Świat jest piękny... :)
Powyżej zdjęcia Gabrysia z ostatniego weekendu.
A teraz mam parę dni dla siebie, bo starsza trójca wybyła z dziadkami w góry. Jestem tylko z młodszą dwójką, także total relax ;) Mam nadzieję, że trochę odsapnę, a trochę załatwię zaległych spraw.
Dziś udało mi się jedno i drugie, tour de Kraków z maluchami i odhaczanie różnych rzeczy. Po drodze zabawa w Parku Jordana i lody :) a na końcu w oczekiwaniu na pociąg kurczak i fryty z KFC, po raz pierwszy od nie wiem jakiego czasu... Zwykle bywaliśmy tam często, teraz wirus zrobił swoje. Centrum miasta raczej omijamy.
I tak będzie pewnie do soboty wieczorem, potem pranie ciuchów przywiezionych przez trójcę i szykowanie się na dwutygodniowy wypad nad morze całej naszej siódemki, więc będzie grubo. Ale nie mogę się doczekać :) i wizyty u Kaszubów ofkors!
Dziś wieczorem położyliśmy wcześnie maluchy spać i już o ósmej zasiedliśmy w pustej kuchni nad planszówką. Żyć, nie umierać ;)
Zwłaszcza że wygrałam. Jak to mówi Gabryś zawodzącym tonem: "Bo mama to zaaawszeee wygrywaaa!".
I tak ma być :P
Jeszcze trochę i pewnie kto inny zacznie wygrywać.... No ale w końcu nie w wygranej sens planszówek, prawda? Ja najbardziej lubię komentarze po drodze...
OdpowiedzUsuńZdjęcia iście sielankowe...
Przegrywanie też potrzebne :)
UsuńA ja wczoraj byłam sama z mężem caaaaaly dzień, cudnie było :))) zdarzyło nam się to po raz pierwszy od paru lat ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń