piątek, 20 września 2024

Pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko...

No tak, jakoś mi nostalgicznie ostatnio i ta nuta o wrzosowiskach się przypomina. Dla kogoś, kto ma tendencję do pamiętania zbyt wielu rzeczy i analizowania bez końca, wizja zapomnienia jest kusząca... Może przez chwilę byłabym spokojniejsza. Chociaż nie oszukujmy się, to właśnie z tego kłębowiska myśli i emocji biorą się książki. Gdzieś musi być ujście...

Zmienił mi się rytm dnia. I mocno odczuwam tą zmianę. Bo z jednej strony super, po wieeelu latach wreszcie czas tylko dla siebie. Można wypić kawę, zjeść spokojnie, poczytać, pomodlić się, popracować, ogarnąć dom, pozałatwiać różne sprawy, a jeśli trzeba – po prostu się zdrzemnąć. Korzystam, nadrabiam...

Z drugiej strony, właśnie w związku z tym, mam sporo czasu na przemyślenia. I są to głównie przemyślenia o przemijaniu :P Bo babcia... Bo wrzesień, bo szkoła, przedszkole, bo dzieci jakieś większe, a my coraz starsi. Patrzę na najstarszego wracającego z próbnego egzaminu ośmioklasisty, na Anię biegnącą z plecaczkiem do przedszkola... i oczywiście środkową czwórkę, ale Anulencja i Gabryś to na razie takie dwa nawiasy moich przygód związanych z byciem mamą. W odnowionym salonie zawiesiłam ramki ze zdjęciami, z różnych lat i naszych rodzinnych "epok". I do mnie dotarło, jak szybko to minęło i że już nie wróci. Dzieci wyfruwają. To, co wydawało się dopiero zaczynać, jakoś przyspieszyło... I niby jeszcze wiele przed nami. Ale za nami też całkiem sporo.

A ja na szczęście mam pomysł na siebie. Na taką siebie nie-tylko-mamę. Siedzę, piszę, notuję... Wyciągam pewną historię sprzed roku, która napsuła nam krwi, i podam ją w nowym literackim sosie ku przestrodze. Lepiej nie zadzierać z pisarzami :P Zmilczą, ale co potem napiszą, to ich.

Na razie polecam Wam "Schronisko pod Srebrnym Aniołem". Też szczere, przepracowane, momentami trudne, ale ogólnie dające nadzieję i pokazujące drogę do przebaczenia i do wiary. Jest też wątek romantyczny, po raz pierwszy w mojej powieści dla dorosłych :) Taki nie-małżeński, bo do tej pory o małżeństwach było. A że to moja książka, to będzie... specyficznie ;) I z humorem. Z psem, ze świeżym chlebem prosto z pieca i z górami za oknem. O! I wrześniem oraz październikiem, więc w sam raz na jesienną porę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz