) A zadowoleni mali czytelnicy jeszcze większe ;) Pisz sobie w swoim tempie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Mam nadzieję, że się rozniesie ;)
UsuńAch... te góry w tle. Jak pięknie.
OdpowiedzUsuńTo prawda, Tatry i Bałtyk mają w sobie coś niesamowitego!
Usuńznów powstanie coś pięknego, Twoja wiara góry przenosi.
OdpowiedzUsuńMoja wiara nie taka duża, ale Pan Bóg radzi sobie i z tym :D Uściski!
Usuń