Zamknęłam na jakiś czas bloga. Szczerze mówiąc sama się zastanawiam, co z nim zrobić. Tyle lat pisania i szkoda by było teraz z tego zrezygnować. Z drugiej strony zajmuje mnie już inne pisanie i brakuje czasu na te moje bardziej prywatne notatki. Coraz częściej wrzucałam tu po prostu zdjęcia i informacje o spotkaniach.
No i najstarsze dzieci są już na tyle duże, że nie chcę tu o nich opowiadać, to ich życie... Żeby było ciekawiej, mam takie poczucie, że potrzebują nas nawet bardziej niż gdy byli mali. Ale inaczej i już nie nadaje się to do opisywania. To nie są drobiazgi w stylu "ten zaczął chodzić, a temu wyrósł kolejny ząb". Nawet ci najmłodsi już jacyś więksi. Ania zaliczyła pierwszy przedszkolny występ podczas pasowania na przedszkolaka, wielki wzrusz :) Już niedługo kolejny w roli aniołka na jasełkach. A Misiek też zmienia się z dnia na dzień. Starsi – wiadomo. Patrzę na zdjęcia sprzed roku i nie mogę uwierzyć, że jeszcze niedawno te dzieciaki tak wyglądały.
Coraz bliżej święta... Cieszę się adwentem, tak po prostu. W tym roku jakoś więcej zwracam uwagę na dodatki, ale nie w takim komercyjnym znaczeniu. Kupiłam sobie np. pozytywkę z kolędą, tak żeby się poczuć jak dziecko czekające na Wigilię. Działa ;)
Pod koniec listopada skończyłam 39 lat. W przyszłym roku (Rok Nadziei! i Rok Tischnera, ponoć) będzie 40. I 20 lat odkąd a) umarł JPII, b) zaczęłam pisać bloga (stary był pod innym adresem) i c) poszłam na katechezy. Będzie co świętować, bo 2005 to był dla mnie rewolucyjny rok.
Ostatnio sporo było wyjazdów. Raz że spotkania autorskie, a dwa że nasze "rekolekcje", dużo dobrego. U Karmelitów w Czernej kupiłam sobie książkę z zapiskami Natalii Tułasiewicz i teraz czytam i mam ciary. Kobieta urodziła się 80 lat przede mną i jest mi tak bardzo bliska w tym swoim szukaniu, w tworzeniu, w ukochaniu gór i podróży. Kochająca góry polonistka i poetka, no jaką lepszą patronkę mogłabym sobie wymarzyć? ;) Odkąd się o niej dowiedziałam już dobrych kilka lat temu, mam do niej słabość i fajnie teraz poznać ją bliżej. Teraz czytam o czasie tuż przed drugą wojną i strasznie jest wiedzieć, co się stanie. A z drugiej strony całe to zamieszanie dziwnie przypomina nasze czasy i tak się człowiek zastanawia: co będzie za parę lat?
(dopisek z wieczora: przeczytałam właśnie, że Natalia ostatnie wakacje przed wojną spędziła... na Łemkowszczyźnie i na Kaszubach! W dodatku w dobrze mi znanych miejscowościach. To jest coś takiego, że ma się ciarki... Jak te nasze ścieżki się plotą.)
W domu u nas trochę chorobowo, jakieś paskudztwa krążą i co jakiś czas na kogoś pada. Mam nadzieję, że w święta będzie spokojnie i zrobimy sobie tour po krakowskich szopkach.
Kolejny rok się kurczy. Nic tylko zwinąć się pod kołdrą z dobrą książką i czerwonym winem i przeczekać do wiosny :)
Dobrego przygotowania do świąt!
Smutno byłoby tak zupełnie stracić Cię z oczu. To, że nie piszesz o dużych dzieciach jest jak najbardziej zrozumiałe. Może jednak czasem wrzucisz kilka fotek - nawet bez słów. Twoje zdjęcia z Waszych wypraw są takie piękne i poetyckie - od razu przenoszą w atmosferę wakacji.
OdpowiedzUsuńDzięki! Po dłuższej przerwie nawet mniej pisania mi brakowało, a bardziej zerkania na inne blogi :) Bez Was jest jakoś łyso ;)
UsuńRiv
Nie wiem, czy widziałaś to, co napisałam do Ciebie na moim blogu, kiedy na Twoim nie mogłam napisać. :)
OdpowiedzUsuńWidziałam i dziękuję :)
UsuńRiv