poniedziałek, 30 listopada 2020

Andrzejki.

Nie kojarzą mi się z laniem wosku, ustawianiem butów czy losowaniem pieniążka, różańca i obrączki.

Dziś imieniny mojego dziadka. Odszedł 19 lat temu, 23 listopada. Szczerze mówiąc, ciągle go brakuje.

To jeden z "Józefów". Mało mówił, dużo robił, kochał swoją żonę. I choć potrafił być gwałtowny, to zazwyczaj był oazą spokoju. A przynajmniej takiego go pamiętam.

Do "Józefów" mam szczęście, bo taki też mnie wychował, a z innym teraz mieszkam. I chyba było ich jeszcze kilku w rodzinie w poprzednich pokoleniach, jeśli wierzyć opowieściom babci, żony Andrzeja. Babcia żyje i cieszy się prawnukami, choć w tym roku raczej na odległość. Ale też czeka niecierpliwie na małą Anusię.

A Andrzej mam nadzieję patrzy na to wszystko z nieba i pewnie też czeka, aż się kiedyś wszyscy spotkamy.

Lubił powieści Karola Maya (w oryginale). Piekł super ciasta i potrafił szyć. Uczył mnie grać w piłkę.

A to zdjęcie ślubne moich dziadków :) Uwielbiam te czarno-białe fotografie...

5 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcie i piękni ludzie na nim.

    Goździki w bukiecie jak u mojej Mamy... a ustawienie zdjęcia jak u moich Teściów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne wspomnienia, pięknie ubrane w słowa. A fotografia cudna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe masz wspomnienia związane z dziadkiem.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze wzrastać i dojrzewać też wokół takich mężczyzn.
    Piękne zdjęcie. Mam podobnie jeśli chodzi o stare czarno-białe zdjęcia. Mają swój urok.

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie czarno białe zdjęcie zawsze przynoszą odrobinę wzruszenia, której młodsze pokolenie póki co jeszcze nie rozumie.

    OdpowiedzUsuń